Rozdział 8

69 26 2
                                    

Błysk... pierwszy... i drugi, a po nich... nicość. Upadłam na ziemię, tracąc kontrolę nad kończynami. Ciepło ogarnia całe moje ciało, a poza nim nic nie czuję. Czy tak wygląda śmierć? Chcę otworzyć oczy, ale jestem zbyt zmęczona... Słyszę głosy ludzi... ich krzyki, nawoływanie o pomoc. Pod skórą czuję mrowienie, ale nie takie zwykłe - gorące, jakby miało wypalić mi wszystkie organy. Po chwili w mojej głowie ukazuje się jasna poświata, a wokół niej unosi się ognisty dym. Aura zaczyna przybierać ludzki kształt... Postać zwrócona jest w moją stronę, a jego żarzące oczy przeszywają mnie na wylot. Podchodzi do mnie wolnym krokiem, nieznacznie się uśmiechając.

Nie boję się... nie wiem czemu, ale czuję się bezpiecznie i wydaje mi się, że mogę mu zaufać. 

Patrzy na mnie jeszcze chwilę, po czym mówi:

-Czekałem. - tym razem jego uśmiech jest duży, serdeczny, jakby chciał powiedzieć ,,wszystko będzie dobrze"

Po tych słowach się rozpływa, dziwne uczucie znika, a mnie znów otula ciemność...

.................................................

Budzę się w pokoju... swoim pokoju. Podnoszę się z łóżka, a ból przeszywa całe moje ciało. Próbuję stanąć na nogach, ale w momencie gdy to robię, upadam czując bezsilność. Moje ciało uderza z hukiem o podłogę, a mnie zalewa kolejna fala niewyobrażalnej męki. Mój krzyk najprawdopodobniej słychać w całym domu. Po chwili słyszę w głowie jakby... szept, bardzo cichy, niemal niemożliwy do usłyszenia, ale ignoruję go, zrzucając winę na moją bujną wyobraźnię. Kroki. Ktoś idzie.

-Dziecko! Nic ci się nie stało?! Dlaczego wstawałaś? Musisz odpoczywać! - To Mary. Cieszę się, że jest na tym świecie ktoś, kto naprawdę się o mnie martwi.

Podchodzi do mnie, a ja wstaję i ponownie siadam na łóżku.

-Przyniosę ci coś do jedzenia, na pewno jesteś...

-Wystarczy woda. - przerwała kobiecie Amber.

-Jesteś pewna, że...

-Idź już. - w tym momencie, w drzwiach ukazał się Nathan. Chłopak szybko podszedł do dziewczyny i powiedział:

-Musimy porozmawiać. - rzekł stanowczym głosem, a jego lodowe spojrzenie nie ukazywało żadnych uczuć, jakby był wyprany z emocji.

-To nie może poczekać? - zapytała z nadzieją 

- Nie.

-To... ja może wyjdę. - po tych słowach, Mary zniknęła za drzwiami, które zamykając wydały z siebie głuchy dźwięk.

-Jak już mówiłem, musimy porozmawiać. - powiedział, po czym chwycił dziewczynę za rękę, a jego nastawienie diametralnie się zmieniło. - Odpowiedz szczerze. Co tam się stało?

I co teraz? Mam mu powiedzieć wszystko?

-Zemdlałam. - odrzekła dziewczyna, uwalniając się z jego uścisku, na co ten tylko westchnął.

-Tak po prostu?

-No... tak...

-Gdy cię tu sprowadziłem... twoja temperatura... wynosiła ponad 45'C

To jest w ogóle możliwe?! Może powinnam powiedzieć mu co ,,widziałam" po tym jak zasłabłam... -Nie! - powiedział głos w jej głowie. Ech moja głupia wyobraźnia...

-Amber. W porządku? - zapytał zaniepokojony.

-Co? Um... tak, po prostu się zamyśliłam. Em... Mam pytanie. Ile tak leżałam?

-Jest wtorek.

-Że co?! Spałam dwa dni?! Ale wczoraj miałam iść do szkoły.

-Po tygodniu nie będziesz chciała do niej wracać. - powiedział z uśmiechem. - Pójdziesz, jak będziesz wystarczająco zdrowa.

-Ale ja już czuję się dobrze. - powiedziała zgodnie z prawdą.

-Zemdlałaś na środku ulicy, ni budziłaś się przez dwa dni, twoja temperatura była dużo powyżej normy, a teraz wstajesz i tak po prostu dobrze się czujesz? - zapytał z niedowierzaniem

-Tak jakby.

Po chwili zastanowienia powiedział:

-Jeżeli do rana nic ci się nie będzie działo, to możesz jutro iść...

-W końcu poznam kogoś w moim wieku. - Na samą tę myśl miałam ochotę skakać z radości.

-Uważasz, że jestem stary? - jego mina i ton głosu wskazywały na to, że jest oburzony.

-A nie?

-Mam 25 lat...

Wygląda starzej...

Nathan czekał na właściwą reakcję, lecz gdy zauważył, że jej nie otrzyma, po prostu wyszedł z pokoju.

Dziewczyna zastanawiając się co mogła by zrobić zdecydowała się na to, co lubi robić najbardziej, a dokładniej wzięła ostatnio zaczętą książkę i spędziła cały wieczór w cudownym świecie lektury.

Gdy zauważyła, że zaczął ogarniać ją sen, a powieki same jej się zamykają, postanowiła udać się do łazienki, by wziąć gorący prysznic, następnie zeszła do kuchni, ponieważ jej żołądek domagał się pokarmu.

Po zjedzeniu i załatwieniu spraw fizjologicznych, udała się do łóżka myśląc o swoim pierwszym dniu w szkole.

...............................................

Noc minęła spokojnie, a pełna energii dziewczyna szybko podeszła do szafy, z której wyciągnęła czarne spodnie i białą koszulkę z napisem, na to zarzuciła bluzę.

Zbiegła na parter, gdzie siedziała już Mary oraz Nathan - żywo o czymś dyskutowali.

-Jeżeli chce i dobrze się czuje, to dlaczego ma nie iść? - krzyknęła niemal kobieta

-Ja dalej uważam, że to za wcześnie.

-O, Amber! Powiedz, jak się czujesz? - zapytała kobieta.

-No... Dobrze. - odpowiadając szła do kuchni z zamiarem zrobienia sobie śniadania.

-Widzisz! Więc w czym problem?

-Dobra! -chłopak podniósł ręce do góry, w geście obronnym. - Niech idzie.

Po około 20 minutach, Amber była już gotowa do wyjścia.

-Podwiozę cię. - bardziej stwierdził niż zapytał, następnie skierował się w stronę drzwi.

Droga do szkoły minęła w ciszy. Nathan zaparkował pod dużym, starym budynkiem, do którego ,,wlewali się" uczniowie.

Witaj szkoło!




Więzień OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz