Dziwny sposób na ucieczkę

347 17 5
                                    

Alice

-Tak!

-Nie!

- Tak!

- Nie!

- Musisz!

- Nic nie muszę!

Kłócimy się tak od samego rana a raczej od chwili kiedy wyjaśniłam Lokiemu mój pomysł na ucieczkę. Z nieznanego mi powodu nie chciał odegrać swojej roli w planie. To dziwne bo zadanie jest dla niego korzystne ale od rana strzela fochy. Zachowuje się bardziej jak rozwydrzone dziecko niż książę.

Nic na niego nie działa. Mam wrażenie że się ze mną bawi. Zaczyna mnie to denerwować. Nie wiem już co mam robić. Nie zniżyłam się nigdy do błagania ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

Hej, Zaraz! Ja się tak łatwo nie poddam!

- Słuchaj ty samolubny idioto! Nie mam najmniejszego zamiaru błagać i nakłaniać jakiegoś zarozumiałego boga do ucieczki z więzienia w którym sam tkwił połowę życia! - Wrzeszczałam.

Zacisnęłam ręce. Pomimo braku oręża nigdy nie można lekceważyć potężnej broni jaką są paznokcie. Z sykiem rzuciłam się na księcia. Loki zachował się jakby tylko na to czekał. Wykonał zręczny unik i podstawił mi nogę. Potknęłam się i wylądowałam na podłodze.

- Robisz się przewidywalna, Alice - Loki pochylił się nade mną i splótł ręcę za plecami. Spodziewałem się czegoś lepszego...

-Nie mów hop zanim nie przeskoczysz. - Warknęłam. Przeturlałam się na plecy i mocnym ruchem kopnęłam księcia w splot słoneczny. Następca tronu wyprostował się jak struna i westchną jakby nie mógł złapać oddechu. Wykorzystałam okazje. Stanęłam na nogi poczym prawą rękę wysunęłam lekko do przodu, a lewą zgięłam zaginając palcę niczym pazury.

- Myślisz, że tak łatwo mnie pokonać? Obezwładnić? Ośmieszyć? - Loki praktycznie wypluwał z siebie kolejne słowa. Nie miałam pojęcia czy bez broni i bez sił dam radę trzymać go od siebie z daleka przez dłuższy czas. Wtedy właśnie nadeszło olśnienie. Może nie musiałam trzymać księcia na dystans ani nawet z nim wygrywać. W tym momencie zastępy anielskie mogłyby śpiewać o mojej mądrości. Oczywiście skromnie ujmując. Kątem oka spojrzałam w prawo. Więźniowie z celi naprzeciwko zaczęli powoli podnosić się z podłogi najwyraźniej wypatrując kogoś z korytarza. To była jedyna szansa.

Skoczyłam do przodu robiąc przewrót i podcinając Boga kłamst. Loki upadł jak długi na podłogę. Kroki z korytarza były coraz głośniejsze. Przez ułamek sekundy widziałam wykrzywioną w grymasie wściekłości twarz mojego przeciwnika. Oszust złapał mnie za włosy i powalił na ziemię. Słyszałam już śmiech straży i metaliczne odgłosy wydawane przez tacę z jedzeniem. Żołnierze mogli w każdej chwili wyjść zza rogu i zobaczyć celę. To był ten moment. Loki zaczą się podnosić próbując jednocześnie przygnieść mnie do podłogi. Rozpaczliwym ruchem wyciągnęłam ręce przed siebie łapiąc ramiona rywala i zwalając go na siebie. Chwilę przed spojrzeniem w bok ujrzałam dziką zieleń świdrującą mnie w poszukiwaniu oznak słabości i przepełnioną złością.

Zaraz potem zaczęłam się drzeć.

- Ratunku! Pomocy! Błagam pomórzcie mi! - Wrzeszczałam. W tym samym czasie próbowałam ostatkiem sił zmusić Lokiego aby nie wstawał. Próbowałam jeszcze szeptać coś w stylu: "nie miałam wyjścia" albo "czekaj jeszcze chwilę matole" lub "hej, to moja noga". Z grubsza chyba nic to nie dało, ale wracając do teraźniejszości. Strażnicy zdziwieni i trochę spanikowani natychmiast otworzyli celę. W tym czasie próbowałam również wyglądać jak bardzo pobite, bardzo skrzywdzone i bardzo niewinne dziecko. Pomimo wszystko żołnierze podeszli do nas bardzo ostrożnie. Kiedy przekroczyli próg pokoju. Niezauważalnie puściłam ramię księcia i poruszyłam lekko nogą cały czas patrząc na strażę. Kiedy byli trzy kroki od nas stało się jasne, że nie dobiegną do panelu sterowania aby włączyć pole ochronne. Chociaż w temacie ucieczki razem z kłamcą porozumiewaliśmy się bez słów. W jednej chwili Loki przetoczył się na bok tym samym pewnie łamiąc mi kilka żeber, a ja z okrzykiem niczym prawdziwy ninja zręcznym kopniakiem wytrąciłam włócznię z ręki najbliższego strażnika po czym pobiegłam za drugim wartownikiem który w tym czasie zdążył dobiec do krawędzi celi. Na szczęście nie musiałam go doganiać. Wilki nareszcie postanowiły się na coś przydać powalając nieszczęśnika na ziemię. Doskoczyłam do panelu sterowania, spojrzałam na Lokiego który akurat zaczynał iść w moim kierunku.

- Wybacz. Jesteś zbyt dużym zagrożeniem. - powiedziałam wciskając czerwony przycisk zamykający pole ochronne. Nagle postać w lochu zaczęła migotać na zielono. Wtedy zauważyłam mój błąd. Niestety było już za późno. Zanim zdążyłam się obrócić ktoś złapał mnie za nadgarstek i niemiłosiernie wykręcił go do tylu. Gdy z trudem odwróciłam głowę zobaczyłam tylko, Dziką zieleń.

Łowczyni Dziesiąty ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz