Następnego dnia wstałam punktualnie o 5:00. Nie mam pojęcia jak udało mi się wstać o tak wczesnej godzinie. Wylot miał być dopiero o 6:30 więc spokojnie zdążyłam się ubrać i wykonać całą poranną rutynę. Miałam na sobie czarne rurki z dziurami, czarny t-shirt z adidasa i czarno-czerwoną koszulę w kratę. Usiadłam na łóżku i zaczęłam jeździć wzrokiem po pokoju. Ten pokój to chyba jedyna "rzecz" której będzie mi brakować. Nagle zawibrował mi w kieszeni telefon, wyjęłam go i odblokowałam. Moimi oczom ukazało się 15 nieodebranych wiadomości. Zgadnijcie od kogo ? Od mojego szanownego ojca. Szkoda tylko, że przypomniał sobie o mnie dopiero dzień przed moją wyprowadzką. Tak czy inaczej musiałam sprawdziłam ich treść, wiadomości nie zawierały żadnych informacji. Tak właściwie to one nic nie zawierały, ani słów, ani sensownych zdań, tylko szeregi wciskanych na oślep liter.
No tak czego mogłam się spodziewać po ojcu narkomanie, pewnie znowu się naćpał.
Westchnęłam głośno i spojrzałam na zegarek była 5:30. Chwyciłam moje walizki i powoli zaczęłam znosić je na dół. Na schodach zaczepiła mnie moja mama.
- Daj kochanie pomogę ci-powiedziała kobieta i wzięła ode mnie jedną walizkę.
- Poradzę sobię-odpowiedziałam oschle i wyrwałam jej walizkę nie przestając schodzić na dół.
- Madison daj spokój. Wiesz, że robię to dla twojego dobra !!
Jasne chyba dla swoich przyjemności i chorych zachcianek, a nie dla mojego dobra-na szczęście tego już nie powiedziałam.
Mama jeszcze coś krzyczała w moim kierunku, ale średnio mnie to interesowało.
Pierdol, pierdol ja posłucham...
Zazwyczaj miałam dobry kontakt z matką, ale kiedy rozstała się z ojcem coś się popsuło. Krótko mówiąc zaczęło ją cholernie jebać. Od rana do nocy siedzi w pracy, w sumie zawszę dużo pracowała, ale bez przesady. Poza tym wymyśla jakieś chore fanaberie. Zrobi wszystko żeby ojciec nie miał z nami żadnego kontaktu, poczynając od wyprowadzki na drugi koniec świata. Z jednej strony się jej nie dziwię, bo też nie mogę na niego patrzeć, ale niech nie przesadza, na pewno znalazły by się jakieś inne rozwiązania. Szkoda gadać...
*godzinę później*
Stałam na lotnisku i czekałam aż zaczną wpuszczać do samolotu. Była już 6:34, a przed nami były jeszcze wszystkie procedury niezbędne do wylotu. Standardowo samolot miał opuźnienie. Nie żeby mi się gdzieś spieszyło, ale nienawidzę tak bezczynnie czekać.
Po upływie około 40 minut siedziałam już w samolocie. Pierwszą godzinę lotu praktycznie cały czas gapiłam się w okno, co jakiś czas spoglądając na moją mamę siedzącą obok mnie. Po czasie udało mi się zasnąć. Nie mam pojęcia ile tak spałam, ale sądzę że długo. Obudził mnie ogromny hałas podczas lądowania. Kurwa "najlepszy" moment w czasie całego lotu. Wyczujcie ten sarkazm :).
Zatkałam uszy i spokojniej czekałam aż wylądujemy.*10 minut później*
Siedziałam już na lotnisku w Walii i czekałam za rodzicielką, która poszła po nasze bagaże. Rozglądałam się dokoła i uważnie przyglądałam się każdej nawet tej najmniejszej rzeczy. Niby wszystko takie same a jednak inne.
Nie żeby coś ale musiałam wtedy wyglądać jak małpa, która pierwszy razy widzi na oczy cywilizację.
Kokodżambo, dziecko buszu :D.
CZYTASZ
Thinking out loud | L.D
FanficPiętnastolatka Madiosn Green od dziecka nie potrafiła odnaleźć się w towarzystwie innych ludzi, przez co miała problemy w kontaktach z rówieśnikami. Pozornie cicha nieśmiała dziewczyna nie dopuszczająca do siebie nikogo obcego. Kiedy jej rodzice się...