❝Filiżanka herbaty❞
Przyjęcie w posiadłości Phantomhive przerodziło się w jeden z tandetnych kryminałów, publikowanych jako dodatek w czasopismach. Nie czytywałaś tego typu tekstów zbyt często, jednak dobrze znałaś ich schemat. Ta sprawa różniła się od tych, o które dane było ci zgłębić. Nigdy nie słyszałaś o zagraniu z igłą i nie przypuszczałaś, że sprawca może być na tyle doinformowany, by użyć tego sposobu. Zrodziło się w tobie ziarenko niepokoju. Może zagrożenie wcale nie było tak nikłe, jak można by zakładać na początku?
Mimo wszystko zgodziłaś się na odstąpienie swojego pokoju pannie Irene. Była wyraźnie roztrzęsiona, czemu się nie dziwiłaś. Pokój, w którym miała nocować, w przeciwieństwie do twojego, znajdował się blisko miejsca zbrodni. Osobiście, też nie chciałaś spędzać tam nocy, więc zostałaś bez miejsca do spania. Lokaj stwierdził, że aktualnie braknie wolnych pokoi, w których mogłabyś przespać noc, więc przypadnie ci "zaszczyt" dzielenia komnaty z innym gościem. Dziwne, zwłaszcza, że rezydencja z zewnątrz wyglądała na ogromną. Czyżby te masywne ściany i plątaniny korytarzy skrywały coś więcej? Nie zagłębiałaś się w to więcej, po prostu chciałaś, znaleźć miejsce, w którym mogłabyś spokojnie przespać noc. Motywy hrabiego i jego służby należały do rzeczy, których i tak nie dane byłoby ci rozgryźć. Przynajmniej nie teraz.
— Przygarnę tę zbłąkaną duszyczkę! — zasugerował hrabia Grey, obejmując cię ramieniem.
Nie protestowałaś, lepsze to niż nic.
— Dziękuje — wymruczałaś, delikatnie odpychając od siebie rękę białowłosego.
Nastała noc, a wraz z nią pora snu. Zasnęłaś bez problemu, jednak szalejące za oknem pioruny sprawiły, że z taką samą łatwością się przebudziłaś. Przekręciłaś się na lewy bok, by uciec od rozbłysków zza okna, przez co twoje oczy spotkały się ze srebrnymi tęczówkami, które dokładnie lustrowały każdy twój ruch.
— Ne, [Imię], jestem głodny... — jęknął Grey, chowając twarz w stosie poduszek.
— Mówiłam ci, póki jesteśmy tu gośćmi, zwracaj się do mnie tak, jak przystało na mój tytuł — upomniałaś, powstrzymując się od ziewnięcia.
— Nikogo prócz nas tu nie ma. Zresztą przez twoją wyniosłość nawet nie mają podstaw, by snuć domysły, że znamy się dłużej niż od paru godzin — odpowiedział, stłumionym przez warstwę poduszek głosem. — Poza tym, sprawa jest poważna.
— Głód to faktycznie poważna sprawa. Kto normalny jest głodny o trzeciej rano...?
— Ja jestem. Masz coś do jedzenia? — zapytał, podnosząc głowę znad miękkiej warstwy.
— Nie, skąd pomysł, że coś mam?
— Czasami przemycasz jedzenie, ciężko tego nie zauważyć — powiedział Charles i uśmiechnął się zadziornie.
— Nie wypominaj mi tego! Nawet ja mam prawo być głodna między posiłkami...
— Zapomnę o tym, jeśli powiesz mi, co mam zrobić, co ty na to?
— Ech, idź do kuchni? Pewnie nikogo tam nie ma, więc możesz sobie coś wziąć, hrabia Phantomhive się raczej nie obrazi za zniknięcie kawałka chleba, prawda?
— Dobry pomysł! A więc idziemy do kuchni!
Białowłosy nagle się ożywił. Chwycił twoje przedramię i próbował wyciągnąć z łóżka, jednak mocno się zaparłaś.
— C-Co ty?! Nie mówiłam „pójdźmy", tylko „idź"! — zaprotestowałaś, uporczywie trzymając się jednej z kolumn łóżka.
— Jak chcesz, ale przypominam ci, że jeśli pójdę bez ciebie, zostaniesz sama w ciemnym pokoju— przypomniał, uśmiechając się szeroko.
— W-Wiesz co? Chyba też zgłodniałam! — jęknęłaś i puściłaś trzymaną przez siebie kolumnę.
Zanim dotarliście do kuchni minęło sporo czasu. Cóż, odnalezienie tak małego pomieszczenia w tej plątaninie korytarzy i pokoi, zwłaszcza w nocy, nie należało do najprostszych zadań. Nocą miejsce to wyglądało, jakby nigdy nie było tam ani krzty życia, zwłaszcza że meble otoczone były przez mrok. Charles za pomocą leżących na drewnianym blacie zapałek zapalił lampę, która minimalnie oświetliła najbliższy sobie obszar.
— Więc co? Już nie jesteś głodny?
— Jestem, ale, prawdę mówiąc, nie powinienem zabierać się za przyrządzanie jedzenia. [Imię], zajmiesz się tym dla mnie?
— Ha?! Weź cokolwiek, po co bawić się w gotowanie!
— Ech, tak to nie chcę... Cała frajda z jedzenia tkwi w tym, co się je.
— Skoro magicznym sposobem już nie jesteś głodny to mogę zaparzyć ci herbaty, bo znając życie za godzinę stwierdzisz, że zaschło ci w gardle. Zresztą nie po to szłam tu przez te egipskie ciemności, żeby za chwilę wracać z pustymi rękoma. — stwierdziłaś, rozglądając się za potrzebnymi rzeczami.
Zagotowałaś wodę, a następnie zaparzyłaś dwie herbaty. Skrycie czułaś, że panicz Ciel będzie za to trochę zły. Cenił sobie swoją kolekcje różnorodnych gatunków tej rośliny, a ty właśnie nieco ją zmniejszyłaś. Mimo wszystko, nie dręczyły cię wyrzuty sumienia. Skoro Charles miał się dzięki temu zamknąć...
— Proszę — powiedziałaś, podając Grey'owi filiżankę naparu, znad której wciąż buchało ciepło.
Mężczyzna upił kilka łyków, by zaznajomić się z jej smakiem.
— Earl Grey? — zapytał po chwili.
— W rzeczy samej, moja ulubiona.
— Zapewne, uwielbiasz ja prawie tak bardzo oryginał, prawda? — wyszeptał białowłosy, nachylając się ku twojemu, lewemu policzkowi.
— To, że nosi twoje imię nie czyni cię do niej podobnym.
— Ha?! Nie mów mi, że wolisz jakieś liście w wodzie ode mnie, [Imię]!
— Nie wiem czy je wolę, ale jeśli chcesz mogę spróbować ocenić, co jest lepsze... — zaguerowałaś, a twój głos nieznacznie zadrżał.
— Świetnie, czekam — odpowiedział, przymykając oczy i krzyżując ręce na piersi. Jego lewa powieka delikatnie się uchyliła, by mimo wszystko mógł cię obserwować i delektować się twym zawstydzeniem.
Wzięłaś solidnego łyka naparu. Herbata jak to herbata, była dobra, nawet bardzo. Po wzięciu głębszego oddechu stanęłaś na palcach tak, aby ułatwić sobie dostęp do jego ust, a następnie nieśmiało je musnęłaś. Początkowo miał to być tylko krótki całus, taka symboliczna degustacja, jednak jasnowłosy, chwyciła za twe ramiona, nie pozwalając ci się oderwać. Pocałunek pogłębiał się z każdą chwilą, aż w końcu został zakończony. Rozłące towarzyszyły głośne oddechy i stukot serc. Ze względu na wszechobecną ciszę szło uwierzyć, iż oba biją tak głośno, że zaraz pobudzą resztę gości.
— Teraz, gdy spróbowałaś obu, możesz stwierdzić, co jest lepsze! — zaśmiał się.
— To chyba oczywiste...— wymamrotałaś, odwracając wzrok.
— Hm? Oczywiste?
— Przecież wiesz, co bym wybrała — mruknęłaś, sprytnie unikając kontaktu wzrokowego.
Białowłosy chwycił cię za podbródek i nakierował twe oczy na swoje, tak byście patrzyli wprost na siebie.
— Jasne, że wiem, ale chcę to od ciebie usłyszeć. Powiedz to, [Imię].
— Ty. Ty jesteś lepszy — odpowiedziałaś, mimowolnie wpuszczając rumieniec na połacie swoich policzków.
— Aw, jesteś naprawdę urocza! — stwierdził, uśmiechając się niewinnie.
Wciąż nie potrafiłaś zrozumieć jakim cudem tak sprawnie balansuje między władczością i arogancją, a delikatnością i dziecinnością, ale zdawać by się mogło, że to właśnie ta cecha przyciąga cię z wyjątkową skutecznością. Serce wciąż biło bardzo szybko, a ciało mimowolnie drgało. Kto by pomyślał, że twoje zauroczenie jego osobą wyda się w takiej sytuacji... przy zwykłej filiżance herbaty...
CZYTASZ
❝Theory of happiness❞ ┊ One shoty┊
Fanfiction~W trakcie poprawek~ Zbiór one shotów typu x Reader z anime, mangi i gier. Czasem będę pisała także shoty z własnej intencji, więc nie wszystkie będą z zamówień. Wszystko zostało bardziej szczegółowo wyjaśnione w rozdziale organizacyjnym. |Rozpoczęc...