"Szeretlek" - cz. II

509 62 91
                                    

Elizabeta leżała na kanapie, czytając książkę. Wcześniej zrobiła sobie herbatę, która obecnie stygła na stoliku obok. Za oknem było już ciemno, dlatego w pokoju zapalone było światło. Z błogiego spokoju wyrwało ją pukanie do drzwi.

Postanowiła je zignorować. Nie mając ochoty z nikim rozmawiać, wróciła do czytania. Robiło się jednak coraz głośniej. Ktokolwiek stał za drzwiami, musiał być mocno zdesperowany. Z uporem godnym wariata walił w wejście, szarpiąc czasem za klamkę. Dziewczyna zaczynała obawiać się, że zaraz je wyważy.

Westchnęła ciężko, odkładając książkę na stolik. Pukanie było coraz głośniejsze, a im bliżej drzwi była, tym lepiej słyszała krzyki za nimi. Szybko poznała, że to Gilbert wykrzykuje jej imię. 

- Czego ty chcesz?! - zapytała, gdy już stanęli twarzą w twarz

Zauważyła jak bardzo chłopak jest zdyszany i wyraźnie zmęczony. Zgiął się w pół, starając się złapać oddech. Sprawiło to, że dziewczyna nieco złagodniała.

- Musisz mi pomóc! - powiedział w końcu, w dalszym ciągu oddychając ciężko

- Ale co się stało?

Albinos wyprostował się w końcu. Elizabeta zauważyła, że jej kolega jest czerwony i spocony, co było zapewne wynikiem biegu. Chłopak najwyraźniej zdał sobie sprawę, że ta już na niego nie nakrzyczy, gdyż po cichu odetchnął z ulgą.

- Twój, pożal się Boże, psiapsi ukradł mi portfel! - stwierdził w jednym wydechu

Dziewczyna zamrugała kilka razy, patrząc na niego z niedowierzaniem. Widząc jego gniew, a jednocześnie przerażenie, nie potrafiła się nie uśmiechnąć.

- Co cię tak cieszy?!

- To było do przewidzenia. - oznajmiła z niewinnym uśmiechem - W końcu niecodziennie zasypiasz na drzewie blisko centrum.

Już miał odpowiedzieć, jednak sam nie wiedział co. Otwierał więc usta, by po sekundzie je zamknąć i tak w kółko, aż Elizabeta nie wybuchnęła śmiechem. W jej oczach wyglądał dość żałośnie, a jednocześnie komicznie. 

Chłopak patrzył na nią z wyraźnym niezadowoleniem, podczas gdy ta śmiała się w najlepsze.

- Dobrze, pomogę ci. - powiedziała w końcu, nieco poważniejąc, jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy - Ale niczego nie obiecuję.

Gilbert spojrzał na nią z niedowierzaniem, po czym uśmiechnął się delikatnie. 

- Danke Elka.

Ruszyli w kierunku miejsca zamieszkania Łukasiewicza. Droga nie była długa, jednak przez cały ten czas Gilbert wpatrywał się w Elizabetę. Ona jako jedyna potrafiła połączyć upór i waleczność z delikatnością i kobiecością. Była piękna i dzielna, czyli jego ideałem. Od zakończenia II wojny światowej nie potrafił pozbyć się wrażenia, że to właśnie ona jest mu pisana. Ironią był fakt, że znali się od zawsze, a on zrozumiał to dopiero teraz.

Ona natomiast nie miała głębszych przemyśleń. Chciała mu pomóc ze względu na to, że było go jej zwyczajnie szkoda. Fakt, w pewnym stopniu go lubiła, jednak miała do niego ogromny żal. Ich historia nie była wcale różowa, a okrucieństwa jakich dokonał Gilbert wraz z bratem sprawiły, że Elizabeta nigdy nie patrzyła na niego tak samo. W jej oczach stracił tą niewinność, którą miał jako dziecko. Ale mimo to, nie odmówiłaby mu pomocy, czego dowodzi obecna sytuacja.

W końcu dotarli. Z mieszkania Feliksa dochodziła głośna muzyka, a z okien wyraźnie widać było jaskrawe kolory przysłaniające salon, który zazwyczaj było przez nie widać. Beilschmidt i Hedervary wymienili zdziwione spojrzenia, po czym weszli po schodach prowadzących do drzwi wejściowych.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 25, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

[APH] PruHun "Szeretlek"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz