Kouha Ren × Yandere!Reader

1.2K 60 9
                                    

❝Tysiąc słów przeprosin❞

— Wybacz mi, Kouha-sama. Zrobiłam to dla twojego dobra. — Powiedziałaś, wyciągając sztylet z jeszcze lekko drżącego ciała trzeciego księcia. — Tak bardzo cię kocham... Nie potrafisz tego pojąć.

— [_____], p-przestań. Z-Zawołaj po pomoc, nat-tychmiast... — Wyjąkał przez ból czerwonowłosy.

— Och? Odmawiam! Dzięki temu będziesz należeć tylko do mnie, czyż nie tego oboje pragniemy? Nie potrzebujemy do szczęścia osób trzecich! 

—My? Nie ma nas. [_____], o-opamiętaj się...

Jego słowa wyryły się w twoim sercu, niemiłosiernie je raniąc. Okropnie cię to zabolało, jednak bez namysłu uznałaś, że jego 'nietrzeźwe' myślenie spowodowane jest agonią. Ponownie spróbowałaś zanurzyć ostrze w ranie, by jeszcze bardziej ją pogłębić i zaoszczędzić swej miłości cierpienia, doprowadzając do śmierci. Chłopak w ostatniej chwili chwycił cię za rękę, zatrzymując twą drgającą dłoń. Uśmiechnęłaś się nieznacznie i szybko, wręcz niezauważenie chwyciłaś za narzędzie drugą z dłoni, a następnie wykonałaś wcześniej zamierzony ruch.

— Jeszcze trochę boli, ale za chwilę przestanie, a panicz będzie wtedy tylko mój... Te lubieżne służki nie położą na tobie swoich, brudnych łap, Kouha-sama! — Powiedziałaś, gładząc go po policzku. 

Twoja ręka została przez niego zwyczajnie odepchnięta tak, jakby nie chciał być przez ciebie dotykany. Radość zniknęła z twojej twarz, zastąpił ją gniew. Gdyby nie był sobą, posunęłabyś się do znacznie bardziej radykalnych środków, ale to wciąż był twój Kouha. Twoja miłość, sens życia, jedyny promyk światła na tej ciemnej drodze pozbawionej jakichkolwiek uczuć względem tego, co nie jest tym chłopakiem. Póki był narażony na spotkania z okropnymi grzesznicami, które tylko czekały na jego chwilę słabości, nie mogłaś czuć się szczęśliwa... Prawda? 

Z zamyślenia wyrwał cię jego cichy jęk. Trochę zbyt raptownie zagłębiłaś nóż w ranie, niepotrzebnie dodając mu katuszy. Wyciągnęłaś ostrze i ostatni raz spojrzałaś w jego, wciąż bijące nikłym blaskiem życia oczy. Ostateczny cios zadałaś prosto w serce. Wtedy przestał dawać jakiekolwiek znaki życia, a promyk nadziei na przeżycie znikną z jego twarzy, która zastygła w bezruchu. Zazwyczaj rumiana skóra, teraz była nieco bardziej blada, oczy zostały przykryte kotarą z powiek, a na ubraniach okrywających tułów wciąż pojawiała się świeża warstwa krwi, podczas gdy starsze powoli zaczęły zasychać. Przejechałaś kciukiem po jego policzku, zostawiając krwawą smugę, jakbyś chciała dotknąć duszy, która już opuściła ciało. O dziwo, twe serce wcale nie poczuło się lepiej, wciąż czuło pustkę, towarzyszyła jej radość, której nie dało się pohamować. W końcu należał tylko do ciebie, choć nie mogłaś go dotknąć, przytulić, pocałować czy chociażby zobaczyć promiennego uśmiechu, którym to zazwyczaj cię obdarowywał, czyniąc twój dzień wspanialszym. 

W pokoju rozległ się specyficzny śmiech, który szybko przerodził się w mimowolny szloch. Nie wiedziałaś już czy to łzy szczęścia, smutku czy innego bezwartościowego uczucia, po prostu chciałaś dać temu upust. Nie takich uczuć oczekiwałaś, gdy układałaś ten plan. Otarłaś łzy, które szybko wymieszały się z karmazynowymi resztkami krwi, znajdującymi się na twym nadgarstku. Kolejny, już ostatni raz, przyjrzałaś się niespokojnej minie martwego księcia. Wyciągnęłaś rękę ku ciału czerwonowłosego i chwyciłaś chłodną dłoń. Z zawahaniem odgięłaś ją, po czym przyłożyłaś do niej swoją, nieco mniejszą. Twa skóra ponownie została splamiona krwią, w której przed chwilą zamoczona była dłoń Kouhy. Tak smutny, chwytający za serce widok, a tak cieszy... Złożyłaś na sinych ustach chłopaka, z których wypływały pokaźne stróżki krwistoczerwonego płynu, ostatni pocałunek. Bardzo delikatny, jakby wyrażał tysiąc słów przeprosin.

— Kouha-sama... Kouha-sama...— Wymruczałaś, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.

Jakiś czas później na rynku można było usłyszeć donośną przemowę jednego z żołnierzy:

[_____] [__________] została skazana na śmierć poprzez okrutne tortury, za dokonanie okropnej zbrodni, jaką było zabójstwa trzeciego księcia imperium Kou – Kouhy Rena. Egzekucji towarzyszył głośny, szaleńczy śmiech, a sama dziewczyna nie okazywała ani trochę skruchy. Zginęła w szaleńczym amoku z uśmiechem na ustach. Niestety, nie zwróci to życia szanownemu władcy.

Sekretarz zakończył swe przemówienie. Cóż, od pamiętnego wieczoru twoja reputacja trochę się zmieniła, ale kogo to teraz obchodziło? Przecież i tak nie było cię już wśród żywych, ludzie mogli plotkować, ile chcieli. Brama niebios, prawdopodobnie, nie rozwarła się przed twoją duszą, a przynajmniej tak twierdzili poddani. Według nich, osoba twojego pokroju zasługiwała tylko na wieczną pokutę w piekle. 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~  

Szlag by trafił te yandere ;-; odwzorowanie motywu takiej osoby jest ciężkie...

Pozdrawiam ludzi słuchających "We are Number One", tylko dzięki temu skończyłam tego shota jeszcze przed północą. To tak inspirujące, że nie należy się dziwić.


❝Theory of happiness❞ ┊ One shoty┊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz