-Wow- tylko tyle powiedziała moja przyjaciółka patrząc na olbrzymią posiadłość z której wydobywała się głośna muzyka. Wszędzie stały samochody. Na gigantycznym podjeździe, krawężnikach, a nawet na trawnikach okolicznych domów.
-Ciekawe czyj jest dokładnie - dodała
-Słyszałam, że kolegi Chrisa - powiedziałam cicho. Na dźwięk jego imienia dziewczyna popatrzyła na mnie ze znajomym błyskiem w oku, i już żałowałam, że w ogóle się odezwałam.
-I co tam jest dokładnie między wami? Wahałam się czy ci to mówić, ale kiedy opowiedziałaś mi co się dzisiaj stało, zaczęłam się zastanawiać czy ten chłopak naprawdę na to zasługuje - przygryzła nieśmiało wargę i spojrzała na mnie pytająco
- Sama mówiłaś, że zranił wiele dziewczyn, w tym twoją koleżankę - próbowałam się jakoś bronić
-Prawda, ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, co on zrobił tobie? Nic. A ty założyłaś, że należy go zniszczyć - dodała z oskarżycielską nutą w głosie
-Bonnie j..ja.. po prostu lubię tą kontrolę którą nad nim mam. Patrzenie jak największy fuckboy w szkole spuszcza przed tobą głowę jest..podniecające? Nie obchodzi mnie czy na to zasłużył czy nie, chce się tylko z nim trochę pobawić -wpuściłam z płuc powietrze, uświadamiając sobie, że cały ten czas miałam je wciągnięte
-Wiem co możesz o mnie myśleć, ale ja nigdy nie mówiłam, że jestem dobrą osobą. Już nie - dodałam cicho
- Proszę cię uważaj. Naprawdę nie potrzeba wiele, żeby się zakochać. Wystarczy maleńka iskra - nigdy wcześniej nie słyszałam u niej tak poważnego tonu. -A z tego co widzę, jakieś uczucia do niego żywisz- uśmiechnęła się i poprawiła bordową szminkę.
-Nigdy nie zakocham się w Chris'ie Schistad'ie - nie mogłam uwierzyć, że coś takiego powiedziała
-Nigdy nie mów nigdy Martinez - jej słowa dotarły do mnie w tej samej chwili, w której z budynku wydobyły się pierwsze nuty ,,Never Say Never'' The Fray. Głęboko pod skórą czułam, że to nie był przypadek. Czy miałam racje, dowiecie się później.
*********
Stałyśmy z Bonnie przy drink barze. Ona zamówiła sobie margaritę, ja postanowiłam dzisiaj pasować, więc wzięłam tylko koktajl z papai. Zjechała się tu chyba cała szkoła, ale z racji tego jak duży był ten dom nie czuć było tłoku.
-Laska, powinnaś wypić chociaż shota na rozluźnienie- dziewczyna zabawnie poruszyła brwiami.
-Nah, dzisiaj nie bardzo mam ochotę - powiedziałam zgodnie z prawdą
-Przyda ci się. Nasz ulubiony dupek patrzy na ciebie-
-Rozumiem, że Chris?- triumfalnie podniosłam kąciki ust w górę i upiłam łyk koktajlu.
- A kto inny. O kurwa, Harry pieprzony Collins idzie tutaj - widziałam jak bardzo się tym przejęła.
- Jest coś o czym ci nie wspomniałam... - nie zdążyłam dokończyć bo obok mnie stanął Harry.
-Hej piękna - cholera, czy on musiał pokazywać te swoje dołeczki za każdym pieprzonym razem, kiedy się uśmiechał?
-Hej Collins - przywitałam się. -To jest Bonnie moja przyjaciółka. Spojrzał na nią badawczo a potem przedstawił się i..pocałował ją w dłoń. Ten chłopak uwielbiał mnie zaskakiwać.
-To ja chyba zostawię was samych - blondynka wzięła swojego drinka, puściła mi porozumiewawczo oko i wmieszała się w tańczący tłum
-Więc, co cię do mnie sprowadza- pytająco uniosłam jedną brew
-Po pierwsze, wyglądasz tak pięknie, że nie mogłem się powstrzymać przed podejściem. Po drugie, szkoła organizuje 4 dniową wycieczkę w góry na którą cię zapisałem, i nawet nie próbuj protestować. Mogę też zapisać twoją koleżankę jeśli chcesz. A i..naprawdę chciałbym zabrać cię na randkę- starał się być pewny siebie ale nie bardzo mu to wychodziło, co sprawiało, że był jeszcze bardziej uroczy.
-No nie wiem... - przygryzłam nerwowo dolną wargę, bo naprawdę rozważałam tą propozycję, co było doprawdy przerażające.
-Roni proszę, jedna randka , nic więcej. Po prostu się zgódź- musnął dłonią mój policzek, a ja gorączkowo się zastanawiałam co zrobić. Nie chciałam żeby mu za mocno zależało, bo bałam się, ze go zranię. Zabawne, że zupełnie na odwrót wszystko się miało do Schistad'a.
-Niech będzie, jedna randka i nic więcej - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wymieniliśmy się numerami telefonów, po czym odszedł żeby kupić sobie piwo.
-Widzę, że jednak przyjęłaś moje zaproszenie księżniczko - przede mną stanął ten dupek Chris i myśląc, że to na mnie zadziała oblizał usta. -Widziałem też jak gadasz z tą cipą Collins'em - dodał po chwili
-Zaproszenie przyjęłam, ale nie twoje. Ty naprawdę myślisz, że jesteś pd niego lepszy? - zaśmiałam się kpiąco, co tylko bardziej go zdziwiło albo zabolało. A może jedno i drugie. Westchnął i przejechał dłonią włosy. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, i chyba zbierał się, żeby mi coś powiedzieć.
-Nie bądź taka trudna. Przejdź się ze mną, to pogadamy jak normalni ludzie . Powinniśmy trochę się poznać, w końcu nie wiemy czy nie będziemy razem w pokoju na wycieczce - moja zszokowana mina mówiła mu chyba wszystko.
-Nie wiedziałaś, ze domki w których będziemy mieszkać są 2 osobowe i koedukacyjne? - zaśmiał się przyjaźnie i okey, w tej chwili nie był aż tak denerwujący
- Umm, zapomniałam - skłamałam przekonująco
-To.. idziemy? - jego głos brzmiał szczerze, a czekoladowe oczy wyczekiwały odpowiedzi. Czy wspominałam, jak bardzo kocham czekoladę?
-Okey - wzruszyłam ramionami i ruszyłam przodem w stronę wyjścia. Oficjalnie zwariowałam.
*********************
Następny rozdział będzie z perspektywy Chris'a :D Jakie są wasze wrażenia?
misstommeraas
CZYTASZ
My rules | Chris Schistad |
Fanfiction- Nie graj ze mną skarbie -wyszeptałam mu, jednocześnie muskając ustami płatek jego ucha - Czemu?- spytał, walcząc ze sobą, ale ja wiedziałam, że był na granicy. Musiałam ją złamać. - Bo to moja gra i tylko ja znam zasady