osiem

492 17 7
                                    

Jechałam po zakorkowanych drogach do pracy. Tak wyglądały całe moje dnie od jakichś prawie trzech miesiącach. Wstać, zebrać się , jechać do pracy, czasem jechać do drugiej pracy i wrócić do domu. Czasem odwiedzałam rodziców, w weekendy się nudziłam. Co jakiś czas wychodziłam z koleżankami, ale to nie to samo co Jay.

Co do Jaya. Niestety przeprowadził się do Los Angeles, jakieś dwa tygodnie temu. Załamałam się jeszcze bardziej, bo zostałam w tym mieście sama.

Z Geraldem straciłam kontakt tydzień po powrocie do domu, z Bebe rozmawiam cały czas. Podobno jest zabiegany, koncertuje i nie ma czasu nawet dla najbliższych. Jego strata. 

W radiu właśnie leciała piosenka napisana przeze mnie. "Przebój lata" jak to nazywają. Moja ostatnia praca z Demi Lovato jednak się opłaciła. 

Wjechałam na parking, wyszłam z auta i podążyłam do studia. Przywitałam się z Lily siedzącą przy recepcji i weszłam do windy, wjeżdżając na piąte piętro. Wyszłam, kierując się do gabinetu szefa. Przeszłam przez szklane drzwi i usiadłam na fotelu naprzeciw biurka.

-Dzień dobry-odparłam, kładąc torebkę na ziemi.

-Cześć Shyvie-szef odszedł od okna i przysiadł na swoim fotelu.

-Chciałeś ze mną rozmawiać.

-Pamiętasz tą piosenkę, którą napisałaś dla Demi?-spytał.

-Puszczają ją pięćdziesiąt razy na dzień w radiu,mówią, że to hit, pamiętam-zachichotałam nerwowo.

-Prawdopodobnie była to przepustka dla Ciebie, do wielkiego świata-oznajmił.

-O czym mówisz?-spytałam zmieszana, zaciskając telefon mocniej w ręku.

-Wczoraj dostałem e-maila od pewnej wytwórni. Chcą żebyś dla nich pracowała-powiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy. Czułam radość, ale z drugiej strony nie byłam pewna, czy tego potrzebowałam.

-Przecież tutaj też trafiają mi się przypadki, kiedy mogę napisać dla jakieś światowej gwiazdy.

-Tam będzie to codziennością-wzruszył ramionami-chcesz do końca swojej kariery pracować u mnie? W tej małej firmie? Idź dalej, kto wie ile możesz osiągnąć w życiu-coraz bardziej zaczynała podobać mi się ta wizja. Życie w Los Angeles, praca marzeń i te sprawy.

-Jaka to wytwórnia?

-J. K. Records-powiedział na co otworzyłam szeroko buzię. Jedna z najlepszych wytwórni muzycznych, o której nawet nie zachciało mi się marzyć.

-Nieee!-złapałam się za głowę i spojrzałam na niego-naprawdę chcą żebym dla nich pracowała?

-Dzwonili rano, mówili że mogłabyś zacząć od poniedziałku.

-Ale przecież oni są w Los Angeles-powiedziałam, na co mężczyzna zaczął robić coś na komputerze.

-Jakiego mieszkania sobie nie wybierzesz, dołożą się-w tym momencie już w ogóle nie wiedziałam czy śnie, czy to się dzieje naprawdę. Mogłabym wyjechać, mieszkać tam gdzie Jay, a moja kariera poszła by o krok do przodu.

-Naprawdę nie chce stąd odchodzić.

-Będziemy współpracować-spojrzał na mnie błagalnie, tak jakby chciał już znać moją odpowiedź.

-Zadzwonię Ci wieczorem, okej?

-Okej, więc daje ci na dzisiaj wolne, abyś o tym pomyślała-powiedział wstając i otwierając dla mnie drzwi.

-Dzięki za wszystko-powiedziałam na odchodnym i wróciłam do auta. Tam krzyczałam z radości, a może i nie.

***

Complete / G-EazyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz