cztery

277 30 24
                                    

Po odłożeniu miski z przekąskami i laptopa na swoje miejsce nie byłem pewny co ze sobą zrobić. Jak do tej pory ten sen był najlepszy, najbardziej mi się podobał i najwięcej mi dał, jeżeli mogę to tak określić. Co dziwne, gdy się obudziłem miałem wrażenie, że naprawdę przed chwilą śpiewałem, miałem zdarte gardło i chrypkę. Mimo tego chciałem dzisiaj spotkać się z Ni i Liamem. Nie zapowiadało się, żebym robił coś ciekawszego i nie widziałem sensu w ponownym odwlekaniu spotkania.

– O której dzisiaj i gdzie? – zapytałem zaraz po nawiązaniu połączenia.

– Piętnasta obok skateparku? – zaproponował Niall, a ja z Paynem przytaknęliśmy i rozmowa się zakończyła.

Zjadłem szybkie śniadanie, po czym ubrałem na siebie ubrania, które były z brzegu. Miałem jeszcze dużo czasu, więc usiadłem na kanapie z zamiarem oglądania jakiegoś nudnego serialu w telewizji.

Zanim się spostrzegłem, obudził mnie dzwonek do drzwi. Zobaczyłem godzinę i okazało się, że minęła już  ponad godzina po czasie, kiedy mieliśmy się spotkać. Chłopcy pewnie przyszli po mnie zniecierpliwieni. Otworzyłem drzwi - miałem racje. Przede mną stali Payne i Horan z deskami w rękach.

– Wybaczcie, ale zasnąłem, ostatnio się nie wysypiam – zacząłem wzdychając i przeciągając się.

– Ma to coś wspólnego z tymi snami, o których nam ostatnio opowiadałeś? – zapytał Liam, kiedy Niall położył się na kanapie i włączył jakieś nieśmieszne show.

No tak, po co o tym wspominałem.

– Szczerze wątpię. Skończyły się po drugim razie – skłamałem, nie byłem w tym dobry i od razu zauważyłem, że ten też to wie, ale nie mówił nic, tylko dołączył do blondyna.

Nie miałem najmniejszej ochoty oglądać tego co oglądali, cokolwiek to było, więc wszedłem do kuchni, żeby zrobić kawę.

– Napijecie się czegoś, albo jesteście głodni? – zawołałem z pomieszczenia obok.

– Stary, tyle na ciebie czekaliśmy, że zdążyliśmy zjeść duży obiad w KFC.

Westchnąłem tylko lekko się uśmiechając na słowa Nialla i kontynuowałem przygotowywanie napoju i nalewając im wody do szklanek, o które i tak by pewnie zapytali za chwilę.

Tak jak mówiłem – postawiłem pełne szklanki na stoliku, a kiedy wróciłem z moją kawą były już puste.

– Idziemy gdzieś?

– Shhh – odpowiedzieli oboje zapatrzeni w kolejny odcinek Late Late Show, które i tak było lepsze, niż te wcześniejsze.

– Chcecie tutaj gnić cały dzień śliniąc się do Jamesa Cordena?

– Nie wiem jak ty Haz, ale ja jestem na pewno hetero – spojrzał na mnie blondyn unosząc brwi lekko rozbawiony, ale szybko spoważniał i wrócił do oglądania.

– Ta, to idziemy gdzieś?

– Właściwie, to możemy iść do klubu – wtrącił brunet, nie odrywając wzroku od telewizora.

Ostatecznie wszyscy się na to zgodziliśmy, a około dziewiętnastej staliśmy już przy barze zamawiając drinki przy głośnej muzyce i jeszcze nie tak wielu ludziach. Jak zawsze, Niall jest tutaj, żeby się nawalić, a następnego ranka zawracać nam dupę; Liam pewnie chce zaliczyć jakąś laskę; ja ich pilnuję, żeby nie zrobili sobie krzywdy, ani innym. No może nie jak zawsze. Odkąd chodzimy w trójkę do klubu tak jest. Nie chcę pić w towarzystwie, bo mówię wtedy za dużo.
Po połowie godziny Horan był już wstawiony, a Payne miał jakąś na oku i narazie rozmawiali przy alkoholu.

– Podać coś? – wyrwała mnie z zamyśleń kobieta zza lady. Trzeba przyznać, że była ładna, ale to wszystko.

– Nie, dzięki – mimo zaprzeczenia położyła przede mną szklankę z złocistym napojem mówiąc, że na koszt firmy i opierając się na ladzie pewna, że widać jej piersi.

Wstałem niezainteresowany i ruszyłem w stronę łazienki. Nie było to dobrym pomysłem, bo jedna para dosłownie ssała swoje twarze przy ścianie, a inna prawie się brała na umywalce. Szybko wszedłem do kabiny, żeby uniknąć tego widoku, ale kiedy wyszedłem zauważyłem dziewczynę z baru, która jak tylko mnie zauważyła ruszyła w moją stronę z uśmiechem.

– Cześć – powiedziała niby uwodzicielskim głosem.

– Sorry, ale spieszę się... przyjaciel na mnie czeka – odsunąłem ją i starałem się szybko wtopić w tłum spoconych ludzi.

Czy niektórzy nie mogą odpuścić?! Nie jestem zainteresowany nią... innymi kobietami też, ale to szczegół w tej sytuacji.

– I gdzie twój przyjaciel? – jest taka irytująca, że gdyby nie była dziewczyną zaraz coś bym jej zrobił.

– Odpieprz się – warknąłem i odszedłem mając nadzieję, że więcej jej nie zobaczę.

Była dwudziesta trzecia, a ja dzisiaj straciłem chęci do włóczenia się gdziekolwiek w nocy, więc postanowiłem poszukać chłopaków. Po piętnastu minutach znalazłem ich, ale nie spieszyli się z powrotem do domu. Skierowałem się sam w kierunku wyjścia, pamiętając, żeby przypomnieć im tę sytuację, gdy będą mieli mi za złe jutro.

Po powrocie do domu nie marzyłem o niczym innym, jak położyć się i spać do popołudnia.
Zasnąłem, ale zapomniałem, że prześladują mnie, sny, taaak.

~•~•~•~•~•~

Tej nocy 'obudziłem się' siedząc przy stoliku z kartką i długopisem. Pierwsze co pomyślałem, to piosenka. Czasem coś pisałem, ale nigdy tego nie pokazywałem , za bardzo się bałem reakcji innych.
No tak... prawie nikomu. Louis wiedział o mnie prawie wszystko, oprócz tego, że byłem w nim zakochany. Znaczy raz nawet całowaliśmy się, ale on był pijany i była to impreza, a rano pytał się czy coś odwalił dziwnego, więc nie pamiętał. Zacząłem coś bazgrolić w rogu, jakieś małe rysunki, które nie przedstawiają nic konkretnego. Chciałem wstać i rozejrzeć się po jasnym pomieszczeniu, ale nie mogłem. Tak jakbym był przyklejony, albo przyrósł do krzesła.

Bardzo zabawne. Powiedziałem sam do siebie wywracając oczami.

Zacząłem bawić się niebieskim długopisem nie wiedząc, co zrobić. Zawsze na początku była kartka, na której... kartka. No jasne. Odwróciłem papier i faktycznie była tam zapisana wiadomość, oczywiście czarnym długopisem.

Wylej tutaj swoje uczucia. Po prostu. Choćby miałaby to być najgorsza piosenka, którą kiedykolwiek napisałeś. Mam nadzieję, że ci wygodnie.

Zirytowany zgniotłem papier i wyrzuciłem za siebie Jednak na jej miejsce niemal natychmiast pokazała się nowa. Nie było i nagle BUM jest. No może bez 'bum'. Co miałem zrobić innego, jak coś napisać. Kiedy minęło pół godziny było mniej-więcej gotowe. A przynajmniej część.

I think I'm gonna lose my mind,
Something deep inside me, I can't give up,
I think I'm gonna lose my mind,
I'll roll and I'll roll 'till I'm out of luck, yeah,
I'll roll and I'll roll 'till I'm out of luck,

Zaraz po tym razem z krzesłem zacząłem lecieć w dół. Nie wiedząc o co chodzi rozglądałem się dookoła, ale nic nie było. W pewnym momencie zamarłem. Usłyszałem głos Louisa śpiewającego tekst, który przed chwilą napisałem z idealnie pasującą melodią. Obejrzałem się do góry i w małej już, jasnej dziurze zobaczyłem jakąś sylwetkę. Louis. Ta myśl jako pierwsza przyszła mi do głowy, ale nie byłem w stanie tego stwierdzić do końca.

~•~•~•~•~•~

Alaways Together / Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz