Rozdział 7

80 30 4
                                    

Szkoła, to słowo utkwiło mi w pamięci. Przez całą noc rozmyślałam o mojej niedalekiej przyszłości. O nowym doświadczeniu i przeżyciach z  nim związanych.

Po minucie, Amber wstała z łóżka i niechętnym krokiem poszła do łazienki, aby się odświeżyć, a następnie wyciągnęła z szafy kremową bluzkę z nadrukiem i brązowe spodnie przyozdobione z prawej strony niewielką naszywką i je ubrała, po czym zeszła na parter.

Wszyscy jeszcze śpią... W takim razie, mam czas dla siebie.

Dziewczyna wzięła grubą, starą książkę i wyszła z nią na ogródek, gdzie mogła w spokoju zająć się jedynie sobą i lekturą.

Dom stał na wybrzeżu, tuż przy plaży, a w ogrodzie znajdowały się wszelkiego rodzaju rośliny począwszy od niewielkich lecz przyciągających wzrok kwiatów, skończywszy na dużych, o potężnych pniach, paru drzewach. Ptaki melodyjnie i niesamowicie śpiewały, a nastrój potęgował delikatny odgłos fal uderzających o plażę i podmuch bryzy otulającej ciało dziewczyny.

To miejsce jest niemal magiczne.

Amber wzięła głęboki oddech, aby rześkie powietrze mogło dokładnie wypełnić jej płuca i już po sekundzie znalazła się na leżaku gdzie zagłębiła się w odmienny od jej, świat pełen wróżek, elfów i innych magicznych istot.

Po około pół godzinie, gdy dziewczyna była niemal w transie...

-Przeszkadzam? - zapytał Nathan, po czym zbliżył się do Amber.

-Zależy. Mam być szczera, czy miła?

-Czyli tak? - zapytał, jakby zawiedziony.

-Owszem. -odparła

-W takim razie, będziesz musiała przyzwyczaić się do mojej obecności. - odparł z uśmiechem. - Zostaję na co najmniej tydzień.

Cholera! Jego mi tu brakowało...

-Po co?

-Muszę się upewnić, że twój pobyt tutaj, jest najlepszym możliwym rozwiązaniem. Jeżeli ten dom nie będzie spełniał wymaganych standardów to najprawdopodobniej zostaniesz przeniesiona do innej rodziny.

-Tutaj jest świetnie! - powiedziała oburzona. - Mary i Ben to naprawdę mili ludzie. Ja chcę tu zostać.

-Nie ty o tym decydujesz, mała. - powiedział, po czym ,,puścił" jej oczko i wrócił do domu.

Dupek... I jeszcze będzie tu przez tydzień...

Dziewczyna wstała i rozciągnęła się, a następnie udała do kuchni po szklankę wody.

-Amber. - zawołała Mary. - Chodź tutaj na chwilkę.

Mhh...

-Tak?

-Pomyślałam, że może przed twoim pierwszym dniem w szkole chciałabyś nieco bliżej poznać tę okolicę.

-Jasne! - Przynajmniej wyrwę się z domu i nie będę musiała tu przebywać z...

 - To może, ja cię oprowadzę? - zaproponował brunet.

A może nie?

-Wybacz, ale jeżeli to nie problem, to wolałabym pozwiedzać i pobyć trochę sama, ta nowa sytuacja jest nieco przytłaczająca.

-Ależ dziecko, nie przejmuj się i idź już, ale wróć przed zmrokiem, mimo że to bezpieczna okolica, to lepiej jest być przezornym. - powiedziała kobieta. -Masz tu parę drobnych, gdybyś czegoś potrzebowała. - kobieta wygrzebała pieniądze z wielkiej torby i przekazała je dziewczynie.

Amber wychodząc usłyszała jeszcze niezrozumiałe słowa wypowiedziane przez kobietę, ale je zignorowała i wyszła przed dom, zostawiając za sobą jedyne znane jej tutaj miejsce.

............................................................

Spacerowała już przez około godzinę, a gdy dotarła do parku znajdującego się w centrum poczuła niemałą ulgę.

Uff... Jest naprawdę gorąco...

Rozglądnęła się wokoło i gdy zobaczyła niewielki sklep to natychmiast ruszyła w kierunku jej zbawienia.

Po wejściu, za ladą zauważyła niewysoką, młodą szatynkę.

-Mhh... Nie widziałam cię tu wcześniej... Jesteś nowa?

-Um... Przyjechałam wczoraj. - powiedziała pospiesznie dziewczyna, ponieważ czuła jakby zaraz miała eksplodować z nadmiaru ciepła. - Są może mrożone napoje?!

-Wow, spokojnie, po lewej za regałem.

Dziewczyna podbiegła do lodówki, po drodze niemal strącając szklane słoiki z ich zawartością, wyjęła pierwszą lepszą wodę i udała się do kasy.

-Widzę, że jesteś nieźle spragniona. Szczerze? Dzisiaj jest jeden z chłodniejszych tutaj dni, więc jeżeli tak znosisz wysokie temperatury to szczerze ci współczuję. - mówiła to wydając jej także resztę.

Amber szybko wzięła swój napój i już wychodząc zaczęła go pić. Czuła jak zimna ciesz spływa jej po przełyku aż do żołądka, nieco ją ochładzając.

Nigdy nie lubiłam chłodnych miejsc. Zawsze wolałam upał od mrozu, więc co się dzieje?!

Przeszła jeszcze kilka metrów, wracając do parku, lecz po chwili się odwróciła i...

-Co do?...







Więzień OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz