6

511 15 2
                                    


Siedziałam po turecku na tak dobrze znanym mi łóżku, prowadząc wewnętrzną walkę, czy podzielenie się z kimś moimi uczuciami było jednak dobrym pomysłem.

- Mów co cię tak trapi Martinez - Booni umiała bezbłędnie wyczuć w ludziach zmianę jakichkolwiek emocji.

- Umm, wszystko w porządku - skłamałam. Nie lubiłam tego robić, ale czułam strach przed powiedzeniem jej, co chodziło mi po głowie. Blondynka westchnęła,  i wzięła mnie za rękę

- Mnie nie oszukasz. Znam cię za dobrze, i wiem, kiedy coś jest nie tak - spojrzała mi w oczy i dodała - Powiesz mi, kiedy będziesz gotowa. Chcę tylko  żebyś pamiętała, że zawsze jestem tutaj dla ciebie- byłam cholernie wdzięczna losowi, ze mam kogoś takiego jak ona, choś wiedziałam, ze na to nie zasługuję

Stłumiłam krzyczące w mojej głowie wyrzuty sumienia, zmieniając tor rozmowy

- Co ubierasz na jutrzejszą imprezę ? - wiedziałam, że tego tematu moja przyajaciółka nie odpuści. Trafiłam idealnie, bo jej oczy zaiskrzyły z podekscytowania

Następna godzina minęła nam na przymierzaniu 3/4 szafy jej szafy

***
Rano obudziłam się obok Boonie - nie miałam ochoty  wieczorem wracać do domu sama, więc zostałam u niej na noc.
 
***
Nawet nie wyobrażacie sobie, jaka byłam  szczęśliwa kiedy zadzwonił dzwonek na długą przerwę. Jeśli można czegoś naprawdę nienawidzić, to u mnie była to historia. No bo  po co zaśmiecać sobie głowę zbędnymi datami, i wojnami. Wszystko i tak zawsze sprowadza się do pieniędzy, władzy, terytorium albo.. kobiet. Bo to właśnie my potrafiłyśmy i nadal potrafimy mieszać w męskich głowach i owijać ich sobie wokół palca tak, aby robili to co chcemy. Przynajmniej ja umiem.

Siedziałam w samym centrum stołówki, bo mimo, ze byłam w 1 klasie, znajdowałam się na samym szczycie społecznej hierarchii. Ludzie często o mnie mówili. Dziewczyny mnie nienawidziły, bo byłam najgorętszą dziewczyną w całej szkole. Najzabawniejsze że, właśnie przez to chłopcy mnie uwielbiali - piękna, tajemnicza,  niezdobyta - jednym słowem, idealna.

Czekając na Bonnie, zastanawiałam się, nad jakże interesującym kolorem  lakieru do  paznokci, gdy poczułam zapach jakichś drogich, męskich perfum. Podniosłam wzrok i napotkałam te zielone, głębokie, hipnotyzujące oczy, które tak perfekcyjnie  pasowały do ich posiadacza.

- Witaj Roni. Ostatnio los nie chciał abym na ciebie wpadł ,więc postanowiłem sam się tym zająć - powiedział to wszystko uśmiechając się, i cholera, wiem , że to słabe,  ale te jego dołeczki skutecznie mnie rozpraszały

- Nie powinniśmy igrać z losem  Harry - uśmiechnęłam się zadziornie. Lubiłam flirt i tą damsko- męską grę,  dopóki nie zaczynało robić się to poważne z ich strony. Z mojej nigdy nie było.

-W tym wypadku chyba jednak zaryzykuje.

- Szkoda, ze muszę cie zawieść, bo tylko zmarnujesz swój czas - instynkt mówił mi, ze muszę trzymać go na dystans

- Pozwól, że sam o tym zdecyduje- przysunął się bliżej z tym natarczywym wzrokiem skierowanym na moje usta

-Cokolwiek- powiedziałam i wstałam aby odejść. Mogę przysiąc, że przez jego twarz przeszedł grymas niedowierzania i zawodu

- Przyjdź  dziś na imprezę do the penetrators - spojrzał proszącym wzrokiem, po czym zrobił coś, co kompletnie mnie zaskoczyło. Złapał mnie za rękę. Cholera, trzymał mnie za rękę i ewidentnie zależało mu żebym tam była. Przysięgam, pierwszy raz w życiu zabolało mnie serce na myśl o tym, co miałam zrobić.

- Do widzenia Harry - powiedziałam beznamiętnie i odeszłam w stronę wyjścia, zostawiając go skonsternowanego.
Najgorsze było to, że nie wiedziałam czy moje zachowanie to czyste aktorstwo, czy jednak przejaw  jakichś uczuć. Bałam się, że to drugie.

***
Z burzą myśli w głowie, skierowałam się do łazienki gdy wpadłam na kogoś wychodzącego z męskiej kabiny. Oczywiście nie był to nikt inny, niż Chris dupek Schistad.

-Ugh, to ty Schistad - spojrzałam na niego z dozą szczerej, czystej niechęci.

- Hej skarbie. Widzę, że nadal masz zamiar udawać, że cię nie obchodzę- oblizał usta, po czym przysunął  się bliżej tak, ze z łatwością mógł wpić się w moje usta.

- Widzisz, akurat w twoim przypadku to nie udawanie - mimowolnie pomyślałam o Harrym - ja po prostu nie gustuje w chodzących chorobach wenerycznych - po sposobie w jaki na mnie spojrzał, wywnioskowałam, że go to zabolało. Taki był plan.

Pochylił się do do mojego ucha tak,  jak tego dnia gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

- Skąd możesz wiedzieć w kim gustujesz, kiedy nie masz żadnego rozeznania? - na jego twarzy pojawił się  bezczelny uśmiech, który miałam w planach zdjąć.

- Współczuje ci wiesz? Nie masz pojęcia w jakie gówno się pakujesz, C h r i s - z premedytacja zaakcentowałam jego imię  - zadziałało - na poczułam jak jego oddech zadrżał

- Nie graj ze mną, skarbie - wyszeptałam mu, jednocześnie muskając ustami płatek jego ucha.

-Czemu? - spytał, walcząc ze sobą, ale ja widziałam, że był na granicy. Musiałam ją złamać.

- Bo to moja gra i tylko ja znam zasady - uśmiechnęłam się i spojrzałam na jego usta, jednocześnie oblizując swoje. Obserwowałam jak pęka, i  z zamkniętymi oczyma przybliża swoją twarz aby mnie pocałować.  Przez sekundę  w mojej głowie pojawił się pomysł, aby mu na to pozwolić, ale patrzenie jak się męczy, było od tego dużo lepsze. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

W momencie w którym złapał dłońmi moje policzki, a  na czole pojawiła mu się drobna zmarszczka, odepchnęłam go. Gdyby nie to, że jako fuckboy zranił w swoim życiu już mnóstwo dziewczyn, było by mi nawet trochę głupio.  W obecnej sytuacji jednak nie było.

Stał tam, z opuszczoną głową i rękami w kieszeniach. Chyba pierwszy raz w życiu ktoś go odtrącił. Zamierzałam zaprzyjaźnić go z tym uczuciem.

Odwróciłam się aby odejść, ale usłyszałam słowa, które lekko mnie zaskoczyły

-Przyjdź dziś na imprezę- wymówił to prawie niedosłyszalnie , ciągle patrząc w podłogę . -Proszę- dodał podnosząc wzrok i patrząc na mnie tymi wielkimi brązowymi oczami. Była w nich jakaś  iskra nadziei, i po mimo tego, jakie miałam plany w stosunku do niego, to zgaszenie tej iskry było czymś zbyt brutalnym.

- Może, Chris - mój ton był zdecydowanie zbyt ciepły. Po tych słowach wyszłam na szkolny dziedziniec i  złapałam taksówkę, aby zdążyć uszykować się na imprezę. Wiedziałam, że się tam znajdę w momencie, w którym Harry mnie o to poprosił. Nie Chris.


*****************************

Dzisiaj dużo dłuższy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba :) Czekam na wszelkie komentarze :D

misstommeraas







My rules | Chris Schistad |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz