Rozdział 7.

213 8 1
                                    

Justin wszedł do pokoju i stanął przede mną. Miał na sobie tylko jeansy i krótką koszulkę, ale byłam pewna, że nie jest mu zimno. Wilkołaki mają temperaturę 40 stopni i nigdy nie jest nam zimno.
-  Musiałem cię zobaczyć - wyszeptał. Zamarłam. Chciał mnie zobaczyć? O co tu chodzi?!
- Midi, chyba wiem, co ci pomoże w odnalezieniu wspomnienia - powiedział.  Staliśmy cały ten czas przy zgaszonym świetle. Zorientowałam się dopiero teraz i sięgnęłam po włącznik do lampki lecz Justin położył swoją rękę na mojej.
- Nie włączaj. Chcesz, żeby się wszyscy pobudzili? - syknął. Cofnęłam dłoń i usiadłam na łóżku, po czym gestem poprosiłam, żeby zrobił to samo. Chłopak przycupnął na pościeli obok mnie.
- No to jaki masz plan? - spytałam zainteresowana. Byłam naprawdę ciekawa, co też on wymyślił.
- Może jeżeli staniesz oko w oko z niebezpieczeństwem to przypomnisz sobie  jakieś szczęśliwe wspomnienie i zmienisz się w wilka - zaproponował. Zamarłam. On chyba żartował.
- A jak się jednak nie zamienię? - zapytałam przerażona. Justin uśmiechnął się, obiął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Poczułam zapach jego perfum, pachniał mieszanką lasu, kawy i męskiego żelu do mycia. Był to wspaniały zapach i mogłam go wdychać godzinami. Siedzieliśmy tak przez chwilę w milczeniu, a potem Justin wyszeptał mi wprost do ucha.
- Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, moja mała - i pocałował mnie w czoło. Do tej pory siedziałam spięta, ale teraz rozluźniłam się zupełnie. Oparłam głowę o jego tors i przymknęłam powieki. Słuchałam, jak bije mu serce. On głaskał wolną ręką moje włosy i nucił coś, co brzmiało jak kołysanka. Wiedziałam, że Justin nie chce mnie skrzywdzić i w jego ramionach czułam się taka bezpieczna, chroniona i lubiana.
Po chwili jednak coś mi się przypomniało i oderwałam się od niego z żalem w myślach.
- Ale jak mam się znaleźć w sytuacji zagrożenia? Przecież nie będę czekała znowu na wilki? - powiedziałam. Chłopak zamyślił się. Nagle wpadłam na pomysł. Uśmiechnęłam się znacząco. Justin to zauwarzył.
- O nie! Nie, nawet o tym nie myśl.
- A masz jakieś inne wyjście? Poza tym to najlepsza okazja. Dam się złapać
mordercy - wyszeptałam w ciemnościach.
- Nie chcę mieć jeszcze ciebie na sumieniu, rozumiesz? - prawie krzyknął. Zdziwiłam się.
- O czym ty mówisz? - spytałam. Justin odezwał się przyciszonym głosem.
- Ten chłopiec, który zginął z ręki tego zwyrodnialca to mój kuzyn. Miki, nie miał nawet 10 lat. Nie zdążyłem na czas. Zastałem go martwego. A jeśli nie zdążę, gdy będzie chodziło o ciebie? Nawet nie chcę o tym myśleć. Tyle bym stracił - zamurowało mnie. On nie chciał stracić mnie? Tak samo, jak ja nie chciałam stracić jego.
- A jeśli tobie coś się stanie? Z mojego powodu? Boję się o ciebie, rozumiesz. Naprawdę jesteś dla mnie bardzo ważny - wyszeptałam przez łzy. Myśł, że mogłam już nigdy nie zobaczyć Justina napełniała mnie grozą. Chłopak sięgnął do włącznika, zapalił nocną lampkę i spojrzał mi w oczy.
- Nie płacz. Będzie dobrze - wyszeptał i otarł łzę z mojego policzka. Całkowicie spontanicznie przytuliłam się do niego, a Justin objął mnie silnym ramieniem i głaskał po plecach.
- Musimy spróbować. Inaczej się tego nie załatwi - stwierdziłam chwilę potem ocierając mokre oczy.
- Idź się przebierz. Jak damy radę to odstawię cię do pokoju przed świtem - szepnął Justin. Poszłam cicho do łazienki i chwilę później wspinaliśmy się na parapet. Gdy byliśmy już na zewnątrz rzuciliśmy się do biegu. Napotkaliśmy ten sam pień drzewa, na którym zawsze się przemieniam. Podskoczyłam, przywołałam wspomnienie i..... tylko Justin się zmienił. Usiadłam zrezygnowana. Brązowy wilk podszedł do mnie i trącił nosem mój policzek. Chwilę potem Justin stał tuż obok.
- Nie martw się Midi, znajdziemy twoje wspomnienie. Na razie pójdziemy na pieszo - zdecydował. Niechętnie podniosłam się i ruszyliśmy ścieżką przez ciemny las. Zerknęłam na telefon. Była 11 w nocy.

Midnight - biały wilkołak.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz