Hakuryuu Ren × Reader

1.4K 77 29
                                    

  ❝Obietnica❞  

Przeważnie podczas treningów Hakuryuu zmieniał się nie do poznania. Jego ruchy stawały się bardziej pewne, a cała powłoka nieśmiałości gdzieś znikała. Gdyby nie fakt, że chłopak momentami atakował kompletnie na oślep, mógłby walczyć z tobą na równi. Z łatwością wykorzystywałaś te chwile nieuwagi bądź zawahania i zadawałaś ostateczny cios, wytrącając z jego dłoni włócznię.

— Ej, Hakuryuu. Powinieneś odpocząć, to będzie już twoje dwudzieste podejście, musisz być wykończony — zasugerowałaś, podając mu wytrąconą wcześniej broń.

— Będę próbował do czasu, gdy cię pokonam, [Imię]-dono. Jestem blisko rozpracowania cię — odpowiedział chłopak, ponownie przybierając pozę gotowości. 

W takich momentach jego determinacja oraz wykraczające poza możliwości ambicje potrafił być dla ciebie kulą u nogi. Poświęcałaś dużo swego wolnego czasu, by przekazać mu teoretyczną część tego, co tobie przekazał twój ojciec - wybitny generał - lecz książę nie trenował ruchów wystarczająco długo, by w w pełni opanować płynne przejścia z jednego ataku do kolejnej próby zadania ciosu. Dużo bardziej koncentrował się na silę, ignorując niezbędną jej towarzyszkę - precyzję.

— Nadal jesteś na czczo, jeśli nie chcesz dłuższego odpoczynku to przynajmniej zjedz śniadanie— nakazałaś, wymierzając mu pstryczka w czoło. 

 — Nie potrzebuje tego, nie jestem głodny — mruknął, gładząc miejsce, w który wciąż czuł twój dotyk. — Kontynuujmy. 

— Ależ książę... Ech, w sumie nieważne. Skoro tego chcesz, proszę bardzo. Jeśli nie będę cię oszczędzać, to może nauczysz się, że nawet do ustawionej walki należy się dobrze przygotować — westchnęłaś, ponownie dobywając miecza. 

Był to pierwszy raz, gdy ćwiczenia ciągnęły się tak długo. Twój przeciwnik starał się nie podejmować tak pochopnych decyzji jak wcześniej i starannie przykładał się do każdego, wyprowadzonego ataku. Cieszyło cię, że wkłada w to całe serce. Stanie się silniejszym od zawsze było jego marzeniem, nawet za dziecka uparcie twierdził, że gdy trochę podrośnie, bez trudu cię pokona. Wtedy uważałaś to za słodkie, niewinne mrzonki, jednak gdy poprosił cię o nauczenie go stylu walki twego świętej pamięci ojczulka, stwierdziłaś, że to nigdy nie było marzenie - to był ściśle określony cel, któremu zdarzało się czasem znikać za mgłą żalu i smutku.

Coraz ciężej przychodziło ci blokowanie szybkich ruchów włóczni, twój oddech stał się niespokojny.

  — Hakuryuu, wystarczy! — rozkazałaś stanowczo, blokując jego atak. 

Brak reakcji na upomnienie sprawił, że zdecydowałaś się to w końcu zakończyć. Zastosowałaś zmyłkę i zamiast od prawej strony, wyprowadziłaś cios od lewej, dodatkowo resztkami sił kopnęłaś go w kostkę, sprawiając, że się przewrócił. Wszystko działo się z zawrotną prędkością, nic dziwnego, że nie zdążył porządnie zarejestrować ruchów, które wykonywało twoje ciało. Przystawiłaś koniec włóczni bliżej twarzy ciemnowłosego, by upewnić się, że nie powstanie. Teraz oficjalnie wygrałaś. 

— Niewiele brakowało... — westchnął książę.

  —  Co to miało znaczyć?! —  krzyknęłaś, odkładając swe ostrze na bok i siadając okrakiem na leżącym, na ziemi Hakuryuu, by powstrzymać go przed ponownymi próbami pokonania cię. — Zignorowałeś moje polecenie, a ty mi tu mówisz o zbliżeniu ku wygranej?! Wyobrażasz sobie, co taka niesubordynacja znaczy dla mentora?!

  — Pierwszy raz widziałem strach przed porażką w twoich oczach... J-Ja przepraszam, wynagrodzę ci to, [Imię]-dono, gdy tylko stanę się silniejszy! Wtedy już nigdy nie zaznasz żadnego strachu.

Twoją uwagę przykuł obfity rumieniec, który wstąpił na jego twarz, wraz z wyjawieniem tego, jakże uroczego postanowienia. Jego słowa, wyraz twarzy... Wszystko skłaniało cię ku wnioskowi, że najwyraźniej musisz być dla niego wyjątkowa jak na mentorkę przystało. 

— To ja powinnam cię chronić, głupku. Na chwilę obecną, życie mojego ucznia jest dla mnie najważniejsze. Jednak jeśli masz zamiar ignorować moje polecania nie masz tu czego szukać  — powiedziałaś, ledwo powstrzymując ogarniający cię gniew. 

W pewien sposób imponował ci wytrwałością i progresem w sparingach, jednak nijak umywało się to do niepewności, którą wzbudzał u ciebie brak dyscypliny u do tej pory zaufanego ucznia.

Próbowałaś znaleźć przed samą sobą wymówkę na zadowolenie z tej niesubordynacji. Wmówiłaś sobie tę bujdę o rozwijaniu jego zdolności, by ukryć to, że poczułaś się przyjemnie z wiedzą, że jest na tym świecie osoba, która chce wyplenić strach goszczący w twym umyśle. Twoje serce ponownie biło nieregularnie, jednak tym razem było to spowodowane tym, że odnalazłaś swojego, upragnionego za dziecięcych lat księcia, który obroni cię, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. I choć był młodszy, a miecza dobywał z byle powodu, był też osobą, która jako pierwsza chciała cię chronić, zamiast wymagać tego od ciebie. Gdyby nie obowiązki i powoli rozchodzące się drogi ku przyszłości, mogłoby wyniknąć z tego coś porządnego.

Głupota, która dziewczyna by się przez to zadurzyła — pomyślałaś i podniosłaś się, by następnie pomóc wstać swojemu ulubionemu uczniowi.

  — Przysięgam, nie więcej zawiodę cię, [Imię]-dono.

— Wystarczy samo imię, tak jak za czasów dzieciństwa —  wtrąciłaś, zanim zdążył dodać zwrot grzecznościowy.

[Imię]... — wyszeptał, jakby powstrzymując ekscytację. 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Hakuryuu - ukryty fanboy Reader-chan, gdybym go nie powstrzymała, to by pisnął, chociaż... Teraz tego żałuję, śmiesznie by było.

❝Theory of happiness❞ ┊ One shoty┊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz