Rozdział 8
(POV TOM)
Ostatni raz spojrzałem się za siebie i złapałem Askalona za ramię. Przetransportowaliśmy Marco bezpiecznie do szpitala, więc mogłem mieć tylko nadzieję, że Star odpowiednio się nim zajmie.
- Trzymasz się mocno? - Demon spojrzał na mnie z obrzydliwym uśmiechem. - Nie chciałbym szukać cię w innym wymiarze.
Postanowiłem zignorować jego zaczepki i ścisnąłem go mocniej. Widocznie był to dla niego znak, bo już po chwili poczułem mocny uścisk w żołądku. Nigdy nie lubiłem teleportacji. Przed oczami mignęło mi całe miasto, a po nim różne kolorowe krajobrazy. Gdyby nie to, że jestem demonem na pewno dostałbym choroby lokomocyjnej.
Podłoże pod stopami poczułem po kilkunastu sekundach. Rozejrzałem się i z lekkim zawodem ujrzałem obok siebie Askalona. Miałem nadzieję, że go zgubie. Postanowiłem również, że postaram się uciec trochę później kiedy straci czujność. Na razie cały czas czułem na sobie jego wzrok, a nadal byłem obolały po walce.
Podniosłem głowę trochę wyżej i już wiedziałem gdzie jestem. Przede mną stał wielki czarny zamek. Mój cholerny dom. Ogrodzony był on mosiężną bramą, a nad wieżyczkami latały smoki. Strzegły one do niego wejścia, ponieważ często bywali u nas niezapowiedziani goście.
Rozejrzałem się jeszcze i dostrzegłem kilka nowych budynków. Poza tym nic się tam nie zmieniło. Niebo było jak zawsze czarno-czerwone z lśniącymi księżycami i płonącymi asteroidami. Jak byłem mały lubiłem oglądać je leżąc na skale za zamkową posesją. Podłoże w odróżnieniu od tej na Ziemi było twarde i nieurodzajne, a powietrze drapiące i pełne czerwonego pisaku, który unosił się podczas wiecznego wiatru.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - Zapytałem oddalającego się już czarnowłosego.
On jednak tylko na mnie spojrzał i ruszył w stronę zamku. Wkurzyło mnie to, ale wiedziałem, że póki co nic nie zdziałam, więc poszedłem za nim.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Byliśmy coraz bliżej budowli, a mi zaczął doskwierać ból ramienia. Mocno oberwałem, lecz pocieszałem się faktem kulejącego przede mną Askalona. Wiedziałem, że za niedługo się zregenerujemy, lecz było to dla mnie po prostu niewygodne.
- Ojciec chcę cię widzieć. - Nagle powiedział Askalon. - To dlatego cię tu ściągnąłem.
- Wiesz czego chce? - zapytałem wkurzony.
Już dawno opuściłem to miejsce i nie chciałem mieć z nim nic wspólnego.
- Nie, ale Irra i Kali są już w środku.
Cholera - pomyślałem i lekko zwolniłem. Tylko nie ta dwójka. Irra i Kali są moim młodszym rodzeństwem. W dodatku to bliźniaki. Nie widziałem ich od wieków, ale pewnie nadal są tak bardzo irytujący jak wcześniej.
- A właśnie - odezwał się Askalon i spojrzał na mnie z cwanym uśmieszkiem - gdzie znalazłeś taką apetyczną zabaweczkę?
- Zamknij mordę!
- Oj, Thomasie kiedyś byłeś mniej wyszczekany - powiedział i zbliżył się do mnie. - Nie mów, że jesteś zazdrosny.
CZYTASZ
Tomco Forever
ספרות חובבים" - Marco, daj mi buziaczka - zrobiłem w jego stronę dzióbek. Widocznie go to zdziwiło, bo zazwyczaj nie zachowuje się w ten sposób. Chłopak popatrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach i ruszył w moją stronę. Uradowało mnie to, bo mam wobec niego plan...