Dzisiaj pierwsza konwersacja lecz się znamy jakiś rok
Nie przepadałem za Polakami. To przez nich wyleciałem z kadry norweskiej.
Było pięknie: dostałem powołanie, mogłem spełniać marzenia i wystąpiłem w pierwszych trzech drużynówkach.
A potem trener mnie wypierdolił na zbity pysk. Bo nie spisywałem się dobrze. Bo Polacy nagle odpalili i nikt nie mógł ich dogonić.Nawet w Kontynentalu skakali lepiej ode mnie. Zresztą, nie tylko oni. Do mojego pierwszego konkursu się nie zakwalifikowałem. W drugim mnie zdyskwalifikowali. W trzecim się przewróciłem i spadłem na przedostatnie miejsce.
W końcu stwierdziłem, że przyda mi się przerwa. Nie robiłem nic. Tylko imprezowałem, kochałem się z przypadkowymi kobietami i chodziłem na backstage na koncertach moich ulubionych raperów. Tam bawiłem się w kamerzystę i nagrywałem wszystkie przypałowe akcje, które oni potem wrzucali na YouTube.
Chore, nie?
Aż w końcu zatęskniłem trochę do skoków. I kiedy rozpoczęły się konkursy w Norwegii, kupiłem bilety na wszystkie.
Pierwszy był w Oslo. Drużynówka.
Niemiłe wspomnieniami powróciły wraz z kolejną wygraną Polaków.
Nie interesowałem się skokami od wielu tygodni, ale małe pojęcie o klasyfikacji Pucharu Narodów dały mi żółte plastrony polskiej nacji.Na szczęście moja Norwegia zajęła drugie miejsce. Miałem akredytację, więc chciałem podejść do miejsca dla lidera, w którym każdy się teraz zbierał, żeby im pogratulować.
Ale w połowie drogi wylądowałem na śniegu. Ubitym śniegu. Bolało jak cholera, zwłaszcza, że przygniatał mnie jakiś obcy facet. Obcy facet w żółtym plastronie. No kurwa, jak pech to pech.
Rozpoznałem w nim jedynego Polaka, jakiego darzyłem sympatią. Zresztą z wzajemnością. Maciej Kot jakoś zawsze mnie intrygował. Był taki tajemniczy i spokojny, w przeciwieństwie do swojego najlepszego kolegi. Matko, jaki to jest szatan. Raz się z nim napijesz i już masz dość alkoholu na następne kilka wcieleń.
Jednak Maćka zapamiętałem najbardziej z przykrej sytuacji na koniec mojego sezonu w Pucharze Świata. Po kolejnej wygranej przez jego i jego zespół drużynówce, chciałem mu pogratulować. Tak jak to miałem w zwyczaju podszedłem do niego i uśmiechnąłem się, po czym otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, gdy ten chwycił mnie za ramiona i z krótkim: "Sorry, nie mam czasu" odsunął mnie i przeszedł obojętnie.
Zabolało trochę. No ale cóż, teraz on był ważniejszy.
Wracając, ciemnowłosy chłopak wstał i wyciągnął do mnie ręce. Niechętnie je chwyciłem, a on pomógł mi podnieść się na nogi. Uśmiechał się przy tym cały czas i zaczynało mnie to powoli denerwować.
- Skąd masz akredytację? - zapytał z jakąś dziwną ostrożnością.
Wciągnąłem głęboko powietrze.
- Ja skaczę - wytłumaczyłem.Polak zrobił minę, jakby spłynęła na niego łaska pańska.
- No tak, jako przedskoczek, nie? - Wciąż się głupkowato uśmiechał.Zacisnąłem wargi. Ten Polaczek chyba myślał, że jest najlepszy na świecie i nie musi już zauważać nikogo innego poza sobą. Jebany ignorant. Chciało mi się płakać.
CZYTASZ
jump me up | homo one shots (sport)
Romanceone shoty o skokach narciarskich, może jakichś piłkarzach, może siatkarzy kiedyś pierdolne. głównie relacje boyxboy. zapraszam serdecznie, dziubaski.