- Co ty odwalasz? - Zapytał Hil.
Leo uśmiechnął się. - Pokazałem ci co jeszcze wywołuje strach... Kiedy widzisz swojego przeciwnika i nie widzisz w nim strachu. -
Skorpion spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Widziałeś we mnie strach? -
Morlun kiwnął głową. - Tak... Bo widzisz... Bo to, że się nie boisz nie polega na tym iż blokujesz i nie dopuszczasz do siebie tej emocji, lecz na tym, że uznajesz swój strach. Musisz uznać, że się boisz i powiedzieć sobie, że jest coś silniejszego niż strach. - powiedział.
Hil parsknął. - Mędrzec się kurna znalazł. -
- Nie żaden mędrzec... Ale wiem, że kiedy blokujesz strach, on przejmuje nad tobą kontrolę. - odpowiedział Leo.
- Dobra dobra. Idziemy dalej, bo mamy jeszcze sporo do zrobienia. - powiedział Skorpion.
Morlun kiwnął głową. - W porządku, ale zanim pójdziemy powiedz mi. Skoro pomieszczenie jest magazynem sklepu to czy każdy nie może sobie tak po prostu wejść do was? Drzwi są na widoku... -
Hil uśmiechnął się. - Jakie drzwi? - zapytał.
Leo spojrzał na niego ze zdziwieniem. - No przecież te, które tam... Są - powiedział wskazując miejsce, gdzie wcześniej znajdowały się drzwi. - Gdzie one są? - zapytał.
- A bo widzisz... Nie jesteśmy tak głupi za jakich nas masz. Umiemy się zabezpieczać. - odpowiedział Skorpion.
- Dobra Dobra... Na czym to polega? - rzekł Morlun.
Hil wskazał na ścianę. - Dotknij jej... I sam zobacz. -
Leo podszedł do sciany, przyłożył do niej dłoń. Powoli szedł wzdłuż niej... W pewnym momencie poczuł pod palcami zmianę powierzchni, a ściana jakby zafalowała. Odsunął się, spojrzał na Skorpiona. On zaś kiwnął głową. Podszedł więc Morlun do ściany i przyłożył do niej dłoń, ściana ponownie zafalowała, pchnął dłoń do przodu. Palce zniknęły w ścianie, która zaczęła drgać, i w pewnym momencie zniknęła ukazując jego oczom drzwi.
- Hologram. - skomentował Hil.
Leo spojrzał z podziwem. - Czyli technika poszła do przodu. -
Skorpion podszedł do niego. - Nawet nie wiesz jak bardzo. -
Morlun zaś pokręcił głową. - Świat może i idzie do przodu, ale ludzie... Ludzie nadal tacy sami. -
- Być może... Choć do zbrojowni, znajdziemy tam coś dla ciebie. - odpowiedział Hil.
*
Poprowadził go korytarzami, szli trochę mijając kolejne drzwi i korytarze. W pewnym momencie doszli do drzwi na końcu korytarza. Skorpion nacisnął na klamkę i pchnął je, ich oczom ukazała się wielka sala wypełniona ludźmi krzątającymi się w robocie. Po bokach jakieś drzwi i stanowiska komputerowe, za którymi ludzie pisali coś nieustannie, po za tym biurka, biurka i jeszcze raz biurka.
Leo rozglądał się uważnie. - Co to za miejsce ? - zapytał.
- Przed tobą serce naszej organizacji, ci ludzie, których widzisz są odpowiedzialni za to, że jesteśmy niewidzialną organizacją, za kontakt z informatorami, za monitorowanie miasta... Dużo można by wymieniać. - odparł Hil.
- Rozumiem... Dwa pytania : Gdzie ta zbrojownia? I gdzie Cynthia? W końcu ona mnie tutaj ściągnęła - zapytał Morlun.
Skorpion wskazał na drzwi znajdujące się po lewej stronie. - Tam jest zbrojownia, co do drugiego pytania dowiesz się w swoim czasie... -
Weszli przez wskazane drzwi do sali, w której znajdowały się stojaki z bronią, oraz stoły z wszelakim uzbrojeniem. Przed nimi pojawił się mężczyzna na wózku. - Witam panów. -
Hil wskazał na mężczyznę. - To jest Dixit. Nasz spec od uzbrojenia. Jeżeli potrzebujesz jakiejś broni, a takowej jeszcze nie ma wal do niego. -
Dixit zaśmiał się. - Oczywiście w granicach rozsądku. A tak w ogóle to miło mi cię poznać Leo. Jak już wiesz jestem tu od zabawek. Powiedz mi czym chcesz się pobawić. -
Podali sobie dłonie, a Morlun rozejrzał się dookoła. - Zacznijmy od podstaw... Przydałyby mi się ze dwa noże. - powiedział.
Dixit pokiwał głową. - Dobrze, noże znajdziemy tutaj, gdzie chcesz je umieścić? - mówiąc to podjechał do jednego ze stołów, na którym znajdowały się głównie noże.
Leo zamyślił się na chwilę. - Hmmm... Myślę że jeden w bucie na wszelki wypadek, a drugi w rękawie. -
Dixit sięgał po jedne noży ze stołu, i podał Morlunowi. - Najpierw zajmiemy się tym nożem, który ma się znaleść w bucie. Spróbuj z tym. - powiedział.
Leo chwycił nóż, i włożył go do buta. Po chwili jednak wyjął i pokręcił głową. - Za długi. - skomentował.
Dixit sięgnął inny ze stołu. - Weź ten. -
Morlun przymierzył, pasował. Wyjął ostrze przyjrzał mu się dokładnie. - Piękne wykonanie, ładny, ostry, dobrze w ręce leży. - skomentował.
- Górna półka... - powiedział Dixit - Teraz zajmiemy się nożem do rękawa, czy jesteś otwarty na nowości. - zapytał.
Leo schował nóż do buta, i zaczął oglądać resztę ostrzy znajdujących się na stole. - To zależy. - odparł
- Od czego ? - zapytał Dixit.
Morlun uśmiechnął się. - Od tego czy mnie przekonasz do czegoś. -
Dixit odwzajemnił uśmiech. - Dobrze więc, w takim razie spróbuję. Zdejmij swój płaszcz, i połóż tu na stole. -
- Robi się ciekawie. - skomentował Leo
Dixit złapał Morluna za lewą rękę. - Na tej ma być nóż? - zapytał.
- A i owszem. - odparł Leo.
Dixit chwycił kawałek metalu z innego stołu, przyłożył mu do ramienia. - Przytrzymaj. - powiedział, po czym pojechał w głąb pomieszczenia. Po chwili wrócił z małym urządzeniem, i paroma kablami. - To co właśnie trzymasz to ,,Vibr",czyli materiał z pamięcią kształtu, bardzo wytrzymały.
- Rozumiem. - powiedział Morlun.
Dixit pokręcił głową. - Gówno tam, nie rozumiesz. Patrz... - mówiąc to przyłożył kable do kawałka Vibru. - Masz włosy na rękach? - zapytał.
- Taaaa... - Leo nie zdążył dokończyć bo Dixit odpalił urządzenie trzymane na kolanach. Zaskwierczało, materiał przylgnął do skóry i rozlał się gwałtownie po ręce . - To teraz już nie masz. - powiedział zauważając, że Vibr rozłożył się po całym przedramieniu.
- Co do cholery!? - krzyknął Morlun.
Dixit odwrócił się do stołu. - Bo widzisz, Vibr jest bardzo podatny na ładunek elektryczny, bardzo szybko się nagrzewa. -
- Zauważyłem. - skomentował Leo
- Nie przerywaj mi! - powiedział Dixit. - Jak już mówiłem, Vibr jest podatny. Kiedy nada mu się wysoką w ten sposób temperaturę zbliża się do najchłodniejszego elementu otoczenia, w tym przypadku ciebie. Z tego faktu wiem iż rozłożył się on równomiernie na twoim przedramieniu. -
- Dobra, Dobra... Ale z tego co mówisz to ten materiał jest do niczego. Przez to że w wyższej temperaturze się stopi i nic mi nie da jego wytrzymałość. - rzekł Morlun.
- No właśnie nie, jeżeli teraz na Vibr zadziałamy mieszanką, której składu nie zdradzę, zapamięta on kształt do którego w razie wygięcia będzie wracał w wyższej temperaturze. - wytłumaczył Dixit.
- Wyższej? - zapytał Leo.
Dixit położył rękę na przedramieniu Morluna. - Wystarczy temperatura twojego ciała. -
- No dobra, a po co mi to? - powiedział Leo.
Dixit pokręcił głową. - Masz potężny ochraniacz, oraz mogę ci do niego przyczepić nóż. -
- Jak zrobisz mi takie dwa ochraniacze na obie ręce, a do jednego dodasz nóż, to może... - rzekł Morlun
- W porządku, powinno mi starczyć Vibru. - odparł Dixit
Leo zamyślił się. - Hmmm... Dwa pytania : Macie tak mało tego? I czy to da się zdjąć? -
W tym momencie odezwał się Hil, który już od dłuższego czasu przyglądał się tylko. - Mamy go bardzo mało, przechwyciliśmy to z jednego z tajnych transportów B&L.
Dixit kiwnął głową. - A co do zdejmowania to raczej nie, zostanie na stałe.
- Hmmm... Na stałe? W takim razie na ten czas zrezygnuję z tego pomysłu. - odparł Morlun.
- Twój wybór. - skomentował Hil.
Dixit podjechał do Lea. - Tu masz nóż, czego jeszcze potrzebujesz? - zapytał podając mu ostrze.
Morlun uśmiechnął się. - Łańcuch, potrzebny mi łańcuch.
- Zaraz się tym zajmiemy, tylko ci to zdejmę z ręki. - odparł Dixit.
Leo wyciągnął do niego rękę, ten zaś przy pomocy szczypiec wyjął coś z schowka w urządzeniu. Małą kostkę... Włączył urządzenie, zaskwierczało, przyłożył kostkę do Vibru. Materiał nagle otoczył kostkę, i zamarł w bezruchu.
- Co to jest? - zapytał Morlun.
Dixit odstawił kostkę otoczoną kulą Vibru. - W tej kostce znajduje się ciekły azot. Logiczne, że Vibr do niego przylega. -
- Ciekły azot? Hmmm... Ciekawa sprawa. - zamyślił się Leo.
- Ta... Jaki chcesz łańcuch? - zapytał Dixit.
Morlun obejrzał swoją rękę. - Mocny, małe ogniwa, z kulą na końcu. - odparł.
- Jaka długość? - dopytał Dixit.
Leo wzruszył ramionami. - Ze trzy metry.
Dixit podjechał do stojaka, zaczął przebierać w wiszących na nim łańcuchach. - Ten... Tytanowy, trzy i pół metra. Będzie dobry. - powiedział podając mu łańcuch.
Morlun obejrzał łańcuch, machnął nim parę razy. Założył płaszcz i wsunął do rękawa. - Jest dobry, ale brakuje mi jednej rzeczy... Obciążenia na końcu, łatwiej wtedy nad nim panować, najlepsza by była kula. -
Dixit zamyślił się. - Hmmm... Kula... Na tę chwilę nie posiadam takowej, mogę ci dać hak. Będzie ci służyć jako obciążenie, a i może za dodatkowe uzbrojenie. - powiedział.
Leo spojrzał na podany hak. - Niech będzie, choć niewygodnie będzie go nosić w rękawie. -
- Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. - Odparł Dixit.
Morlun spojrzał na niego. - Masz rację. - powiedział.
- Czego jeszcze ci potrzeba? - zapytał Dixit.
Leo zaś pokręcił głową. - Niczego... To wszystko. -
- Jak chcesz ratować ludzi przy pomocy noży i łańcucha? Staniesz przeciw uzbrojonym ludziom. Czy ty naprawdę jesteś szalony? - wypalił Hil.
Morlun nagle spoważniał, blizna na jego twarzy pociemniała. Zazgrzytał zębami... - Nie przyszedłem tutaj, aby chronić niewinnych. Jestem tu po to, by karać winnych. - spiął trzymany w rękach hak z łańcuchem. - Co do broni, to sam możesz sprawdzić jak moje noże i łańcuch radzą sobie z bronią palną.
Hil poczerwieniał z gniewu. - Dobra! Pokaż więc na co cię stać! -
Dixit wjechał pomiędzy nich. - Panowie, spokojnie, nie zachowujcie się jak dzieci. - powiedział.
Skorpion spojrzał na niego gniewnie. - Nie wtrącaj się Dixit, to nie twoja sprawa. -
Dixit widząc iż nic nie wskóra, odjechał między stoły na w miarę bezpieczna odległość.
- Ukatrupię! - Krzyknął Hil.
Leo uśmiechnął się upiornie. - Twoja wola, daje ci trzy sekundy przewagi.- powiedział. - Raz... -
Skorpion chwycił pierwszy z brzega pistolet.
- Dwa... - kontynuował Morlun.
Hil zdążył włożyć magazynek, i przeładować.
Morlun wyszczerzył się. - Trzy! Graj muzyko! -
Po tych słowach Leo zamachnął się, a z prawego rękawa wyleciał hak na łańcuchu. Hak sięgnął celu... Trafił prosto w pistolet, padł strzał... Lecz pocisk nawet nie poleciał w kierunku Morluna, tylko gdzieś w prawo, natomiast broń wypadła Skorpionowi z rąk. Leo z szybkością kobry zamachnął się łańcuchem. Hil widząc, iż na wysokości jego głowy zbliża się ostry hak, padł na ziemię. Morlun użył łańcucha jak bicza, celując w przeciwnika. Hak wbił się w podłogę tuż przed głową Skorpiona, który wiele się nie zastanawiając chwycił broń przeciwnika i szarpnął. Leo nie przygotowany na taki ruch wypuścił łańcuch, który Hil odrzucił gdzieś na bok. Stanęli na przeciwko siebie, Morlun wyjął z rękawa nóż i zawirował w zabójczym piruecie. Jego przeciwnik odskoczył, i zobaczył na swoim ubraniu linie rozciętego materiału na brzuchu. Rozgniewany sięgnął ręka w kierunku karabinu leżącego na stole, lecz pomiędzy jego dłonią a bronią wylądował nagle nóż. Skorpion spojrzał na grożącego mu palcem wskazującym Lea. Rozpoczęła się walka na pięści. Jeden drugiego to atakował, to sam ataki blokował. Szamotał i się w tym zwarciu, wzajemnie blokując swoje ciosy. W pewnym momencie Hil zamarkował atak w splot słoneczny, gdy Morlun ustawił się w pozycji do obrony on uderzył przeciwnika z całą siłą w zęby. Leo zatoczył się, i przypadł na kolano plecami do rywala. Skorpion podszedł do przeciwnika chcąc chwycić go od tyłu, ale Morlun zdążył oprzytomnieć. Gdy napastnik pochylił się nad nim, ten wyprostował kolana nadal pozostając pochylonym. Hil odrzucony uderzeniem zachwiał się, tę chwilę wykorzystał Leo. Dopadł do niego trzymając w ręku nóż, który trzymał schowany w bucie. Kopnął go z kolana w brzuch, wykręcił rękę i przystawił nóż do gardła.
- Nie przyszedłem tu po to, aby cię zabijać. - warknął Morlun. - Dobrze walczysz... Jak na gówniarza. -
Uchwyt rozluźnił się, a Leo zabrał mu nóż z szyi. - To był tylko pokaz moich umiejętności. - dodał.
Skorpion wyszarpnął się z rąk Morluna. - Idziemy. - warknął.
- Moment, jeszcze jedna sprawa. - odparł Leo zbierając swoje uzbrojenie. - Mam jeszcze do ciebie małą prośbę Dixit. -
Dixit wyjechał z za jednej z szaf na broń. - Tak...? -
Morlun pochylił się nad mężczyzną. - Czy jesteś w stanie zrobić mi rękawice, z których będzie wylatywać ciekły azot? - zapytał.
Dixit szeroko otworzył oczy. - A po co ci to? -
- Niech oni poczują ten chłód, na który mnie skazali lata temu. - odparł Leo
Dixit spojrzał na niego, i chwilę się zastanawiał. - Dobrze, zrobię co w mojej mocy. - powiedział.
- Dziękuję. - rzekł Morlun.
- Idziemy! - warknął Hil.
Leo odwrócił się do niego. - Idę, idę... -
Wyszli ze zbrojowni, szli prosto pomiędzy biurkami. Morlun nagle zatrzymał się. - Zastanawiam się... Jak wy się w ogóle nazywacie? - zapytał.
Skorpion również przystanął, i spróbował zrobić tajemniczą minę. - Jesteśmy ,,Okiem" - odparł.
Leo spojrzał na niego z grymasem na twarzy. - Eeeee... ,,Oko" ? Samo w sobie to mało tajemnicze i groźne. -
- Jak jesteś taki mądry, to powiedz jak powinniśmy się nazywać. - odpowiedział Hil.
Morlun zamyślił się. - Jeżeli już oko to czyjeś... Hmmm... Może... - podrapał się po brodzie. -,,Oko Horusa" - symbol odrodzenia, co pasuje do was, bo chcecie odrodzić to miasto. Jest również symbolem powrotu do zdrowia, co także pasuje wam do idei wyzwolenia miasta. -
Skorpion zmarszczył brwi. - Dobrze więc, w takim razie od dziś jesteśmy ,,Okiem Horusa" -

CZYTASZ
Szary Kruk : Tygiel
ActionLudzie którzy zaznali tygla dzielą się na trzy grupy... Pierwsi byli zbyt słabi i zginęli. Drudzy przetrwali tygiel i stali się silniejsi. A trzeci ? Trzeci zaś pokochali ogień, nie mogą wyjść z tygla... Żyją w cierpieniu. Kim jesteś ty? Kim j...