please don't say you love me // prevc x gangnes cz.1

208 21 9
                                    

just please don't say you love me
cause I might not say it back

- Hej, Kenny! - usłyszałem głos za sobą i przystanąłem, aby poczekać. Miałem słuchawki w uszach, więc nie rozpoznałem go.

Przed oczami wyrósł mi zdyszany Peter. Moje serce momentalnie zastygło. Rozejrzałem się, szukając kogoś, kto mógłby ewentualnie pomóc mi wydostać się z tej sytuacji, ale nie było nikogo. Pod ciemnym niebem i oświetloną skocznią zostaliśmy tylko my.

- Dlaczego mnie unikasz? - Pero spojrzał mi w oczy. Uśmiechnąłem się przepraszająco i odwróciłem wzrok.

To nie tak, że go unikam. Po prostu chciałem uniknąć niezręcznej sytuacji - takiej jak ta - bo odkąd wyznał mi miłość, a ja uciekłem jak tchórz, między nami nie było tak luźno jak wcześniej.

- Kenneth, powiedz coś. - Okej, jak mówi do mnie pełnym imieniem, to jest zdenerwowany.

Odchrząknąłem.
- Peter, to nie tak.

Prevc zmarszczył brwi i prychnął z niedowierzaniem.
- A niby jak? Odkąd wyznałem ci całą prawdę, zachowujesz się jakby stało się coś strasznego!

Nie wytrzymałem.
- A nie stało się?! Kurwa, Peter, było tak pięknie! Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a ty to zjebałeś!

Przesadziłem. Widziałem to w jego oczach. Minę wciąż miał chłodną, ale w oczach królował smutek. I to moja wina.

Peter westchnął, spuścił głowę i natychmiast ją podniósł. Uśmiechnął się do mnie sarkastycznie, a ja poczułem się okropnie.

- Przepraszam, Pero, nie o to mi chodziło.

Peter prychnął.
- Wiem, że o to. Gratulacje, Kenneth, w końcu powiedziałeś prawdę. - Spojrzał mi w oczy. - Szkoda, że nie zrobiłeś tego wcześniej.

- Dlaczego?

- Bo nie zdążyłbym zakochać się w takim dupku, jakim jesteś.

Peter odwrócił się i ruszył w stronę hotelu. Wiedziałem, że jak zaraz czegoś nie zrobię, to go stracę. A tego nie chciałem.
Bo... kocham go.
Dlatego wtedy uciekłem. Bo nie umiem wyznawać miłości. Od ostatniego razu mam wrażenie, że jeśli ktoś mi to powie, to robi mnie w chuja. I tyle..

Ale teraz było inaczej. Nie czekając na cud pobiegłem za nim. Zatrzymałem go przy domku mojej kadry.

- Czego chcesz? - zapytał oschle.

- Tego. - Chwyciłem go za policzki i pocałowałem.

Przelałem w to całą swoją miłość, wszystkie uczucia. Tak, że słowa nie były potrzebne. Peter obejmował mnie w talii i całował równie namiętnie.

Delikatnie odsunęliśmy nasze twarze od siebie. Wciąż stykaliśmy się nosami, a Peter miał zamknięte oczy.
Nagle zaczął się uśmiechać. Uśmiech powoli przerodził się w chichot. Spojrzał mi w oczy, a ja już nie widziałem z nich smutku. Był szczęśliwy tak, jak ja.

- Oszalałeś - powiedział.

- Na twoim punkcie, skarbie. - Puściłem mu oczko i cmoknąłem go delikatnie.

Ręce Prevca zacisnęły się na kołnierzu mojej kurtki. Chłopak miał na sobie tylko czapkę i cienką bluzę, a ni stąd ni z owąd zaczął padać śnieg. Przytuliłem go mocniej do siebie.

- Nienawidzę faktu, że jestem od ciebie niższy - powiedział, a ja się zaśmiałem.

Zdecydowaliśmy, że pora wrócić do hotelu. Chciałem mu oddać swoją kurtkę, ale ten się uparł, że to ja mam ją mieć. Wracając, trzymaliśmy się za ręce.

- Nocujesz dziś u mnie - oznajmił, gdy stanęliśmy przed jego drzwiami.

Nie protestowałem. Weszliśmy do jego pokoju, zajęliśmy buty, a ja jeszcze kurtkę, i przez chwilę panowała dziwna cisza.

- Może, ten... - odezwałem się pierwszy - weź ciepły prysznic czy coś, bo będziesz chory.

Peter wcale mnie nie słuchał. Wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt i gryzł wnętrze policzka.

- Halo, Pero. Mówię coś. - Machnąłem mu ręką przed twarzą. Zamrugał szybko powiekami i spojrzał na mnie pytająco. - Weź prysznic, bo się przeziębisz.

Pokiwał głową i już otworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, gdy nagle... prąd szlag jasny trafił.

Zrobiło się ciemno jak w dupie. W dodatku śnieg za oknem rozpadał się na dobre i nie mieliśmy co liczyć na jakiekolwiek źródło światła z zewnątrz.

- Kenny - zaczął Peter.

- Hm?

- Kocham cię.

Déjà vu. Ostatnim razem było prawie tak samo. Momentalnie cały się zestresowałem. Nie chciałem powtórzyć mojej ostatniej akcji. Wziąłem głęboki oddech i przymknąłem oczy.

Teraz albo nigdy.

Otworzyłem drzwi i uciekłem. Znowu.

Nie miałem u Petera już żadnych szans.

______________________________________

WIEM, ŻE PETER WCALE NIE JEST NIŻSZY OD GANGNESA, ALE U MNIE JEST, O I CHUJ.

((((w końcu coś ze skoczkami w książce, która początkowo miała być tylko o nich XDXXDD))))

jump me up | homo one shots (sport)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz