dwa

318 35 9
                                    

~•~•~•~•~•~

Po zaśnięciu ponownie znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu. Wyglądało identycznie jak w poprzednim śnie. Dwa, przysłonięte okna, dookoła ciemność i parę świec na podłodze. Tak jak ostatniej nocy, ruszyłem w stronę pierwszego światła niepewnym krokiem.

Przy tej samej świecy, co w noc wcześniej znowu znajdowała się kartka, z tekstem napisanym czarnym, długopisem, lecz treść była inna. Utwierdziła mnie ona w przekonaniu, że miałem rację co do jasnego korytarza:

,,Ostatniej nocy, Harry, wykorzystałeś jedną szansę ucieczki. Teraz pozostały Ci jeszcze dwie."

Wywnioskowałem, że jeśli chcę zostać w Grze muszę iść za świeczkami. Tyle, że jakoś bardzo mi na tym nie zależało. Poszedłem dalej, aby jak najszybciej się to skończyło, albo chociaż dowiedział się o co chodzi. Tym razem na rozgałęzieniu korytarzy od strzałek zamiast niebieskiej biła zielona poświata. 

Na ścianach wisiały zdjęcia, jednak mogłem zobaczyć tylko to, że przedstawiały jakieś postacie. Chyba dwaj mężczyźni, lub chłopcy. Było zbyt ciemno, by stwierdzić na pewno. Korytarz był bardzo długi, a ja już zacząłem się zastanawiać, czy ma on koniec, albo chociaż zakręt, ewentualnie coś ciekawszego niż świeczki na podłodze i ramki na ścianach.

Po około piętnastu minutach ucieszyłem się, jednak niesłusznie. Na podłodze leżały rozsypane kawałki kartki, a ja pewnie musiałem je złożyć w całość.

Świetna gra... dla siedmiolatka.

Z czystej ciekawości spróbowałem układać części. Okazało się to bardzo trudne, bo kawałki były bardzo małe, jeden element nie pasował do jednego, a kiedy już udało mi się dwa pozornie dobrze ułożyć – okazywało się, że jednak powinno być inaczej.

To chyba pieprzony żart, tylko jakiś nieśmieszny.

Po wielu próbach, które zajęły naprawdę dużo czasu, udało się. Moim oczom ukazała się tęcza, trochę zniekształcona i w lekko zmienionych kolorach.

Podczas, gdy dalej się zastanawiałem, przerwało mi osunięcie się podłogi. Grunt pod nogami nagle znikł, a ja spadałem w jakąś otchłań. Miałem ochotę krzyczeć, ale byłem tak paraliżowany strachem, że nie potrafiłam nawet ruszyć palcem u nogi, czy ręki. Z trudem też łapałem oddech. 

W końcu wylądowałem. Upadek był o wiele łagodniejszy, niż się spodziewałem, spadłem na coś w stylu ogromnej poduszki o cudownym zapachu męskich perfum, których nie kojarzyłem.

Wyczołgałem się z poduszki i rozejrzałem po kolejnym korytarzu, a raczej niewielkim pokoju. Był oświetlony prawie, jak normalny pokój, czy jakiekolwiek inne pomieszczenie w mieszkaniu. Ściany tym razem miały kolor beżowy z czerwonymi akcentami a z sufitu zwisał piękny żyrandol (który swoją drogą wyglądał na niesamowicie drogi). Kanapy również dostosowywały się do eleganckiego klimatu, podobnie jak reszta mebli, to znaczy – kilka drewnianych szaf, stolik do kawy i ogromny telewizor naprzeciwko niego. Mógłbym powiedzieć, że to był salon moich snów.

Zdecydowanie nim jest, w końcu chyba śnię, prawda?

Na stoliku dostrzegłem kartkę podobną do tych wcześniejszych, również była zapisana znajomym pismem, za pomocą tego samego długopisu.

,,Podoba Ci się, prawda Hazz? Wiem, że bardzo Ci się podoba. Masz dwie możliwości – jedną jest zostać tutaj i tym samym wykorzystać drugą szansę ucieczki. Druga z to zignorowanie tego i pójście dalej, by dojść do mety do..."

Tekst się urwał, jakby zabrakło miejsca na kartce, albo ktoś wymazał ostatnie słowo. Błagam, kto mógłby cokolwiek zrobić w moim śnie?

Mam duże, bardzo duże wrażenie, że to pismo Louisa, ale przecież to nie możliwe... on nie żyje, a ja chyba nie jestem na tyle marzycielski. Więc to na pewno tylko wytwór mojej wyobraźni, nawet nie sądziłem, że jest do tego zdolna, ale tym razem się bardzo postarała. 

Zazwyczaj moje sny to były bardzo podobne pokoje do tego, tylko meble wyglądały trochę inaczej. Każdy mój sen opowiadałem Tommo, ten zaś słuchał z zainteresowaniem i dopytywał o szczegóły. Wtedy było to jedno z moich ulubionych zajęć, nie musiałem udawać 'wyluzowanego', mogłem opowiadać wszystko z entuzjazmem, a Lou wtedy jeszcze bardziej się uśmiechał. Jednak, kiedy sen był przykry i mówiłem o tym spokojnie miałem wrażenie, że on też się zaraz rozpłacze razem ze mną... taak to było cudowne.

Wracając do tego pięknego pokoju; miałem ochotę zostać tu na zawsze (przynajmniej do końca snu), ale z drugiej strony byłem bardzo ciekawy o co chodzi, do tego wszystko coraz bardziej kojarzyło mi się z Tomlinsonem. Z tą myślą i wielkim bólem serca, że to robię podszedłem do drzwi, które zdawały się być tymi wyjściowymi.

Ponownie znalazłem się na korytarzu, tym razem trochę jaśniejszym od poprzedników, zapewne z powodu lamp na ścianach. Dzięki nim, też obrazy były wyraźniejsze, przedstawiały zdjęcia naszej piątki.

Parę lat temu razem ze mną i Lou byli jeszcze Niall, Liam, których już znacie, ale też Zayn, który wyprowadził się urywając tym samym kontakt.
Pełno wspólnych zdjęć, większość radosnych, na których były nasze uśmiechnięte twarze, reszta to przypadkowo zrobione z śmiesznie uchwyconymi momentami.

Im dłużej szedłem, tym obrazy były coraz rzadziej i teraz już nie było na nich Zayna, a następnie zniknął też Lou... po tym i naszych wyglądach mogę stwierdzić, że były one sprzed około dwóch lat. Powoli zbliżałem się do białych, dobrze oświetlonych drzwi, po poprzedniej nocy mogę się spodziewać, że to wyjście z Gry, mam tylko nadzieję, że nie te 'ewakuacyjne'. Ostatnie zdjęcia były już w trzy, lub dwie osoby (jeśli jeden z nas robił zdjęcie), najbardziej zdziwiło mnie ostatnie z nich, które przedstawiało Nialla i Liama na deskorolkach, z poprzedniego dnia i było robione przeze mnie.

Cała przygoda zaczynała coraz bardziej mnie przerażać, ale też intrygować. Błagam, kogo nie ciekawiłyby tak tajemnicze sny? Dobra, to nie jest dobre pytanie, bo zawsze znajdzie się osoba, która lubi coś innego, ale wiecie o co mi chodzi.

Otworzyłem drzwi, ale po drugiej stronie było widać tylko biały niekończący się tunel bez ścian, podłogi, ani sufitu.

Wyjście.

Z racji, że nie było żadnego innego korytarza wszedłem tam i wow obudziłem się. Z powrotem znalazłem się w moim średnio wygodnym, chociaż ciepłym łóżku.

~•~•~•~•~•~

Alaways Together / Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz