Czy to już koniec?

237 28 1
                                    

Wciąż klęczał obok niej, wśród kłębów kurzu i panującego wokół półmroku słyszała jego ciężki oddech tuż obok swojego ucha. Zmęczona płaczem i bólem odpuściła walkę. Pogodziła się z myślą, że może to jednak jej pora na pożegnanie się ze światem.

Tak bardzo chcę być z tobą, dlaczego tego nie rozumiesz?

Poczuła jego palce przeczesujące jej włosy. Od razu przypomniała sobie okropne chwile sprzed roku. Nagle poczuła, że więzy okalające jej nogi stały się luźniejsze, otworzyła oczy i zobaczyła, że to on je rozluźnił. Wyswobodziła więc nogi, ale była to tylko złudna nadzieja. Sznur miał zostać zastąpiony grubą taśmą samoprzylepną. Teraz albo nigdy, pomyślała szykując się do ataku.

Widziałem, że woje nogi krwawią, zamienimy tę okropną, szorstką linę - powiedział podchodząc bliżej z taśmą. Gdy tylko przykucnął obok jej nóg, ona z całym impetem na jaki było ją stać kopnęła go w twarz. Gdy upadł na plecy, kopnęła go jeszcze w krocze. Wrzasnął i zwinął się z bólu. Odskoczyła od niego i ruszyła przed siebie kulejąc w poszukiwani jakiegokolwiek wyjścia z tego miejsca. Przez przytłumione światło starej lampy oliwnej niewiele widziała, toteż znalezienie wyjścia nie było takie proste. Odwracając się w strachu zobaczyła, że jej oprawca powoli wstaję z ziemi. Wściekłość, która malowała się na jego twarzy była wprost nie do opisania. Klnąc pod nosem sięgnął po leżący nieopodal pistolet.

Idiotka - pomyślała patrząc na broń w jego dłoni. Dlaczego jej nie zabrałam?!

Teraz jednak nie miało to już znaczenia, liczyło się tylko to, żeby się gdzieś ukryć zanim on ją dopadnie. Kilka metrów obok siebie zobaczyła dziurę w drewnianej ścianie. Była na tyle duża, że mogła się tam zmieścić. W duchu liczyła na to, że będzie to wyjście na dwór. Dziura była dobrze ukryta za snopkiem siana i kilkoma drewnianymi skrzyniami, była prawie niewidoczna w tym świetle.

To moja jedyna szansa...

W ułamku sekundy znalazła się za snopkiem siana, który ukrywał ją na tyle by miała czas wczołgać się przez dziurę nie zauważona. Dzięki temu, że on cały czas wykrzykiwał groźby pod jej adresem miała czas by ukryć się wewnątrz nie będąc przy tym ani zauważoną, ani też usłyszaną. Dziura nie okazała się być wyjściem na zewnątrz. Był to jakiś rodzaj starego schowka na narzędzie, a przynajmniej tak wyglądał.

Gdzie jesteś suko!? Znajdę cię, ale wtedy będziesz żałować, że rok temu cię nie zabiłem! Przysięgam, że jeśli zaraz sama nie wyjdziesz, to przerzucę tu wszystko do góry nogami, ale jak cię znajdę to nawet nie będziesz sobie potrafiła wyobrazić tego co cię będzie czekać! Słyszysz mnie!? Dziwka!

Jego furia sprawiła, że żołądek podjechał jej do gardła. Łzy płynęły po policzkach, żeby nie wydać z siebie dźwięku przystawiła wciąż związane ręce do swoich ust. Czuła metaliczno słony smak w ustach. Łzy i krew... Krew z warg, które tak mocno zagryzała. Słyszała, że przewraca każdą skrzynię i każdy grat znajdujący się w tej stodole, rzucając co chwilę przekleństwami kopał i przerzucał wszystko w zasięgu jego rąk. Nagle nastała cisza, nasłuchując kilka minut zebrała się na odwagę by delikatnie wyjrzeć ze swojej kryjówki. Rozbudziła się w niej nowa nadzieja, drzwi na zewnątrz, których tak usilnie szukała teraz stały otworem.

Pewnie wyszedł szukać mnie na zewnątrz.

Delikatnie i po cichu, upewniwszy się wcześniej, że na pewno nie ma go w pobliżu, wyczołgała się ze swojego schronienia. Na palcach podeszła do drzwi. Usłyszała go, krzyczącego jej imię, gdzieś z drugiej strony budynku. Szybko rozejrzała się dookoła. Wszędzie pola, jak okiem sięgnąć. W którą stronę nie pobiegnie, on ją zauważy. Blask wznoszącego się nad jej głową księżyca również jej nie sprzyjał. Po chwili zauważyła wąską drabinę prowadzącą na dach stodoły. Szybko i jak najciszej potrafiła, wdrapała się po niej na spróchniały dach. Położyła się na nim płasko mając nadzieję, że on w końcu wsiądzie do stojącego kilkadziesiąt metrów od stodoły samochodu i odjedzie by jej poszukać. Rozglądając się na tyle na ile pozwalała jej obecna sytuacja, zauważyła, że z drugiej strony, tam gdzie go słyszała, pola nie są tak odsłonięte i po jednej stronie rośnie gęsty las. Wiedziała, że to jej jedyna droga ucieczki. Samochód nie wchodził w grę, musiałaby czymś go ogłuszyć bo kluczyki miał w kurtce. Widziała je, gdy wyciągnął je z kieszeni żeby sięgnąć po paczkę papierosów. Miała związane ręce, nie było mowy o walce z nim. Musiała, jakoś dostać się do tego lasu.

Wiem, że gdzieś tu jesteś! I tak cię znajdę, mam czas! Możemy tak bawić się w kotka i myszkę nawet do rana, tu i tak nikt nie przyjdzie!

Boże, do rana on na pewno ją znajdzie, nie może tu czekać. Niby jak miałaby stawić mu jakikolwiek opór na spróchniałym dachu ze związanymi rękoma? Trzeba zaryzykować.

Wychyliwszy się delikatnie zobaczyła jak siada na masce samochodu. Czekał cierpliwie bawiąc się bronią trzymaną w ręku. Cicho pogwizdywał i co chwilę rozglądał się wokół, mając nadzieję, że w końcu ją złapie. Minęło jakieś pół godziny. Zerkając w dół zobaczyła, jak zsuwa się z maski samochodu, odchodzi kilka metrów i staje tyłem do stodoły.

Pewnie będzie załatwiał potrzebę. To moja chwila - pomyślała i nie czekając, zaczęła schodzić delikatnie po drabinie, starając się nie robić żadnego hałasu. Co chwilę odwracała głowę sprawdzając czy nie idzie w jej stronę. Miała szczęście, stał cały czas w tej samej pozycji pogwizdując jakąś dziwną, nieznaną jej melodię.

Udało się, jeszcze chwila, a gęsta roślinność pobliskiego lasu schroni ją przed jego wzrokiem. Jednak los nie był jej sprzymierzeńcem. Tuż przed linią drzew, nocną ciszę przerwał dźwięk pękającej, suchej gałązki. W ciszy takiej jak ta, dźwięk ten był niczym pocisk z wystrzeliwanej armaty.

Dokądś się wybierasz księżniczko? Usłyszała za sobą.

Chciała ruszyć przed siebie biegiem, ale poczuła na swoim ramieniu silny uścisk...

To już koniec - pomyślała i zamknęła oczy.

Krótka historia o lękuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz