Rozdział 2

227 16 0
                                    

-Tak więc, witamy w kompani Thorina Dębowej Tarczy panno Lucy....

-Chodź, przedstawię cię reszcie- powiedział Gandalf i poszedł w kierunku kompanii- panno Lucy o to Balin, Dwalin, Bifur, Bofur, Bombur, Oin, Gloin, Ori, Dori, Nori, Kili, Fili, Thorina już poznałaś, no i w końcu nasz włamywacz pan Bilbo Baggins- powiedział lekko zmęczony, w sumie nie ma się co dziwić. W końcu to niezła gromadka. Wszyscy ukłonili się bardziej lub mniej chętnie.
-Lucy Crow, miło mi- wymruczała pod nosem. Podniosła swoją katanę i przywiązała tam gdzie powinna się znajdować czyli na biodrze po lewej stronie. W między czasie podszedł do niej Bilbo.
-Dzień dobry- powiedział uprzejmie- Miło, że będzie pani z nami podróżować- dodał, uśmiechając się do niej. Lucy musiała przyznać, że mały człowieczek był dość sympatyczny.
-Tak, mnie chyba też- uśmiechnęła się lekko- Acz kolwiek mam wrażenie, że nie jestem zbytnio lubiana- dokończyła, drapiąc się nerwowo po głowie. Jakby ją to interesowało, ale lepiej sobie biedy nie napykać w pierwszym dniu.
- Przestań, jestem pewien, że jeśli wszyscy poznają cię lepiej nie będą już tacy, to tylko pozory- poklepał ją po ramieniu.
Dziewczyna przytaknęła. Nie wiedziała czemu, ale od razu poczuła sympatię do niego.
-Ja.. Przepraszam, że pytam, ale..- człowieczek zachęcił ją wzrokiem- Czym jesteś? Wybacz, ale u mnie w świecie nigdy nie widziałam takiego kogoś jak ty i... Oni...- Bilbo spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.
-Jestem hobbitem droga pani, a oni są krasnoludami. Na prawdę nie ma twoim świecie hobbitów, ani krasnoludów?- zapytał, na co ta pokręciła głową- No, a elfy?- w odpowiedzi po raz kolejny dostał przeczącą odpowiedź.
-Niestety Biblo, ale takie rzeczy w moim świecie to bajki i mity- powiedziała, a niziołek nie mógł uwierzyć w to co słyszy- Dlatego byłabym bardzo wdzięczna gdybyś przybliżył mi historię Śródziemia i ich mieszkańców- powiedziała.
-O tak! Oczywiście, byłbym bardzo szczęśliwy!- wykrzyknął uradawany.
-I bardzo proszę, nie nazywaj mnie "panną". Lucy wystarczy całkowicie- powiedziała śmiejąc się.
Hobbit opowiadał swojej nowej towarzyszce od początku do końca. O tym jak powstało Śródziemie, o pierwszych elfach, o tym jak kształtowała się cała historia. Lucy słuchała z zaciekawieniem, notując w pamięci co ważniejsze fragmenty.

*w międzyczasie*

W oddali oparty o drzewo Thorin wpatrywał się w nieświadomą niczego dziewczynę. Nie ufał jej ani trochę, a zwłaszcza po pokazie jaki tutaj dała przed godziną. Przecież nie miał pewności, czy nie zdradzi ich i nie zabije podczas chwili jego nieuwagi. Z zamyślenia wyrwał go Balin.
-Coś się stało chłopcze?- zapytał z niemal ojcowską troską.
-Co o niej myślisz?- zapytał Thorin.
-Na pewno ma jakieś umiejętności walki, sądząc po sytuacji z Dwalinem mogą być one dosyć spore. Acz kolwiek nie znam jej na tyle, żeby powiedzieć, że nie stwarza zagrożenia- rzekł siwowłosy. Młodszy krasnolud pokiwał głową.
-Obserwujcie ją, nie można zostawić jej do końca samej. Nie wiemy co planuje- nakazał, po czym odszedł zostawiając Balina samego.

-To na prawdę niesamowite- rzekła z uznaniem Lucy.
-Tak, wiele rzeczy jest tu niesamowitych, zawsze chciałem odwiedzić Rivendell. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Śródziemiu! A jak twój świat wygląda?- zapytał się, odgarniając karmelowe loki. Na to pytanie mina dziewczyny spoważniała- Znaczy nie chciałem cię obrazić w żadnym wypadku. Jeśli coś źle powiedziałem przepraszam!- hobbit zaczął panikować.
-Nie, nie. To nic, po prostu mój świat jest ponury i niezbyt ciekawy. Jest w nim dużo przemocy, ciągle są wojny, a ludzie są fałszywi i myślą tylko o sobie. Nie mówię, że nie jest piękny, bo jest wiele wspaniałych miejsc, majestatyczne góry, rozległe sawanny i lasy deszczowe, ale to powoli ginie w wyścigu różnych państw, gdzie każdy chce być lepszy od drugiego. Drzewa są masowo wycinane, żeby na ich miejscu powstawały miejsca pod inwestycje, oceany są zanieczyszczane, a zwierzęta giną dla ich skór i poroży- powiedziała, wykrzywiając twarz w grymas.
-OH! To straszne! Przecież tak nie można!- krzyczał, wymachując rękoma. Lucy zaśmiała się widząc przejętego hobbita. Patrząc na niego spostrzegła, że niziołek drży z zimna. Ściągnęła zatem swoją kurtkę i owinęła szczelnie jego ramiona.
-Ależ nie, nie trzeba!- próbował ściągnąć tkaninę.
-Siedź, a nie marudź- wręcz rozkazała.
-Lucy jesteś ranna!- Bilbo wydarł się na cały las, gdy spojrzał na ramię młodej kobiety, na którym znajdowała się dosyć źle wyglądającą rana.
-Co? To nic takiego, zaraz się...- w tej chwili podszedł do nich Gandalf.
-Co się stało drogi Bilbo?- zapytał, wydychając dym z fajki. Za nim stało jeszcze kilku gapiów.
-Lucy, ona jest ranna- powiedział wskazując na rękę dziewczyny.
-Oin!- zawołał starzec- Panna Lucy potrzebuje opieki uzdrowiciela- na co srebrnowłosy krasnolud z trąbką przy uchu skinął głową.
-Nie, na prawdę. Sama się tym zajmę, to nic wielkiego- Lucy cofnęła się o krok.
-Co się tutaj dzieje?!- zagrzmiał głos Thorina, który przepchnął się przez tłum. Fili wytłumaczył wujkowi w czym rzecz, po czym Thorin zmierzył dziewczynę mrożącym wzrokiem.
-Upiera się, że da sobie radę...- wtrącił z dezaprobatą Bilbo.
-Bo dam...- fuknęła.
-To chociaż niech Oin tu będzie, na wszelki wypadek- powiedział czarodziej.

Po wielu Protestach, Lucy w końcu zgodziła się, wiedząc, że nie ma szans w tym starciu. Wyciągnęła swój nóż myśliwski, i odkręciła zakrętkę na końcu rękojeści. W środku znajdowała się igła i nić chirurgiczna. Krasnolud z zaciekawieniem przyglądał się wszystkiemu.
-Przepraszam. Oin prawda? Masz może jakiś środek dezynfekujący i bandaże? Wszystko co miałam prócz tego zostało w moim świecie- powiedziała speszona.
-Oczywiście, co tylko pani potrzebne- pospiesznie zaczął grzebać w swojej torbie, po czym podał Lucy o co prosiła- nie wiedziałem, ze jesteś uzdrowicielką- dodał, dalej przyglądając się jej czynnością.
-Bo nie jestem, ale będąc w wojsku musiałam posiadać pewien zakres wiedzy medycznej- odpowiedziała, zakładając ostatni szef. Faktycznie niektórzy z nich są mili, chętni do pomocy. Ale dalej czuła, że nie wszyscy jej ufają.

Po chwili zjawił się czarodziej i przysiadł obok Lucy.
-Więc jak się czujesz?- zapytał spoglądając na nią z troską.
- Doborze, trochę boli, ale to nic poważnego zapewniam cię Gandalfie- powiedziała spokojnie, patrząc w ciemność.
-Chodź do nas, będzie ci cieplej przy ogniu- skinął w kierunku ogniska i spółki.
-Nie jestem pewna...- wahała się, nie lubiła tłumów. Zwłaszcza jeśli to była banda obcych brodaczy.
-Oj daj spokój. Nie zjedzą cię... No przynajmniej nie wszyscy- zaśmiał się serdecznie.
-Dobrze- westchnęła- Ale nie za blisko...- po czym wzięła swój ubogi bagaż i poszła za czarodziejem.
-O! Panna Lucy!- wykrzyknął Kili.
-Po prostu Lucy- sapnęła, siadając przy palenisku. Wtem podszedł do niej Bilbo.
-Mogę ci oddać swój spiwór, dopóki nie będziesz mieć własnego- wydukał hobbit.
-Dziękuje Bilbo, ale wiele miesięcy spędziłam w terenie i to czasem w gorszych warunkach- zapewniła niziołka.
- To chociaż weź kurtkę, która na dobra sprawę jest twoja- nie przyjmował sprzeciwu, wiec dziewczyna odebrała swoje odzienie i okryła się.
-Radzę się wyspać- burknął Thorin- Jutro ruszamy o świcie.

Kompania po zjedzonej kolacji- która wbrew oczekiwaniom Lucy dostała- udała się na spoczynek. Thorin wziął pierwszą wartę, co w cale nie pomagało jej zasnąć. Czuła na sobie jego przeszywający wzrok, czuła jak wierci jej dziurę w plecach. Jednak zmęczenie wzięło górę i Lucy zapadła w niespokojny sen.


Pisałam i pisałam i w końcu napisałam.
Abaddon

Different WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz