💉ROZDZIAŁ 9💉

623 31 13
                                    

-Chyba jeszcze zdążysz na samolot!-usłyszałam głos Petera. Krzyczał do Gwen, podlecieliśmy bliżej, także lewitowaliśmy miedzy Spider-man'em a Stacy. Zaczęłam spoglądać to na Petera chowającego się za maską, a jego dziewczynę.

-Nie ruszaj się!-krzyczy Parker do blondynki.

-Peter powiedział, że Spider-man odmówił, ale to ty nam odmówiłeś.-oskarżył Petera Harry.

-Harry, Amela co wy zrobiliście?!

-To do czego nas zmusiłeś, zdradziłeś nas!-krzyknęłam zła.

-Chroniłem was!

-Chroniłeś nas.-przedrzeźniłam go.-No kto by pomyślał!-krzyczałam.

-Popatrz na nas!-krzyczał zdenerwowany Harry.

-Wszystko będzie dobrze.

-Ty nie dajesz ludziom nadziei, ty ją odbierasz, a my odbierzemy ci.-krzyknął Harry. W tym samym czasie gdy chłopak to mówił podleciałam do Gwen i zabrałam ją ze sobą. Zaraz za mną leciał Harry i Peter. Nagle unosiliśmy się tak wysoko, że Peter nie mógł nas dosięgnąć.

-Amelia to nie jesteś ty, zostaw ją! Harry to jest miedzy mną, a tobą. Chcesz się bić to bij się ze mną.-krzyczał z dołu Parker. -Amelia pójść ją.-błagał mnie chłopak.

-Proszę.-powiedziałam beznamiętnie.

Spojrzałam na blondynkę i wypchnęła ją ze swojej deski. Dziewczyna zaczęła spadać, a Spider-man skoczył aby ją złapać. Złapał dziewczynę i razem spadli na wieże. Stłukli szkło i wylądowali na podeście. W miedzy czasie, blondyn wyciągną granat i wyrzucił w stronę pary. Po kilku sekundach usłyszałam wybuch i wielki ogień wydobywający się z budynku. Podleciałam niżej i widziałam jak Pająk trzyma dziewczynę, za rękę tak aby nie spadła. Niestety dziewczyna wyślizgnęła mu się. Ten wystrzelił pajęczynę i ją złapał. Zaczął wciągać blondynkę na podest, ale przeszkodził mu nadlatujący Harry. Peter zahaczył pajęczynę o jedną z zębatek. Oglądałam całą cenę z góry. Blondyn zablokował rękę Petera nogą a drugą ręką próbował go udusić. Peter wykorzystał drugą, wolną rękę i zaczepił pajęczynę o metal i obwiązał szyję niebieskookiego. Metal poruszył się, a Harry zaczął się dusić. Blondyn nie odpuszczał i nadal trzymał Petera za szyje. Wskazówki zegara poruszyły się, a co za tym idzie, cała konstrukcja. W ostatniej chwili Peter włożył stopę pomiędzy metal, aby nie przerwało sieci, na której wisiała Gwen. Wykorzystując okazje i zdezorientowanie Petera, podleciałam do sieci i jednym sprytnym ruchem przerwałam pajęczynę. Noga Petera nie wytrzymała i cały mechanizm rozleciał się. Harry uderzył plecami o ścianę, a ja poszłam do blondyna i mu pomogłam. Nagle usłyszałam trzask, spojrzałam na dół, przy ziemi zawieszona była dziewczyna, a Peter do niej zszedł. Spojrzałam na Harry'ego, miał na ustach ten cudowny chytry uśmiech. Przyciągał mnie do siebie bliżej i mocno pocałował. Znieśliśmy się i zaczęliśmy uciekać. Nagle usłyszeliśmy dźwięki syren policyjnych. Poczułam jak coś ciągnie mnie w dół. Moje ręce zostały wygięte do tyłu, a na nadgarstkach poczułam zimno. Widziałam obok mnie Harry'ego, z którego zdejmowali zbroje. Chciał się wyrwać, ale policjantów było więcej. Nie miał szans. Jeden z policjantów szarpnął mną, a na twarzy blondyna widziałam, że chce się na niego rzucić. Wprowadzili mnie do wozu, a do drugiego Harry'ego. Z syrenami ruszyli drogami Nowego Jorku. Głowę trzymałam opuszczaną i uśmiechnęłam się sama do siebie jakbym była na haju. Zatrzymaliśmy się przed Ravencroft. Tam wysadzili mnie dość brutalnie. Ubrali w jakieś pomarańczowe ciuchy więzienne i kaftan bezpieczeństwa. Zaśmiałam się pod nosem. Potem dwóch umundurowanych otworzyło kraty, potem wpisali jakiś kod i otworzyli mosiężne drzwi. Na środku stały dwa krzesła i na ścianie wisiało lustro. Posadzili mnie na jednym i usłyszał tylko dźwięk zamykania drzwi. Siedziałam i patrzałam prosto w swoje odbicie. Po jakimś czasie, cisza i brak towarzystwa zaczął mi doskwierać. Zaczęłam kiwać się do przodu i do tyłu. Tak jak dzieci, aby się uspokoić. Nie wiem ile tak siedziałam, ale usłyszałam otwierane drzwi i kroki na zewnątrz. Spojrzałam w lustro i zauważyłam szaleńczo uśmiechniętą twarz Harry'ego. Posadzili go obok mnie i z powrotem zamknęli drzwi. Spojrzałam na niego. Był ubrany tak samo jak ja, pomarańczowe ubrania i kaftan. Włosy opadały mu na twarz. Żyły niebyły już tak widoczne jak wcześniej, widocznie jad przestaje działać. Siedzieliśmy bez słowa, nie wiem ile czasu mijało, która jest godzina, czy jest dzień czy środek nocy, który dzień, miesiąc.

~~~~~

Trzymałam głowę na ramieniu Harry'ego i wpatrywałam się w nasze odbicie w lustrze.

-Jakieś postępy?-spytał Harry mężczyznę, którego właśnie wprowadzili. Odwiedził nas czasami, lecz nigdy nie widziałam jego twarzy, gdyż zasłaniał ją cień kapelusza.

-Mamy kilku kandydatów po zniknięciu Spider-man'a miasto nie będzie takie samo jak dawniej.-powiedział niskim głosem.

-Liczę na to.-powiedział Harry.

-Wyglądacie dużo lepiej.-przyznał. Aha dzięki.

-Mamy rożne dni.-powiedziałam z przekąsem.

-Co tam masz jeszcze?

-Ilu ludzi wam potrzeba?-spytał.

-Niewielu wszystko co potrzeba mamy w Oscorp.-uśmiechnęłam się.

-Kto jest pierwszym ochotnikiem?-odezwał się Harry z niewzruszoną miną.

-Alexi Cedric,odsiaduje dożywocie bardzo chce się do nas przyłączyć.-odpowiedział odrazu mężczyzna.

-Dobrze. Zacznij od niego.-polecił Harry.


••••••••••••••••••••••••
Hejo!

Czy nasi głowni bohaterowie zostaną w więzieniu?
Przekonaj się czytając dalej!

Pa!

Dangerous love |Harry Osborn|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz