nie poddaj się // nagy x jędrzejczyk

102 14 2
                                    

Zdjęcie w mediach mnie zainspirowało.

Nieprzespane noce, ale zawsze mam po co wstawać
Na mojej hotelowej klamce: "Nie przeszkadzać"

Łatwo jest kochać. Łatwo jest kochać i n a c z e j. Trochę trudniej przedstawić to ludziom. Kolegom. Z drużyny piłkarskiej.
W sporcie, w którym masz być p r a w d z i w y m mężczyzną, jesteś gejem i spotykasz się z kolegą z twojego zespołu.

Takie myśli na treningu nachodziły mnie już mniej więcej od lutego. Odkąd z wzajemnością zakochałem się w Arturze.

Teraz mamy lipiec, a ja wciąż jestem w nim zakochany. Czujemy się ze sobą jak stare, dobre małżeństwo. Kochamy się, wspieramy, ufamy sobie.
Potrafimy się rozbawić, pokłócić i zaraz potem pogodzić.
Potrafimy nie odzywać się do siebie przez kilka dni, a potem skruszeni przeprosić, pocałować się i żyć jak gdyby nigdy nic.

Ale jednego nie potrafimy - wyznać prawdy.
Nasi koledzy myślą, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i dlatego nawet gdy możemy mieć swoje własne, pojedyncze pokoje, to i tak zawsze bierzemy jeden, żeby być razem.
Myślą, że spędzamy ze sobą tyle czasu, bo chcemy zacieśnić przyjaźń.
I myślą, że w nocy oglądamy filmy.

A my wiemy, że oni spokojnie by nas zaakceptowali. Dlatego nasz coming out zbliżałby się wielkimi krokami, gdyby nie jeden mały problem.
Nie mamy pojęcia jak im to powiedzieć.

- O czym tak znowu myślisz? - usłyszałem obok siebie głos Artura.
Podbiegł do mnie o teraz rozgrzewaliśmy się razem.

- O tym całym naszym coming out'cie.

Artur zmarszczył brwi.

- No wiesz, chodzi o to, jak im to powiedzieć.

Jędza biegł przez chwilę w zamyśleniu. Mogłem podziwiać jego twarz w jednym z tych rzadkich momentów, kiedy jest poważna, a nie wygięta w szerokim uśmiechu, który tak bardzo pokochałem.

Kilka sekund później Polak złapał mnie niespodziewanie za dłoń. Odruchowo wyrwałem ją i z bijącym sercem rozejrzałem się wokół. Na szczęście nikt nie zwracał na nas uwagi, mimo że nasze boisko treningowe w Warce było pełne.

Mój ukochany posmutniał.
- Nie chcesz się ujawnić, Domiś?

Gdy dobiegliśmy do rogu na drugim końcu bliska, zatrzymałem się i opuściłem głowę. Oprócz nas byli tam tylko Broziu i Pazdek, lecz oni stali naprzeciwko nas. Rozmawiali o czymś zawzięcie i nawet nas nie zauważyli.

Artur zatrzymał się razem ze mną. Stanął naprzeciw mnie, dotknął mojego podbródka i uniósł go delikatnie do góry. Spojrzał głęboko w moje oczy.

- Dominik - powiedział. - przecież jesteśmy gotowi.

Jego wzrok mnie rozbierał.

- Słonko, nie bój się.

Nie widziałem co mu odpowiedzieć. Więc zrobiłem jedyną słuszną rzecz.
Pocałowałem go. Tak przy wszystkich. Z całą miłością.

Nagle zrobiło się jakoś cicho, wszystkie rozmowy ucichły.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, wszyscy patrzyli na nas. Niezręczna cisza trwała może jakieś pięć sekund, bo Kuchy zdecydował się ją przerwać.

- No, kurwa. W końcu. Ile można było czekać na to wasze ujawnienie się.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, Artur też. A ja stałem trochę osłupiały, trochę szczęśliwy. Ktoś zaczął klaskać, reszta to podchwyciła. Minęła minuta i wszyscy z powrotem pracowali tak, jak wcześniej. Zupełnie jakby nic nie miało miejsca.

- To jak teraz wszyscy o nas wiedzą - zacząłem, przeciągając ostatnią sylabę.

- To?

- To możemy biegać trzymając się za ręce? - Uśmiechnąłem się najpiękniej jak umiałem, bo Artur na to zasługiwał, a ja byłem szczęśliwy.

Polak pocałował mnie w skroń. Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy robić ostatnie kółka, które nam zostały.
W międzyczasie fotograf cyknął nam kilka fotek, a Kopczyński cały czas poruszał brwiami, gdy go mijaliśmy.

Wszystko było dobrze.

______________________________________

To jest głupie i żałosne tak, jak moje życie.

jump me up | homo one shots (sport)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz