Dziś przestawiam Wam opowieść pod tytułem "Nie miały Testrale Choinki Na Święta" autorki rozenbajgierka. Jest to bożonarodzeniowe fanfiction potterowskie, lecz święta są tylko tłem wydarzeń i robią wspaniały klimat. Cała opowieść jednakże skupia się na Draconie Malfoyu – zapatrzonym w siebie czarodzieju.
Może zacznijmy od tytułu – "Nie miały Testrale choinki na święta". Kim są tytułowe Testrale? Są to bardzo rzadkie, magiczne stworzenia przypominające konia ze skrzydłami jak u nietoperza. Możemy znaleźć go na okładce opowieści. Podobno przynoszą nieszczęście i każdego, kto je zobaczy, spotkają okropne wypadki.
Historia ma sześć rozdziałów i jest już zakończona. Wprawdzie wydaje się ona krótka, ale bardzo przyjemnie się ją pochłania. Mała ilość rozdziałów sprawia, że nie jest to przesadzone i czytanie nie sprawia kłopotu.
Opowiadanie pisane w narracji pierwszoosobowej, oczywiście głównym bohaterem jest sam Draco Malfoy, czystej krwi czarodziej, syn Lucjusza Malfoya i Narcyzy Malfoy. Uczęszczający do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Należący do Slytherinu, przyjaźniący się z Vincentem Crabem i Gregorym Goylem. Prefekt i w końcu Śmierciożerca. Całe opowiadanie jest fanfiction o "Harrym Potterze" – książce J.K. Rowling o tytułowym Harrym, który jest Gryfonem, przyjaźni się z Ronem Weasleyem (w opowiadaniu potocznie nazywanym Wieprzlejem) i Hermioną Granger. Mały Harry zostaje świadkiem zbrodni na swoich rodzicach, przez co pojawia się na jego czole blizna w kształcie zygzaka.
Cała akcja w książce skupia się na bohaterskich czynach Harry'ego, a w tle przewijają się wątki przyjaźni i młodzieńczej miłości. Choć Harry jest taki bohaterski, okazuje się, że to wszystko zasługa Voldemorta. W Harrym Potterze jest inaczej niż w naszym Dramione – ship Draco i Hermiony. Hermiona była z Ronem, co już tak z mojego punktu widzenia powiem, że kompletnie mi nie pasowało. O wiele bardziej podoba mi się Draco i Hermiona, jest to coś innego, nieschematycznego, połączenie Gryffindoru i Slytherinu. Hermiona za to jest mugolaczką, potocznie nazywaną przez Dracona szlamą, kujonką zapatrzoną w książki o nieatrakcyjnej fryzurze. Jednak wszystko zmienia się na balu bożonarodzeniowym, gdzie swoim olśniewającym wyglądem uwodzi Draco. Opowiadanie młodzieżowe, w pewnym momencie robi się nawet przesyt niesmacznych żartów, które zaczynają nudzić, a nie bawić.
Żeby czytać, wcale nie trzeba znajomości "Harry'ego Pottera", choć zdziwiłabym się, jakby ktoś nigdy chociaż nie oglądał filmu.
Bardzo łatwo połapać się w bohaterach, choć ciągle przyznawane są im zabawne ksywki – McZazdrosna (McGonagal), Wieprzlej (Weasley) i wiele innych. "Nie miały Testrale choinki na święta" jest zabawną historią, przy której wiele razy się uśmiałam, choć do niektórych żartów potrzebna jest znajomość książki.
Mam bardzo dobre wrażenia, podobało mi się, choć nie przepadam za "Harrym Potterem", lecz to można przeczytać z lekkością. Podobało mi się przerysowanie cech bohaterów, szczególnie Dracona i zrobienie z niego zapatrzonego w siebie lalusia, wpisującego na pergaminach swoje zalety czy wysyłającego sobie buziaki w lustrze. Podobało mi się także, jak Draco postrzegał innych ludzi w myślach, wszystko było zupełnie odwrotne do tego, co mówił i robił. Jednak koniec mnie zawiódł – zbyt dużo niesmacznych żartów, które po prostu w pewnym momencie były już dla mnie przesadą, lecz jest to moja subiektywna opinia. Dodatkowo był bardzo przewidywalny, Hermiona z butnej i nielubiącej Dracona dziewczyny, nagle przemieniła się w głupiutką, zapatrzoną w Draco maślanymi oczami, napaloną dzierlatkę.
Bardzo podobały mi się opisy sytuacji, bardzo płynnie poprowadzone i wplecione w fabułę. Tak samo jak i odczucia Dracona, wszystko tworzyło ze sobą spójną całość.
Bohaterowie są bardzo barwni, co jest ogromnym plusem opowiadania! Zawsze konsekwentnie dążą do celu, więc akcja nigdy nie przynudza.
Przechodząc już do "skórki" opowiadania, muszę z przykrością stwierdzić, że okładka kompletnie mi się nie podoba. Jest zbyt prosta, jakby zrobiono ją w Paincie. Zupełnie nie przyciąga czytelnika i kompletnie nie oddaje stylu, jaki ma autorka. Tytuł z początku wydaje się niezrozumiały, gdyż można nie wiedzieć, o co chodzi, lecz pod koniec dowiadujemy się, że jest to kolęda śpiewana przez Elfa w toalecie.
Opis jest zwyczajny, oddaje styl i nie jest przesadzony. Mówi, co będzie się działo w opowiadaniu i nie jest przekłamany. Jeżeli chodzi o błędy, to nie znalazłam ich prawie wcale, jedynie czasem brakowało mi gdzieś przecinka albo spacji, logicznych też nie wyłapałam, tak jak i ortograficznych.
Podsumowując, subiektywnie uważam, że warto przeczytać to opowiadanie, ponieważ pomimo zakończenia, które mnie trochę zawiodło, tak całość jest naprawdę lekka i przyjemna w odbiorze.
Najbardziej podobały mi się, jak już wspomniałam, śmieszne przezwiska i przerysowanie bohaterów.
Może okładka nie zachęca do czytania, lecz ja tak, dla rozluźnienia, pośmiania się i przyjemności.
Wasza @fenoloftaleine
CZYTASZ
Because I'm happy #4
Non-Fiction"Szczęście to nie cel. To sposób życia" - Autor nieznany. - 6 miejsce w Literatura Faktu - 03.04.2017r - 5 miejsce w Literatura Faktu - 17.04.2017r - 4 miejsce w Literatura Faktu - 05.04.2017r - 3 miejsce w Literatura Faktu - 04.04.2017r