#28

50.6K 2.1K 785
                                    

- O weź jeszcze tą przymierz - polecił mi Kai. Już od kilku godzin chodzimy po galerii i wybieramy ciuchy. Już dawno kupiłam sobie wszystko, co miałam kupić, ale tego cymbała wyciągnąć ze sklepu to się nie da. Ma dwa razy więcej toreb ode mnie. Podziwiam go za cierpliwość i tą zaciętość w szukaniu dla mnie ubrań.

- Nie podoba mi się - skłamałam, nawet nie zerkając na bluzkę, którą mi wybrał. Mam dość. Jestem zmęczona, głodna i wkurwiona. Najchętniej już walnęłabym się do łóżka i oglądała czwarty sezon Teen Wolf. Tak, mam ochotę na Stilesa.

- Kai, proszę cię, chodźmy już - wyjęczałam podchodząc do niego i opierając czoło o jego ramię.

- A ta sukienka? Przymierz - zignorował moją wcześniejszą prośbę i teraz z błyskiem w oku wpatrywał się w granatową sukienkę, idealnie rozkloszowaną na dole. Właśnie taki krój sukienek, lubię najbardziej. Podkreślają moją wąską talię i uwadatniają atuty w postaci piersi i dość szerokich bioder.

Granatowy to był mój kolor, dodawał mi kobiecości i mój przyjaciel doskonale o tym wiedział.

- Będzie dobra - mruknęłam, bo już nie miałam ochoty, po raz nie wiem, który rozbierać się i cokolwiek przymierzać.

- Yhym. Też tak myślę - odezwał się eksperckim głosem Kai - idealna na imprezę.

- Chwila chwila. Jaka impreza? Czemu nic o niej nie wiem? - zapytałam, gdy już szliśmy do kasy.

- Domówka u Nicka. I idziesz - zaznaczył ostro Kai, widząc, że chcę zaprzeczyć. Nie lubię, gdy jest taki stonowczy. Ciężko mu potem odmówić.

- Nie. Nie idę - prychnęłam, a moja mina wyrażała "chyba zwariowałeś".

Zapłaciliśmy za sukienkę i obładowani torbami z zakupami, wyszliśmy z galerii. Jednak Kai nie wsiadł do samochodu, a tylko włożył nasze rzeczy na tylne siedzenia i zamknął spowrotem swoje auto.

- Co jeszcze? - warknęłam niezbyt przyjemnie. W takich chwilach kompletnie tracę chęć do życia. Zakupy kocham, jak każda kobieta, ale spróbujcie pójść do sklepu z gejem. Nie polecam.

- Idziemy coś zjeść - powiedział zielonooki i poprawił swoją kurtkę, po czym objął mnie ramieniem.

Na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Jadłam dzisiaj tylko płatki, które kupiłam rano i teraz czas najwyższy na coś konkretniejszego.

- W takich chwilach naprawdę cię kocham, wiesz? - cmoknęłam blondyna w policzek i udaliśmy się tradycyjnie do Starbucksa.

- Egh - westchnęłam, opadając plecami o oparcie krzesła. Najadłam się i jestem szczęśliwa.

- Proszę, pójdź ze mną do Nicka - poprosił ładnie Kai. A ja na niego spojrzałam i wzięłam łyka mojego shejka waniliowego.

- Nie.

- Dlaczego? - uniósł ręce do góry.

- Dobrze wiesz. Pokłóciłam się z nim i nie chcę z nim rozmawiać. A w ogóle to niby kiedy ta domówka?

- Dzisiaj.

- Pfff - o mało co, nie zachłystnęłam się napojem mlecznym - Taaa, jasne, Kai. Nie ma szans - pokręciłam głową. Informuje mnie o zabawie w ten sam dzień, gdy ona jest i oczekuje, że rzucę wszystko i tak po prostu w godzinę się przygotuję? To tak nie działa.

- Jesteś wredna - powiedział mój przyjaciel i zrobił obrażoną minę, na co przewróciłam oczami.

- Nie przesadzaj - westchnęłam i zaczęłam bawić się słomkową rurką.

Ta mała wrednaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz