Weszliśmy do wieży Oscorp'u, nie wiedziałam co Harry chce zrobić. Szliśmy miedzy różnymi ludźmi, a blondyn trzymał mnie przy sobie. Weszliśmy do windy, a wszystkie wspomnienia wróciły.
-Pieprzyć to.- podszedł do mnie i chwytając mnie za nadgarstek przywarł mnie do ściany windy i pocałował.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Harry to zauważył gdyż obrócił się do mnie i powiedział.
-Dlaczego się uśmiechasz?-spytał nie rozumiejąc.
-Nie pamiętasz?-spytałam.
Na jego tworzy pojawił się chytry zarazem figlarny uśmieszek. Przyciągnął mnie bliżej i namiętnie pocałował. Uśmiechnęłam się i od razu oddałam pocałunek. Odsunęliśmy się od siebie w tym samym czasie.
-Co miałeś na myśli mówiąc "Pieprzyć to"?-spytałam, spoglądając na jego błękitne tęczówki.
-Pieprzyć tą przyjaźń, pieprzyć tą wieloletnią przyjaźń, bo Cię kocham.
Drzwi windy otworzyły się i od razu wyszliśmy do jednego z korytarzy. Stanął przodem do mnie tak że jego lewe ramie dotykało mojego prawego. Wyciągnął coś z kieszeni spodni i po chwili poczułam coś w mojej prawej, tylnej kieszeni. Było dość spore i zimne, tak że się wzdrygnęłam. Chłopak przejechał ręką po moich plecach, nagle jego dłoń zjechała niżej i przejechał po moim tyłku. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz, przyciągnął mnie do siebie, idąc lekko do przodu. Nagle moje plecy dotknęły zimnej ściany, Harry przybliżył się do mnie tak, że czułam jego ciepły oddech na szyi. Czułam jak dotyka moje ucho ustami, na co cały organizm ogarnęło ciepło. Zaczął szeptać, a ja pokiwałam głowa w geście zrozumienia. Przyparł mnie do ściany jeszcze mocniej i zaczął całować moje ucho, potem szyję i doszedł do ust. Całował namiętnie, w każdej części ust czułam jego ciepłe wargi.
-Nie teraz.-powiedziałam w jego usta. Chłopak uśmiechnął się i odsunął ode mnie splatając nasze palce.
Poszliśmy dalej, weszliśmy do biura Harry'ego, a raczej jego byłego biura. Na środku stał Electro, a naprzeciwko nas Menten.
-No proszę, proszę cóż za zmiana sytuacji. Przyznasz, że wykombinowaliśmy to genialnie. Prawda?-powiedziałam z twarzą wyrażającą pewność siebie i chytrym uśmiechem, przybliżyliśmy się do niego.
-Prawda w oczy kole.-powiedział bez emocji Electro.
-Kochana dobra wróżka spełnij nasze życzenie, chcemy się dostać do projektu.-powiedział Harry.
-Jak śmiecie tutaj przychodzić kanąbrnę, niegodne, wadliwe, wybryki natury?-krzyknął facet w garniturze. Harry pościł mnie, a ja wyciągnęłam pistolet z tylnej kieszeni i wycelowałam w mężczyznę. Ręka zaczęła mi drzeć, a ja straciłam połowy pewności siebie.
-Dasz radę, wierze w Ciebie.-usłyszałam szept przy uchu, a ciepły oddech Harry'ego rozniósł się od szyi, aż po moje nogi. Zaczęłam oddychać szybciej, klatka piersiowa nie miarowo podnosiła się i opuszczała.-Dasz radę.-powtarzał mi. Zamknęłam oczy i pociągnęłam za spust. Słyszałam tylko strzał i dźwięk upadającego ciała.
-Jestem z Ciebie dumny.-powiedział i pocałował moją skroń. Harry objął mnie ręką na biodrze i podeszliśmy do Max'a, chłopak przyłożył pistolet do szyi faceta, a ja włożyłam swój do tylnej kieszeni.- Oh przepraszam, zła odpowiedź.-powiedział Osborn.
Harry zaczął gwizdać, a ja otworzyłam oczy. Przy nieżyjącym Menet'em klęczał Electro i pocierał ręce. Do nieprzytomnego ochroniarza podszedł Harry i również zabrał pistolet. Potem podszedł do mnie i przytulił.
Elektro przyłożył dłonie do miejsca, w którym powinno być serce i poraził go prądem. Przestraszony facet trząsł się. Widziałam przerażenie w jego oczach, które błądziło po naszych twarzach.
-Zapraszamy na rundę dodatkową. Przejdziemy się.-Mężczyzna wstał, a Harry złapał mnie za rękę i wyszliśmy z gabinetu.
-Cała sieć jest twoja.- powiedziałam do Electro.
Wyszliśmy z gabinetu i szliśmy między blatami z różnymi mieszankami, komputerami i badaniami. Weszliśmy do windy, a Matan wpisał: Projekty specjalne. Winda ruszyła, a my zjechaliśmy na sam dół. Drzwi otworzyły się i weszliśmy do przestrzennego pomieszczenia z mnóstwem drzwi. Cały pokój utrzymany był w ciemnych kolorach.
-Daj mi jad pająka.-powiedział Osborn trzymając pistolet z tyłu głowy mężczyzny.
-Co to jest?-spytałam rozglądając się.
-Przyszłość.-odpowiedział jednym słowem. Szkole drzwi odtworzyły się.
W środku stał pojemnik. Otworzył go i wewnątrz stały buteleczki z zielonym jadem pająków.
-Przygotuj jeden.-rozkazał blondyn.
-Nie zadziała. Poza ludziach próbowaliśmy na wszystkim.-powiedział i chwycił pistolet z igłą.
-Na ludziach też, ale jesteś za głupi żeby o tym wiedzieć.-powiedziałam.
Mężczyzna otworzył jeden flakonik i włożył do igły. Harry zdjął swoją kurtkę i podał mi ją.
-Załóż ją.-Chwyciłam ubranie i założyłam na ją na siebie. Była trochę za duża, dlatego podwinęłam trochę rękawy.- Zrób mi zastrzyk.-mężczyzna się obrzucił przodem do mojego chłopaka, a lufę miał przyłożoną do serca. Trzęsącymi się rękoma wbił igłę w przedramię chłopaka i wprowadził jad prosto do żyły. -I miałeś to cały czas.
Oczy powiększyły mu się, rana na szyi powiększyła się, a żyły stały się bardziej widoczne, prawie fioletowe. Nagle padł na ziemię zrywając z siebie koszulkę. Nie wiedziałam co robić. Mężczyzna chciał wykorzystać sytuację i pobiegł do windy. Włączył alarm i chciał wyjechać, jednak wyciągnęłam pistolet i bez zastanowienie strzeliłam do faceta. Ten padł na podłogę w windzie, ta się zamknęła i pojechała w górę. Światła co chwilę zaczęły się zapalać i zgaszać świecąc czerwonym światłem. Chłopak wił się na podłodze krzycząc, a ja nie wiedziałam co robić. Wypuściłam broń z ręki i podbiegłam do Harry'ego. Poczułam na moich policzkach ciepłe łzy. Blondyn chciał doczołgał się do jakiejś zbroi. Krzycząc z bólu ubrał się w zbroję. Po chwili widziałam ulgę na jego twarzy. Żyły na twarzy i szyi były bardziej widoczne, miał strasznie suche usta. Włosy opadały mu na twarz, źrenice zmniejszyły się, a rana na szyi była większa. Miał strasznie cienie pod oczami, gorsze niż kilka dni temu. Wstałam z podłogi, a chłopak podniósł na mnie wzrok. Ruszyłam w jego stronę, a on do mnie, policzki nadal miałam mokre od łez. Chłopak przytulił mnie i szepnął.
-Proszę Cię, nie płacz. Wszystko jest dobrze.-uśmiechnął się.
Starłam słoną wodę z policzków, a Harry wziął dwie deski latające w powietrzu. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na górę, tam postawił je na ziemi, stanął na jednej i pomógł mi wejść na drugą. Wylecieliście z budynku robiąc nie małe zamieszanie, nie licząc odłączonego prądu. Polecieliśmy w stronę fabryki energetycznej. Całe miasto nie było oświetlone tak ja zawsze. W żadnym z okien wysokich budynków nie palio się ani jedno światło. Panowały istne egipskie ciemności. Nigdy nie widziałam miasta w takim stanie w jakim znajduje się teraz.
••••••••••••••••••••••••
Hej!Ciekawi ci będzie dalej?
Czytające ciąg dalszy!Pa!
CZYTASZ
Dangerous love |Harry Osborn|
FanficA co jeśli główna bohaterka będzie tą złą? Tą co pomoże zrujnować cały Nowy Jork? Zakocha się w tym niebezpiecznym? Zacznie zabijać? Stanie się wrogiem słynnego Spider-man'a? Będzie dążyć, aby go zniszczyć? Czy z miłości popełni zbrodnie? Czy jej uk...