Ostateczna bitwa *koniec*

857 76 22
                                    

Oto on.

Andrzej Duda.

Najciekawszy dzieciak w całym państwie Polskim.

Pewnego dnia poznał czarującą Agatę Dudę, i zakochał się w niej.

Czy to zmieni jego życie na zawsze?

***
- Andrzeju! Gdzie idziesz?! - Wykrzyczała Beata. Po jej słowach zaczęło padać. Andrzej jednak nie odpowiadał. Zacisnął swoje małe, zgrabne i chudziutkie piąstki i szedł cały czas przed siebie. Miał dość tego wszystkiego. Tego co działo się w PISie, tego co hulało w jego sercu, miał dość tego. Postanowił, że zmierzy się z Tytanem Monikowym, ale bez pomocy zwiadowców. I tak oto chudziutki, zgrabny i niziutki Andrzejek zaczął intensywnie ćwiczyć prawie 2000 tysiące kilometrów od PISu. Przez cały ten czas żywił się kebabami, bo wiecie Siła masa moc kebab i musiał nabrać właśnie owej masy. Kiedy już ją uzyskał zaczął ćwiczyć walkę. W połowie drogi porzucił swój sprzęt do manewrów. Ćwiczył samemu, bez nikogo. Zaczął przez to trochę wariować, ale co z tego? Miał swój cel na wyciągnięcie ręki, więc nie mógł tak poprostu przestać ćwiczyć. Każdego dnia, każdej godziny wylewał z siebie siódme poty, byleby stać się silnym i móc zmierzyć się z Monikowym. I tak mijały lata. Duda z 15 - letniego chuderlaka stał się bardzo silnym 18 - latkiem. Czasami tęsknił za Beatą, do której uczucie w jego z i e l o n y m sercu shreka rozkwitło. Czasem był ciekawy, czy Mikuś dalej pierdzi w krzesła, albo czy Ewka dalej wssysa zupę. Więc nasz silny, potężny i wysoki Duduś postanowił wrócić do domu. Zaczął swoją wędrówkę od pustyni kamienistej, przez którą jeszcze nikt się nie przedarł. W oddali widział tytanów, ale ze swoją siłą potrafił zgnieść ich, niczym Pudzian Popka. Tak też zrobił. Cały czas jednak znajdował się na pustyni, a słońce zaczęło chować się za horyzontem wesoło śmiejąc się i pokazując mu fucka. Ale nie zwracał uwagi na noc. Cały czas szedł przed siebie. Zapytacie się pewnie, co jadł. Jadł piasek. Tak. Andrzej Duda, wielki Polski bochen żarł piasek. Smacznego. Pił wodę, którą znalazł w jakimś jeziorze, i schował do sakiewki, którą zawsze trzymał przy pasie. Osoby, które o tym słyszały, nie spodziewały się jednak, że ta sakiewka była wielkości całego jeziora. Andrzej cały czas szedł przed siebie, a swoimi potężnymi nogami gniótł pod palcami kamienie. Po wielu dniach wędrówki przedarł się przez pustynie, teraz na horyzoncie pojawiła się dżungla. Przypomniał sobie, że za tą dżunglą znajduję się 1 siedziba PISu, a co za tym idzie, obok niej już są mury. Z zadowoleniem na twarzy więc przemierzał dżunglę. Nie raz napotkał tytana, tygrysa czy inne tego typu zwierzęta. Szybko sobie jednak z nimi radził. Po kolejnych dniach, a może raczej tygodniach wędrówki wyszedł z dżungli i zaobserwował to, co chciał zobaczyć przez te tygodnie, czy miesiące. Siedzibę PISu. Włożył rękę do spodni, by sprawdzić godzinę. Była 13.35. Szedł więc przed siebie, aż zjawił się pod samymi drzwiami ruiny, znanej jako dawny zamek PISu, który rozwalił przed laty. Wiedząc, że nic tam nie znajdzie zaczął zbliżać się do muru. Wokół niej nie było żadnego tytana, co go niemiłosiernie zdziwiło. No ale dobra, szedł dalej. Zapukał w bramę do muru, którą po chwili opuścili. Wszedł do niej, skinając tylko głową do członków Garnizonu. Wtedy zobaczył, że na środku miasta jest ogromny stół, przy którym siedzą Tytany Monikowe i grają w pokera. Wokół biegali ludzie, którzy nosili im ogromne szklanki z piwem. Duda widząc to wkurzył się. Zaczął wzrokiem wypatrywać Agaty. Stała tam opierając się o nogę od stołu śmiejąc się pod nosem. Duda zacisnął pięści i podbiegł do niej. Zacisnął dłonie na jej szyi i uniósł ją do góry. Agata na to tylko się zaśmiała i zamieniła się w Tytana Monikowego. Duda nie został jej dłużny. Już chwilę po tym stał się Miśkiem, ale dwa razy mocniejszym i silniejszym niż wtedy. Na jego widok Agata zesrała się w gacie i chciała uciekać, ale chciała również pokazać Dudzie, kto tu rządzi. Zaczęła więc na niego szarżować. Duda zwinnie odbierał jej ciosy, a czasami uderzał w nią. W tym czasie ludzie zwołali PIS, którzy na widok Miśka wybałuszyli oczy. Zwłaszcza Beata, która siedziała na koniu, który niegdyś należał do jej ukochanego Andrzeja. Zaczęła ryczeć i drzec się. Mikuś podbiegł do niej i walnął ją, aby się uspokoiła. Chwilę potem Mikuś poszedł pierdzieć w siodło. Duda chwycił w ręce wieżę kościoła i cisnął nią w stronę Agaty. Agata zwinnie uniknęła ataku. Podeszła Dudę od tyłu i już chciała go uderzyć, ale Duda okazał się sprytniejszy i odwracając się wymierzył jej potężnego kopniaka w brzuch. Agata upadła na mur, w którym zrobiła całkiem dużą wyrwę. Księża zaczęli się łapać się za głowy, a niektórzy padać na kolana i rozpaczliwie modlić się do swoich bogiń. Duda na to tylko się zaśmiał i wolnym krokiem miśka podszedł do obezwładnionej Agaty i zaczął ją kopać w twarz. Agata dopiero po chwili uwolniła się spod jego stóp i uderzyła go z całej siły w głowę, na co ten poleciał kilka kilometrów dalej. Widząc tą zaciekłą walkę niektórzy przechodni wyjęli z kieszeni popcorn, a niektórzy nagrywali to swoimi nokiami - cegłami. Ewka w tym czasie chowała się za drzewem i mocno sapiąc próbowała znaleść w swoim plecaku cokolwiek, co mogłoby chociaż odrobinę pomóc Andrzejowi. Wyciągała z niego różne bronie. Shurikeny, kunaie, strzelby, pistolety, a nawet dziecięce łuki. Wszystko jednak było stanowczo za małe, bo Andrzej w formie Miśka zgniótł by je jednym palcem. Po chwili podbiegła do niej Beata i pociągnęła ją za rękaw, by ukryła się w piwnicy z jednych lokali w pobliżu. Kiedy Beata już chciała iść na ratunek Miśkowi obok niej stanął zły Mikuś.
- Gdzie się wybierasz? On Cię zabiję. Nie panuję nad sobą. Zostań tu z Ewą, a pomoc Andrzejowi zostaw nam, facetom. - Powiedział Mikuś przytulając Beatę, która uroniła kilka łez. Kilka metrów od niej jej ukochany walczył na śmierć i życie, a ona była tak słaba, że mogła jedynie robić za ofiarę. Dała Mikusiowi zaprowadzić się do Ewy, a kiedy on wyszedł zarzuciła na ramię strzelbę i wybiegła z piwnicy. Schowała się za drzewem za obok lokalu i wszystko obserwowała. Ręce trzęsły się jej jeszcze bardziej. Bała się o Andrzeja. Kiedy zauważyła, że Agata stoi tak, że mogłaby idealnie wycelować w jej kark nastawiła strzelbę. Nikt jej nie widział. Chwyciła za spust i rozległ się olbrzymi huk. Bowiem nabój z jej broni trafił idealnie w kark Agaty i przebił skrytej w nim Agacie klatkę piersiową. Agata zmarła na miejscu. Duda widząc to zaczął szukać wzrokiem sprawcy tego wszystkiego. Kiedy za drzewem zauważył trzęsącą się ze strachu Beatę myślał, że serce mu wyskoczy. Po chwili Mikuś skoczył na kark Miśka i wyciągnął z niego Andrzeja. Andrzej szybko się ocknął i podbiegł do Beaty, która niczym zaczarowana stała cały czas stała w tym samym miejscu i go obserwowała. Przytulił ją, i rozkleił się. Zaczął płakać, a razem z nim Beata. Chwilę potem spojrzał na nią swoimi oczyma i złączył ich wargi w namiętnym pocałunku pełnym żalu, bólu, strachu, złości, miłości, radości, tęsknoty i wielu innych uczuć. Kiedy oderwali się od siebie Beata wtuliła się w jego tors. Za lewę ramię złapała go Ewka z uśmiechem na twarzy, a za prawę Mikuś również z uśmiechem. Spojrzeli w przerwany mur, który wyglądał niesamowicie w połączeniu z jasnoniebieskim niebem bez chmur. Duda uśmiechnął się radośnie i cicho wyszeptał "Wróciłem do domu".
***
Tak o to kończy się historia Dudusia. Mam nadzieję, że zakończenie was nie zawiodło. 

Do zobaczenia w moich innych książkach!


Duda vs Tytany [PO KOREKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz