-Hej Grace! -usłyszałam głos, lecz nadal nie mogłam nic widzieć.
-Chyba się budzi.
-Myślisz?
-W przeciwieństwie do Ciebie.
-EJ!
-Uspokujcie się!
-Grace, słyszysz mnie? -zapytał zaniepokojony Sam.
Chcę go zobaczyć! Ich wszystkich.
Powoli otworzyłam oczy.
-Ugh! -jęknęłam zaraz je zamykając z powodu nadmiaru światła.
-Luke, idioto wyłącz tą lampę! -Ava dzięki Ci!
Ponownie spróbowałam. Udało się! Tym razem już tak nie bolało, lecz nadal nie mogłam nic widzieć. Zaczęłam mrugać.
-Zaraz powinno Ci przejść. -powiedział nieznany mi kobiecy głos.
I miał racje. Po kilku minutach mogłam zobaczyć moją drużynę.
-Hej kochani. Nawet nie wiecie jaki miałam dziwny sen. -mówiłam to słabym, ochrypłym głosem. Oni tylko rzucili się na mnie.
-Już wróciłaś!
-Tęskniliśmy mała!
-Witaj wśród żywych! -...i takie teksty słuchałam przez najbliższe 15 minut.
-Co się stało? -zapytałam orientując się gdzie jestem.
-Dostałaś dziwnego ataku. W twoim organiźmie wykryliśmy dużo Ksylu. (To substancja szkodliwa dla ludzi — stworzona na potrzeby opowiadania) Mogłaś się już nie obudzić. -powiedział ten sam żeński głos. Była to jedna z agentek zajmujących się zapewne moją dolegliwością.
-Kiedy będę mogła stąd wyjść? -spojrzałam wymownie w stronę przyjaciół.
-Jeśli chcesz to nawet dzisiaj. Parametry są w normie. Nie widzę przeciwskazań.
-Świetnie! -krzyknęłam wesoło i chciałam wstać, lecz ból prawej ręki skutecznie popsuł mi plany.
-Lepiej jednak będzie, gdybyś powstrzymała się z nadmiarem emocji. -stwierdziła kobieta oglądając moją bolącą kończynę. Zamyśliłam się na chwilę. Do rzeczywistości przywróciła mnie Ava.
-Dziękujemy. -powiedziała do agentki, która opuszczała już salę.[W pokoju]
-W sumie... Ile tam leżałam? -zapytałam siedząc na łóżku Petera.
-Z dwa dni będzie. -odpowiedział, pokazując mi przy tym swój nowy wynalazek.
-Oh. -spojrzałam na małe urządzenie, które trzymał. Było wielkości kciuka.
-To jest M.M.M.R. -powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na głupka.
-M.M.M.R.? Na serio?
-No co? To skrót od:
Mega
Mały
Miażdżący
RobotPróbował bronić swojego sprzętu, lecz widząc moją minę dodał.
-Aż tak źle? -powoli opuściłam wzrok na urządzenie i pokiwałam głową.
-Ugh! Myślałem nad tą nazwą przez te całe dwa dni! -podniósł głos sfrustrowany.
-Ej, na pewno uda Ci się wymyślić coś nowego. -pocieszałam go. No... Przynajmniej próbowałam.
-Reszta nie powinna już być? -zmieniłam temat widząc, że pająk chce coś dodać. Jego z poczatku
cierpiętnicza mina przerodziła się w zadumę upewniając mnie, że dobrze zrobiłam.
-Powinni już być. -powiedział patrząc na zegarek.
-Choć wiesz dobrze jak Fury lubi gadać. Pewnie do jutra nie wrócą. -zaśmialiśmy się. Taaaak... 'Kapitan' przeprowadza z nimi teraz 'poważną' rozmowę. Miała być tam w sumie cała drużyna, ale że ja mam nie sprawną rękę ( nie wiem jak to przeszkadza w słuchaniu ), to stwierdził, iż najlepiej gdy będę pod opieką. Wypadło na Peter'a.
-Grace, jesteś tam? -chłopak odezwał się próbując przywrócić mnie do rzeczywistości.
-Ach! Tak... Jestem. -odpowiedziałam.
-O czym tak myślisz? Albo raczej o kim? -ostatnie słowo zaakcentował. Ja natomiast przypomniałam sobie o czymś.
-Cóóóóż... Myślałam jak ty byś słodko wyglądał z Mary. -odpowiedziałam pewna siebie.
-C-CO?! -krzyknął cały czerwony. Później sprawy potoczyły się bardzo szybko. Peter wziął pierwszą lepszą poduszkę i rzucił ją we mnie. Trafił.
-Osz ty! -krzyknęłam dziarsko.
Dalej było tylko:'poduszka tu, poduszka tam'
'trochę puchu'
oraz jeden idiota, który zaczął się śmiać i turlać po podłodze gdy jedna idiotka stękała, gdyż zapomniała, że ma dość bolącą kontuzję ręki.
Świetny dzień, nie sądzicie?
CZYTASZ
| NOVA |
FanfictionMłoda dziewczyna o imieniu Grace przeprowadza się do Nowego Jorku. Tam, za sprawą Fury'ego dołącza do drużyny superbohaterów. Poznaje nowych ludzi, próbuje oswoić się z nowym otoczeniem i przeżyć burze hormonów. Łatwo wpada w tarapaty oraz... z resz...