Porady - schematy

1K 133 91
                                    

Kwiecień poza zmienną pogodą, ostatnimi powtórkami przed maturą i – okazjonalnie – Wielkanocą, kojarzy mi się z Prima Aprilis. Nie jest to przyjemne skojarzenie, ponieważ pierwszy dzień kwietnia to zwykle parada wymuszonych, nieśmiesznych żartów, budzących raczej politowanie niż rozbawienie. Taaak... Czy te słowa przywodzą wam coś na myśl? Bo mnie, niestety, całkiem sporą ilość opowiadań na wattpadzie. Nie będę wieszać psów na tej "ciemnej stronie wattpada", którą większość autorów tutejszych poradników wytyka palcami. Dlaczego? Powód jest banalny: zwykle to:

• twórczość dzieci z podstawówki, a w podstawówce, nawet objawiając jakieś zalążki talentu, nie pisało się dobrze, wiem o tym z autopsji (i płonę na myśl o tych naprodukowanych przeze mnie w latach wczesnej młodości złych opkach);

• twórczość osób piszących jedynie dla tzw. "fejmu", gwiazdek oraz wyświetleń, ewentualnie zaspokojenia swoich fantazji (gdy mówimy o NAPRAWDĘ ciemnej stronie wattpada). Cokolwiek takie osoby twierdzą, doskonale widać, że pisanie nie jest i nigdy nie było ich pasją. Gdyby je to pasjonowało, przez lata udałoby się im podszkolić warsztat na tyle, aby nie lądować według postronnych w jednej kategorii z uczniami klas 4-6, których wyczucie literackie jest na poziomie, w najlepszym wypadku, Holandii.

Jak więc widać, nie ma sensu wbijać szpil akurat takim historiom. Ich autorzy albo dopiero stawiają pierwsze kroki w pisaniu i, oczywiście, muszą się liczyć z ostrą krytyką, ale ich błędy można wyjaśnić brakiem doświadczenia; albo wcale nie zależy im na żadnej wartości merytorycznej tekstu, póki hajs fejm się zgadza. Jest coś, co drażni mnie zdecydowanie bardziej od tego – notabene obecnego w każdym miejscu, w którym ludzie publikują swoją twórczość – wysypiska. Otóż na wattpadzie znajduje się również pełno tekstów po prostu marnych, co ukrywają ładną szatą graficzną, zdatnym do czytania (choć często tylko zdatnym) stylem, pozorną spójnością fabuły. Są to opowiadania naprawdę mierne, a wręcz złe. Dlaczego? Ano dlatego, że aspirują do bycia czymś lepszym od tej "ciemnej strony", choć powielają ich najgorszy błąd: schematy.

Niektórzy autorzy robią to z lenistwa, inni za bardzo lubią renesans i czerpanie ze źródeł, a jeszcze inni – i chyba w tych jeszcze pokładam nadzieję – mają jakiś pomysł na wątek, jednak przez nieporadność i brak doświadczenia nie potrafią go odpowiednio zrealizować, toteż wpada w utarte koleje. Odnoszę wrażenie, że już o tym pisałam w poprzednich numerach, acz na wszelki wypadek powtórzę: nie ma nic złego w samym użyciu kliszy. Żyjemy w XXI wieku, literatura zdołała zrobić co najmniej kilka obrotów wokół własnej osi i naprawdę WSZYSTKO było już w takiej czy innej formie. Niektóre schematy są tak utarte w naszej kulturze, że wręcz nie wypada ich teraz używać w postaci innej niż zabawy. Możemy stosować klisze, ale TYLKO, jeśli potrafimy dodać coś od siebie, wywrócić ją do góry nogami, słowem – zrobić cokolwiek, aby nie okazać się śmierdzącym leniem. Ostatnia ze wspomnianych przeze mnie grup autorów zapewne ma jakiś pomysł na zabawę ze schematem, brak im jednak umiejętności lub nawet odwagi, aby to zrobić, wyjść poza niego...

Nie jestem alfą i omegą. Sama wciąż doskonalę swój warsztat, uczę się meandrów tworzenia historii. Dziś chciałam jednak wymienić kilka pułapek, w które wpada wielu autorów niezależnie od posiadanego przez siebie potencjału. Mówiłam już o błędach ważących na jakości relacji/bohatera/początku opowieści, dlatego chciałabym się w tym numerze skupić na kilku najbardziej denerwujących "tropach fabularnych".

PODNIOSŁE WĄTKI:

W poprzednim numerze dałam do zrozumienia, że jestem zagorzałą przeciwniczką książki "Zanim się pojawiłeś" autorstwa Jojo Moyes. Dlaczego? W wielkim skrócie: uosabia ona istotę tego, dlaczego powyższy podpunkt znalazł się w dzisiejszej poradzie. Wszelkie snujące historie media zdołały nas przez lata utwierdzić w przekonaniu, że aby chwycić odbiorców za serce, należy koniecznie wprowadzić dramę przez wielkie "d". Czyli koniecznie musi być jakaś choroba – najlepiej psychiczna, dobrze się też sprawdzi jakaś próba samobójcza, gwałt czy niechciana ciąża. Śmierć bliskich jest w końcu zbyt passe, teraz praktycznie nie ma opka, żeby nikt nie umarł. Co zresztą również można podpiąć pod ten punkt.

Because I'm happy #4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz