Prolog

97 2 0
                                    

-Nikodem nie marudź! Przecież jadę tylko 120 km/h po prostej drodze, kto tu jest kierowcą, Ty czy ja?- wrzeszczy do mnie przyszywany brat.

Jest sobota, a my jak zwykle urywamy się z domu i jedziemy na miasto. Chris ma ciężką nogę i lubi dodawać gazu. Na co dzień nie mam z tym problemu, ale dzisiaj targają mną złe przeczucia. Może to przez sen czy jak twierdzi Chris- jestem marudą.

Ostatecznie kiwam głową, na co on parska śmiechem i dodaje gazu. Siła wpycha mnie w fotel pasażera. Nie ma co! Mój brat lubi robić mi na złość!

-Daj spokój! Wyglądasz jak przestraszony szczeniak- śmieje się.- Nie jedziesz ze mną po raz pierwszy, więc się ogarnij, stary.

- Obiecuję Ci, że jak tylko wyjdziemy z samochodu to skopię Ci tyłek za szczeniaka!- warczę.- Nie próbuj o tym wspominać dziewczyną! Nie mogą znać mojej drugiej twarzy- tym razem to ja wybucham śmiechem.

- Może dzięki temu, któraś na Ciebie poleci.

-Wiesz, że Cię nienawidzę?- pytam.

-Też Cię kocham, brachu!- uśmiecham się do niego. Od czasu, kiedy nasza siódemka zamieszkała pod jednym dachem i utworzyła coś na kształt rodziny, ja i Chris zżyliśmy się jak prawdziwe rodzeństwo. Z nikim nie miałem takiej więzi.

-Tylko się nie rozklejaj- dokucza mi, ale oboje wiemy, że on czuje to samo.

Nagle moja więź zostaje przerwana, a ja już nigdy nie będę oddychać tak samo.

Kiedy samochód koziołkuje, wszystkie wspólne chwile stają mi przed oczami. To nie może być koniec...

Zanim tracę przytomność, resztką sił spoglądam na bladą twarz brata. Jest przerażony, ale bezgłośnie mówi- wszystko będzie dobrze.

Zamykam oczy, a jego słowa zapisują się w mojej duszy.

Za kulisamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz