Rozmowa wstępna w teatrze

860 34 0
                                    

Dyrektor, Poeta, Wesołek.


DYREKTOR

Pomóżcie, druhowie moi,

w ciężkim kłopocie i biedzie,

bardzo mnie to niepokoi,

czy się impreza powiedzie...

Dziś pragnę tłumom dogodzić,

co żyją i żyć pozwalają —

czymś im to trzeba nagrodzić,

a na zabawę czekają.

Kulisy kazałem ustawić,

lecz jakaż sztuka dziś wzruszy?

publiczność łaknie się bawić;

brwi wznosi, oczy bałuszy;

ja wiem, jak zdobyć jej serce!

— lecz właśnie jestem w rozterce —

bo choć się na sztuce nie znają —

straszliwie dużo czytają.

Co począć, by olśnić nowością

i myśl znaczniejszą przemycić —?

by przypodobać się gościom,

nauczyć, zniewolić, zachwycić —?

Boć przecie radość to duża,

gdy tak się cisną do sali

jak potok wezbrany, jak burza —

tłum biegnie — tłum rośnie — tłum wali;

gdy już o czwartej się garnie,

biletów żąda przy kasie,

jak w czasie głodu — piekarnie

szturmem zdobywa i pcha się.

Lecz któż tu mocen w potrzebie —?

któż oczaruje tych wielu?

Dziś apeluję do ciebie,

poeto, mój przyjacielu!


POETA

O, nie mów! Nie wspominajże mi tłumu,

przed którym duch ucieka jak najdalej;

nie chcę jaskrawizn, stłoczonego szumu,

co w topiel ciągnie na kształt chytrej fali.

Raczej mnie prowadź, kędy cichość nieba

jak modry bławat zakwita radością,

gdzie prócz łask bożych niczego nie trzeba

sercu, co żyje przyjaźnią, miłością.

Ach! wszystkie głębie, wszystkie uczuć cuda,

o czymśmy sobie półszeptem mówili

i pełni lęku, czyli czyn się uda —

ginie w przemocy rozkrzyczanej chwili.

Często latami hartują się dzieła,

zanim dojrzeją do pełnej wzniosłości.

Błyskotka ledwie zalśni, już zginęła.

dzieło rzetelne wskrześnie w potomności.


„Faust" J.W. von GoethegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz