Zatrzymałam samochód na końcu krętej drogi u podnóża urwiska. Wiatr gwizdał w moich uszach. W dalszym ciągu nie wiedziałam co kazało mi tu przyjść i stać na kamieniach twarzą w stronę morza.
Stałam jednak, czując coraz większą euforię. Krew coraz szybciej płynęła w moich żyłach. Roześmiałam się głośno. Wiatr poniósł echo mojego śmiechu i rozbił się o skały. Fale u podnóża urwiska opryskiwały mnie zimnym prysznicem. Przymknęłam oczy i wystawiłam twarz na uderzenia kropli.
Burza było już na wyciągniecie ręki. Wiatr zwodził w dzikim, prymitywnym rytmie. Powietrze miało zapach nadciągającego deszczu. Niebo przecięła błyskawica, a ja pamiętam tylko ciemność
------
Obudziłam się.
- Biedactwo - użalała się ściszonym głosem babcia Coco, spowita w królewski szlafrom w kolorze głębokiej purpury. Stała przy wezgłowiu łóżka, i bystrym wzrokiem śledziła każdy mój ruch. Zaraz, zaraz. Czy ona już wróciła? Najwidoczniej długo mnie nie było.
- Babciu? - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem, a kobieta uniosła głowę w górę. - Jak mnie znalazłaś - spytałam
- Wracałam z Hiszpanii, przejeżdżałam obok urwiska, zobaczyłam błyskawicę a po chwili ciebie upadającą. Szybko zatrzymałam wóz i wybiegłam po ciebie. - powiedziała babcia Coco, a mi zrobiło się jej szkoda, bo na pewno strasznie się martwiła, w końcu jestem jej kochaną wnusią - Jesteś głodna? - spytała po dłuższej chwili, a ja kiwnęłam głową na znak "tak" - Na co masz ochotę - dopytywała.
- Na frytki - odpowiedziałam, a kobieta zaśmiała się po czym skierowała się w stronę kuchni.
Chwyciłam swój telefon w dłoń i zobaczyłam, że mam kilka nowych wiadomości.
Martha : Dzwoniła Twoja babcia. Czy wszystko z tobą okej?
Ja: Tak nie martw się.
Nieznany: Hej, widziałem cię na urwisku.
Nieznany : Często tam jesteś
Nieznany: Przepraszam, że nie podbiegłem.
Nieznany : Wystraszyłem się i spanikowałem
Nieznany: Ale na szczęście twoja babcia była w pobliżu
Ja: Znamy się?
Nieznany : O boże tak się martwiłem
Ja: Odpowiesz na moje pytanie, czy będziesz debila zgrywać?
Po chwili do salonu weszła babcia Coco, z moją porcją frytek, solniczką i ketchupem w dłoni, podziękowałam jej, po czym zabrałam się za jedzenie tego cudu. Ze stołu chwyciłam srebrny pilot i zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał. Niestety nie było nic ciekawego, więc dokończyłam danie, a czarny talerz, wraz z ketchupem odłożyłam na biały stolik, znajdujący się obok sofy. Zasnęłam.
CZYTASZ
Oczami Kate - II
RomanceUrwisko mnie przyciąga. Wysokie dzikie i obdarzone niebezpiecznym pięknem, stoi i wzywa mnie kusząco jak kochanek. Rankiem powietrze było równie miękkie jak chmury pędzące po niebie w stronę wschodu. Mewy krążyły nad oceanem, pokrzykując. W ich głos...