Rozdział 5 | Gwiazdy.

366 37 21
                                    

Cisza i spokój. Tego właśnie potrzebował Error. Teraz, przez cały dzień może rozkoszować się pięknym widokiem gwiazd w Outertale - bez stresu, że ktokolwiek, a szczególnie Ink, mu w tym przeszkodzi. Nagle jakiś hałas wyrwał czarnego szkieleta z zamyślenia. Error szybko obrócił się. Przy pobliskiej skale stał Ink. Na jego czaszce malowało się zdziwienie.

- Error?

- N-nie. M-iś Gogo.

Malarz nie przeją się uwagą. Widocznie rozluźnił się. Error dokładnie wiedział czemu Ink był spięty. Od kiedy ci "źli" Sansowie i Fresh odkryli swoje sposoby przemieszczania się miedzy wymiarami, naprawdę nie wiadomo na kogo można się natknąć. W każdym razie nie wiadomo, czy się takie spotkanie przeżyje.

Ink podszedł bliżej wpatrzony w gwiazdy. Errorowi średnio się to podobało. Im bliżej tym gorzej z jego fobią. Niektórzy boją się wysokości, burzy, węży czy chociażby myszy - Error bał się dotyku. To chyba najgorszy lęk jaki mógł mu się trafić. Pech go prześladuje. Zaklnął. Ink skrzywił się, kiedy usłyszał wiązankę. Zapadła nieprzyjemna cisza.

- P-o co p-przy-szedłeś?

-Można powiedzieć, że pędzel mi się popsuł.

- A-acha.

Znowu ta cisza. Zwykle Errorowi to nie przeszkadza. Ale dzisiaj miał ochotę ją przerwać. Chciał pogadać z Inkiem o czymkolwiek, ale nie miał pomysłu jak zacząć rozmowę. Dziwne. Na szczęście nie musiał dłużej się zastanawiać, bo Ink odezwał się pierwszy.

- Eee... Piękne są gwiazdy dzisiaj. Umm... Szczególnie ładnie widać Wielki Wóz... - Artysta wskazał na zbiorowisko gwiazd. Error zaśmiał się. - Hej! Z czego się śmiejesz?

- Z ci-eb-ie. W-wskazujesz gwiaz-zdozbiór Or-iona.

- Eee... Wskazywałem gwiazdy wyżej.

- P-pudło, g-gwiaz-dozbiór bliź-niąt - Ink zarumienił się. Ciekawy wygląd. Czaszka malarza pokryta bowiem była siedmioma kolorami tęczy. Artysta nie miał zielonego pojęcia o gwiazdach - tego można być pewnym. Error rozsiadł się wygodnie.

- A co to za gwiazda mości panie wszystkowiedzący?

- J-jak mnie-mam t-o j-es-t Mars i n-nie je-st on g-gwiaz-dą.

Inka zatkało. Miło było kogoś pozytywnie zaskoczyć. Error odkąd pierwszy raz znalazł się w tym wymiarze, zakochał się w gwiazdach, planetach i całym kosmosie. Malarz jeszcze trochę się przybliżył. Ręce obu szkieletów prawie się dotykały. Error pierwszy raz w życiu nie czuł się z tym źle, wręcz przeciwnie. Miłe ciepłe uczucie zagościło w sercu czarnego szkieleta. Error zarumienił się.

- Cosięzemnądzieje, cosięzemnądzieje - powtórzył kilka razy w myślach. Ink nic nie zauważył, zbyt wpatrzony w gwiazdy. Kiedy czarny szkielet uznał, że rumieńce przestały gościć na jego twarzy zaczął przypatrywać się malarzowi. Pachniał fiołkami, a w jego oczodołach lśniły gwiazdki - Error nigdy ich nie widział. Czarny potwór wiedział, że poszczególne figury źrenic znaczą różne emocje: strach, smutek, żal, gniew. Czy te oznaczają radość? Error chciałby je częściej widywać.

Ink odwrócił wzrok i spojrzał na zglicht'owanego szkieleta.

- A ta? - zapytał się szczerze zaciekawiony. Wskazywał na zbiorowisko najjaśniejszych gwiazd.

***

- W-idzi-sz te t-trzy gwia-zdy? T-o pas Ori-ona. D-dzięki niemu naj-łatwiej zn-znaleźć resztę g-gwiazdo-zbioru.

Dwójka szkieletów leżała obok siebie na plecach, wpatrując się w gwiazdy.

- Czemu akurat Orion, a nie na przykład Stefan? - Error oparł się na łokciach.

- B-o widzisz, cz-ęść g-wiazdo-zbiorów m-ma nazwę p-pocho-dzącą z mit-ologi - Ink przysłuchiwał mu się uważnie. - Orion b-był my-śliwym, na k-które-go Artemis na-sła-ła sko-rpiona, a-aby go uk-kąsił. Kie-dy z-zginął, bog-owie prz-enieśli go n-na skl-lepienie nie-bies-kie - szkielet z pędzlem podniósł się do tej samej pozycji co Error. Oczy skierowane ku górze obserwowały kosmos. Przez ponad godzinę dwójka szkieletów obserwowała wspólnie gwiazdy. Error naprawdę mocno rozgadał się. Inkowi przyjemnie się go słuchało. Dowiedział się na przykład gdzie leży gwiazda północna i jak ją w łatwy sposób znaleźć. Potrząsnął głową, rozmyślając o kosmosie.

- Zawsze uważałem, że gwiazdy są piękne, ale nigdy bym nie sądził... - nie musiał kończyć. Oboje wiedzieli. Gwiazdy to nie tylko oddalone o kilkaset lat świetnych kule gazowe. Jest coś więcej. Coś magicznego.

Nigdy nie widział Errora, który uśmiechał się naprawdę, nie był szyderczy lub kpiący. Było to coś na wzór radosnego i trochę nieśmiałego. Ink zastanawiał się, czy Error kiedykolwiek z kimś tak długo gadał. A zresztą nikt go nigdy nie wysłuchiwał. Miło, że się otworzył. Wszystko co dobre jednak szybko się kończy. Artysta czuł, że pora się już zbierać.

- Muszę iść - Ink wiedział, że nie ma co przedłużać tego spotkania. Powoli wstał i otrzepał się z kosmicznego pyłu. Był gotowy odejść, kiedy Error odezwał się cicho:

- Przyjdziesz jutro? - Zdanie było wypowiedziane bez zglicht'owanego tonu. Czarny szkielet wbił wzrok w ziemię, unikając spojrzenia malarza. Ink zawahał się tylko ułamek sekundy.

- Tak.

-------------------

Zawsze wyobrażałam sobie, że w Outertale widać wszystkie gwiazdozbiory jak na Ziemi, ale z o wiele lepszą widocznością. Oraz że istnieje tam jakiś gaz działający podobnie do tlenu - aby można było oddychać, rozmawiać i czuć zapachy.

Zrządzenie Losu | Error x InkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz