trzy

264 24 12
                                    

Tego dnia starałem się unikać kontaktu z kimkolwiek, a szczególnie mam tu na myśli Nialla i Liama. Nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę z nimi, bo czułem, że któryś z nich poruszy temat snów, a ja wolałem jednak zachować to dla siebie. Postaram się wcisnąć im jakiś kit, że nic się nie powtórzyło, albo coś w tym stylu. Powinni uwierzyć.

Na spokojnie zjadłem śniadanie, nawet nie przebierając się z piżamy, była zbyt wygodna, żaby zamieniać ją na jakieś dresy i dość obcisły podkoszulek.

Nie miałem planów, więc po prostu usiadłem przed telewizorem i włączyłem losowy kanał, którym okazał się być jakiś kulinarny program, jako, że się tym nie interesuję skakałem z stacji na stację ostatecznie kończąc na kanale muzycznym.
Reszta dnia nie minęła ciekawiej, zjadłem dwie paczki chipsów i obejrzałem jakiś film, który nie był za ciekawy.

Wieczorem zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że się zapuszczam, mimo, iż wynikało to tylko z lenistwa.
Mimo wszystko wyszedłem z domu w stronę siłowni dla rozluźnienia, albo po prostu, żeby odrobić zebranie dzisiaj kalorie.

Taa, po drodze zrezygnowałem i w drodze powrotnej kupiłem chrupki z colą...

Wróciłem do domu i zanim cokolwiek zjadłem, postanowiłem wziąć prysznic. Gorąca woda zmyła ze mnie wyrzuty sumienia, a ja mogłem spokojnie położyć się w łóżku z laptopem na kolanach i miską przekąsek obok. Okazało się, że zanim zacząłem oglądać film zasnąłem.

~•~•~•~•~•~

Znalazłem się w... chwila co?! Ten sen zaczął się w ogromnym basenie pełnym plastikowych, kolorowych piłeczek. Kulka dokładnie przede mną miała przyczepiony sznurek z kartką i wiadomością na niej zapisaną tym samym, znajomym pismem. Ugh, ciekawie się zapowiada ta noc. Napisane na niej było:

,,Witaj ponownie Hazz. Podoba Ci się basen? Taak, wiem, że nie. Więc wydostań się z niego. Jeśli ci się nie uda i się poddasz - wykorzystasz kolejną szansę ucieczki.
Powodzenia x."

Z każdą kolejną kartką coraz bardziej zastanawiam się skąd ta osoba tyle o mnie wiedziała.

Znalazła to wszystko w internecie? W mojej wyobraźni w ogóle jest internet?!

Z resztą, co za różnica, wie i tyle, a ja raczej nie dowiem się skąd, bo niby jak?

Okej, musiałem się jakoś wydostać. Basen by na tyle wielki, że nie było widać 'brzegu', nawet po dziesięciominutowej podróży, w którąkolwiek ze stron. Nie było szans, żebym wyszedł jak z normalnego basenu, chociaż czego ja się spodziewałem po mojej zajebistej wyobraźni.
Podczas, gdy rozmyślałem nad jakimś sposobem ratunku (nawet nie wiem przed czym) poczułem, że coś mnie dotknęło w nogę. Zanurkowałem, żeby sprawdzić co to było, mając wielka nadzieję, że nie jakieś zwierze, czy coś, bo wtedy już miałbym powód do ratunku przed czymś.

Na moje szczęście(oraz zdziwienie) była to linia, dość luźno leżała, ale nie było widać jej końca, ciągnęła się dalej pod kulkami. Próbowałem wyciągnąć ją, jednak w pewnym momencie nie dało się już dalej.

Czyli jest gdzieś przywiązana, albo do dna, albo to wyjścia z basenu.

Co mogłem zrobić innego, jak iść wzdłuż sznura? Przynajmniej spróbować.

Miałem wrażenie, że idę bez końca, ale zauważyłem też różnicę w głębokości na jakiej się znajduję i że jest o wiele bardziej płytko, niż w miejscu, gdzie zaczynałem. Wziąłem to za znak, oznaczając dobry kierunek.

Szedłem jeszcze, może około dwudziestu minut, kiedy w końcu zobaczyłem 'brzeg', jeżeli mogę tak nazwać koniec basenu pełnego plastikowych piłeczek, z jakiegoś parku dla małych dzieci.
Po kolejnym czasie którego nie chce mi się nawet oszacować, wyszedłem w końcu z tych gówienek i zobaczyłem wielką białą salę, która przynajmniej miała ściany na widoku, mimo to dalej szedłem za wyznacznikiem trasy, do środka pomieszczenia, do małego stolika i kotwiczki przytrzymującej mój GPS. Wszędzie on?

Kolejna karteczka, who knows? Na pewno nie jedyny tutaj obecny Harry pieprzony Styles.

Z tyłu zobaczyłem drzwi, a kartkę wsunąłem do kieszeni, bo nie miałem ochoty teraz na słowa prosto od mojej wyobraźni.
Dotarłem do nich szybko, bo w kilka minut, jednak kiedy próbowałem je otworzyć, nie dało się. Po prostu były zamknięte, a nie wyglądało, jakby w pobliżu znajdował się jakiś klucz, czy cokolwiek.

Chodziłem w tę i z powrotem, ale nic nie widziałem. Nawet szukałem jakiś ukrytych szuflad w ścianach, co nawet mnie się wydawało śmieszne - dalej nic.

Z bezradności sięgnąłem po kawałek papieru do kieszeni i przeczytałem wiadomość zapisaną czarnym długopisem i tym pismem.

,,Brawo, czytasz to, więc albo znalazłeś linę, lub po prostu długo błądziłeś. Teraz możesz przejść przez drzwi. Lots of love x."

Niby jak mam otworzyć te drzwi idioto?

Jednakże, spróbowałem i udało się.

Jak, Boże, nienawidzę mojej wyobrazni.

Za nimi była arena. Ogromna pusta arena, z tysiącami miejsc i sceną, która prosi się, żeby odbył się tam jakiś koncert. Koncert. Pamiętam ten, na którym byłem z Louis'em, gdy chłopcom coś wypadło, a mi bardzo zależało, żeby tam pojechać. On ze mną tam był.

– Zaśpiewaj – usłyszałem nieznajomy głos.

Nagle zauważyłem mikrofon, wcześniej go nie było, jestem tego pewny. Chciałem to zrobić, ale bałem się, że ktoś mnie zobaczy... w moim śnie, w mojej wyobraźni.

– Nie wstydź się!

– Okeej – odpowiedziałem, nawet nie wiem do kogo, chyba po prostu do siebie samego do tego unosząc ręce w geście obronnym.

Powoli szedłem w stronę schodków, a następnie stojaka z małym urządzeniem, gdy wziąłem je w dłoń zaczęły lecieć pierwsze dźwięki ,,A little bit of your heart". Słowa znałem doskonale, bo była to nasza wspólna ulubiona piosenka z Tommo.

I don't ever ask you
Where you've been
And I don't feel the need to
Know who you're with
I can't even think straight
But I can tell
That you were just with her
And I'll still be your fool
I'm a fool for you ...

Kończąc piosenkę czułem wielką pewność siebie miałem wrażenie, że mogę wszystko... do czasu, aż nie obudziłem się w swoim łóżku z rozładowanym laptopem na ziemi i rozsypanym jedzeniem obok.

~•~•~•~•~•~

Alaways Together / Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz