Mary, Mary / vancura x polasek

471 34 5
                                    

A Mary, Mary
pachnąca Mary, Mary
ty powiedz mi, kochana, czemu ciągle chcą nas dzielić?

     Wziąłem kolejnego bucha i podałem jointa Viktorowi. Spojrzał na mnie swoimi kochanymi, zjaranymi oczyma i z leniwym uśmiechem wziął go ode mnie. Podparłem głowę na ręce i obserwowałem, jak przykłada blanta do ust, zaciąga się dymem i po chwili wypuszcza chmurkę. Zacząłem się śmiać, bo nawet z iJusta* mu takie duże nie wychodzą.
     Siedzieliśmy w czyimś pokoju, nie wiem nawet w czyim. Piliśmy, jaraliśmy. Nie wszyscy, oczywiście. Tylko ja i Viktor. Stursa przez chwilę robił live'a na Instagramie, ale gdy przyszło zioło, kazałem mu wyłączyć, bo jakby gówniary zobaczyły, to byłaby afera.
     Miałem w chuj dobry nastrój, więc wziąłem okulary Vojtecha, założyłem i zacząłem go udawać. Każdy się śmiał, nawet ci goście, których nie znałem, a i tak z nami byli.
- Jeszcze aparat, baby! - krzyknął Viktor i oddał mi jointa. Zaśmiałem się.
     Wziąłem bucha, i jeszcze jednego, i kolejnego, aż nagle jeb! Wypaliłem całego. Viktor zaczął marudzić, że co ja sobie myślę, że kupowaliśmy razem, ale kazałem mu się zamknąć i iść ze mną po kolejnego. Na wszelki wypadek nie trzymaliśmy ich w tym samym pomieszczeniu, nie byliśmy przecież w Czechach.
- Tomuuuuuuuuuuuś - przymilił się Vojtech, kiedy wstaliśmy, żeby wyjść. On siedział na jakimś fotelu i popatrzył na mnie z miną szczeniaczka.
- Słucham cię, Vojteniu. - Pogłaskałem go po włosach, bo naprawdę wyglądał jak mały pieseczek.
     On się tylko zaśmiał i powiedział:
- A przyniesiesz mi winko?
     Pokiwałem głową i chciałem iść dalej, ale jeden szczegół umknął mojej uwadze: Viktor oparł głowę na moim ramieniu i prawie spał. Pyknąłem go w nos.
- Wstawaj, ruszamy na misję. - powiedziałem.
     Otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
- Zanieś mnie. - powiedział i zaczął się śmiać. Zacząłem razem z nim, ale wziąłem tego barana na barana i jakimś cudem wyszliśmy z pokoju.
     Mniej więcej w połowie drogi Viktor powiedział, że teraz się zmieniamy. Zszedł i stanął przede mną, a ja na niego wskoczyłem.
- Tylko nie obmacaj mi tyłka. - powiedziałem i oparłem się na nim.
- Nie mam aż tak długich rąk - zaśmiał się - ale możemy to zrobić inaczej.
     Kazał mi zejść i stanąć przed nim. Chciało mi się spać, więc w sumie było mi wszystko jedno. Ale myślałem, że obmaca mi dupę i na tym się skończy, a nie że jeszcze zacznie bawić się moimi włosami i pocierać swoim noskiem o mój. Uśmiechnąłem się, bo to było całkiem miłe.
Przybliżył nasze usta do siebie i pocałował mnie. Nawet nie byłem zaskoczony, od razu oddałem pocałunek. Poczułem, jak Viktor się uśmiecha, więc rozchyliłem nasze załączone usta i zacząłem coś bardziej ambitniejszego.
Nasz pocałunek nie był nachalny, ani namiętny. Całowaliśmy się powoli, bo byliśmy zjarani i nic nam się zbytnio nie chciało.
     Oddaliliśmy się od siebie. Spojrzałem na Viktora, którego oczy były tak czerwone i spuchnięte, że gdyby nie ten uśmiech i zapach, można by pomyśleć, że ryczał.
Przejechał językiem po moich wargach, a ja się zaśmiałem, bo to było tak głupie, że nie mogłem się powstrzymać.
- Wracamy do chłopaków czy idziemy gdzieś sami? - zapytał.
- Na razie idziemy po zioło dla nas i wino dla Vojtecha. - odpowiedziałem.
Zrobił smutną minę i pokazał mi wzrokiem wyraźne wybrzuszenie w swoich spodniach. Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.
- To już twój problem. - powiedziałem i puściłem mu oczko. To zdecydowanie nie był tylko jego problem.
     Szybko ogarnęliśmy sprawę z towarem i winem, i wróciliśmy do ekipy. Tam impreza już trwała w najlepsze. Z relacji świadków dowiedzieliśmy się, że Vojtech nie chciał czekać i sam sobie poszedł po alkohol. Wiemy też, że przyniósł tego dużo. Znamy również prawdopodobną przyczynę jego striptizu na stole.
     Usiedliśmy z Viktorem tam, gdzie wcześniej, oparliśmy się o oparcie i że śmiechem obserwowaliśmy poczynania naszego przyjaciela. Zjaraliśmy razem kolejnego jointa i wypiliśmy dwie butelki wina. Nie zauważyłem, kiedy Viktor objął mnie ramieniem i przybliżył do siebie.
Pachniał tak pięknie. Marihuaną i winem.
- Zaraz będziesz tak dla mnie tańczył - szepnął mi na ucho i uśmiechnął się.
Zaśmiałem się i popukałem w czoło.
- Chyba śnisz, kochanie.
     Po kolejnej butelce wina nie miałem wątpliwości, że gdyby teraz mi tak powiedział, od razu bym się rozebrał. Zresztą bluzę już ściągnąłem, tak mi było gorąco.
     Mój Viktor gdzieś zniknął, a ja dołączyłem do tańczących chłopaków. Bardziej skaczących w rytm muzyki i próbujących ustać, ale mniejsza z tym.
- Amore mio! - krzyknąłem, gdy tylko zobaczyłem Polaska w drzwiach.
Posłał mi całusa i gestem kazał mi iść za sobą. Podbiegłem do niego jak najszybciej i zacząłem go całować. Był to zdecydowanie bardziej namiętny pocałunek niż nasz pierwszy, bo alkohol zrobił swoje. Viktor wplótł palce w moje włosy i pociągnął za nie. Uśmiechnąłem się, bo to uwielbiałem. I on o tym wiedział.
     Nawet nie szukaliśmy pokoju, po prostu wleźliśmy przez najbliższe drzwi do jakiejś łazienki i od razu przeszliśmy do rzeczy. Wiele rzeczy można Viktorowi ująć, ale nie to, że robi najlepszego loda na świecie. Byłem już na skraju, kiedy nagle przestał.
- Co ty robisz? - spytałem zdyszany i oburzony.
Polasek wstał i pocałował mnie. Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie pocałował. To było najlepsze, co mnie w życiu spotkało.
Dokończył robotę ręką, nie odrywając ode mnie ust. Nawet gdy miałem ochotę krzyczeć jego imię, nie pozwolił mi na to.
- Czas na ciebie. - powiedział i pocałował mój policzek.
Odwdzięczyłem mu się najlepiej jak umiałem. Wiem, że mu się spodobało.
Ręce pociągające moje włosy i ciągłe jęki wychodzące z jego ust są tego potwierdzeniem.
     Gdy już całkowicie ubrani i spełnieni przytulaliśmy się do siebie, do łazienki wpadł Stursa i zarzygał cały kibel. Zepsuł romantyczną chwilę.
     Zaśmiałem się tylko z mojego głupiego przyjaciela i położyłem głowę w zagłębieniu szyi mojego ukochanego chłopaka. Viktor pocałował mnie w głowę, a ja już wiedziałem, że chcę tak spędzić resztę życia.
     Nagle usłyszałem zachrypnięty głos Polaska.
- Wolę ciebie od marihuany.

______________________________________
*

myślę, że każdy wie, co to iJust, no ale jakby ktoś coś - iJust to lepsza wersja elektrycznego papierosa.
P.s. najlepsza chmurka idzie ze smoka.

Mnie się podoba, wam nie musi.
Buziii.

jump me up | homo one shots (sport)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz