Zapomniana trauma

114 5 2
                                    

- Wszystko w porządku? Alice? - Głos Lokiego przywołał mnie do rzeczywistości. Teraz ci się zebrało na martwienie się? Pomyślałam.
- Wszystko ok. Jestem tylko trochę zmęczona ale możemy iść. - Odpowiedziałam uśmiechając się słabo. Loki nie wyglądał na przekonanego ale pokiwał głową. Nie ma to jak próba oszukania Boga kłamstwa.
- Więc chodźmy, nie ma czasu do stracenia. - Thor wskazał ręką wyjście niewątpliwie prowadzące w stronę stajni.

Przejście przez boczny dziedziniec nie sprawiło nam dużo problemów. Przeszliśmy pod pięknie zdobionym łukiem i moim oczom ukazał się duży, kamienny budynek. Tuż obok niego rozciągało się pole porośnięte kwiatami. Prowadziło aż do lasu. Budynek bez wątpienia był stajnią. Już z dalek można było usłyszeć rżenie. Czym bardziej zbliżaliśmy się do gmachu. Tym bardziej czułam rażące uczucie narastającego strachu. Bracia bez problemu pchnęli drewniane drzwi i weszli do środka. Konie już wyczuły gości i wychyliły głowy nad boksami. Stajnia była piękna. Drewniana w środku z wysokim sklepieniem wydawała się jeszcze większa niż z zewnątrz. Każdy boks został dokładnie ozdobiony, a każde imię konia wygrawerowane i pozłocone.
Ja jednak miałam problem z przejściem przez próg. Chciałam wejść ale stałam jak kamień. Nagle poczułam tknięcie w rękę. Firin otarła się o moją dłoń patrząc zaniepokojona.
- Wiesz że nie musisz tego robić prawda? - usłyszałam jej głos. - Dam radę. Już mnie to nie przerasta. - Odpowiedziałam. Pomimo trzęsących się nóg weszłam do stajni.

W przeciwieństwie do mnie Thor i Loki musieli czuć się świetnie. Starszy z braci od razu podszedł do dużego, bułanego konia. Śmiało wszedł do boksu i poklepał go po szyi. Zwierzę machnęło głową rżąc radośnie.
Młodszy książę ostrożnie otworzył boks po drugiej stronie stajni, cicho podchodząc do karego wierzchowca. Na boksie widniał napis: Mystro. Delikatnie podał mu rękę do obwąchania po czym podniósł jabłko z kosza stojącego obok boksu i podał zwierzęciu delikatnie głaszcząc go po szyi.
- Dawno cię nie widziałem przyjacielu. - Szepną Loki. Uczucie strachu trochę odeszło więc podeszłam do boksu. Koń spojrzał na mnie czujnie i zastrzygł uszami. Książę odwrócił się do mnie. Miałam wrażenie, że zobaczyłam nutę radości w zielonych oczach.
- Mamy mało czasu. - Odezwał się Loki. - Trzeba szybko znaleźć ci konia. Obejrzałam się za siebie. Thor już siodłał bułanego wierzchowca. Loki poszedł w jego ślady.
- M-mam jechać? Nie ma nawet mowy. Pobiegnę obok. - próbowałam sprawiać wrażenie pewnej siebie. Kłamca najwyraźniej próbował utrzymać spokojny głos ale był widocznie zirytowany.
- Nie możesz pobiec. W ludzkiej postaci nas nie dogonisz, a w wilczej przestraszysz konie. Co się z tobą dzieje?

Nagle koń w boksie najbliżej wyjścia zarżał głośno. Spojrzałam w tamtą stronę.Usłyszałam kroki i poszczękiwanie metalu niedaleko drzwi. Skończył nam się czas.
Kiedy spojrzałam z powrotem, Loki akurat zwinnie wskakiwał na konia. Thor był już gotów. Ja jedyna jak głupia zamarłam. Walczyć? Uciekać? Nie wsiądę na to zwierze. Miałam wrażenie że zaraz zemdleję. Oczy mi się zamgliły. Loki najwyraźniej zauważył moją panikę. Co dziwne nie szydził ze mnie. Wręcz przeciwnie.
- Choć, pojedziesz ze mną. - Powiedział wyciągając rękę w moją stronę. Zawahałam się. Dalej czułam strach, a warta była coraz bliżej.
- Alice, posłuchaj mnie. Wiem, że się boisz ale nie masz wyboru. W tym momencie radzę ci mi zaufać. Masz moje słowo że nic ci się nie stanie. - Głos młodszego brata złagodniał. Spojrzałam mu w oczy. Dzika zieleń. Była wręcz hipnotyzująca. Bez słowa chwyciłam go za rękę. Pomógł mi wejść jakbym nic nie ważyła. Thor podjechał bliżej nas.
- Pamiętasz jak to kiedyś robiliśmy bracie. Kiedy otworzą. - Loki mocniej chwycił wodze i nawet trochę się uśmiechnął jakby przypomniał sobie lepsze czasy.
- Trzymaj się. - powiedział do mnie nie odwracając głowy w moją stronę.
- No co ty nie powiesz. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby obejmując go rękami w pasie. Zamknęłam oczy. Czułam ciepło bijące od końskiego grzbietu i napięcie jego mięśni. Sekundy zdawały się być wolne jak minuty. Dam radę. Dam radę. Wszystko jest w porządku. Loki obiecał, że nic mi się nie stanie. Ufanie mu to jeden z twoich głupszych pomysłów. Zmieniam zdanie! Ale było już za późno.

Drzwi otworzyły się z hukiem. Słychać było rżenie przestraszonych zwierząt. Usłyszałam tylko krzyk strażników, a sekundę później wierzchowiec zerwał się do biegu. Poczułam że zaraz spadnę wiec przytuliłam się mocniej do księcia i ukryłam twarz w jego ramieniu. Promienie słońca padły mi na twarz więc odważyłam się otworzyć oczy. Zobaczyłam łąkę przemykającą mi przed oczami i ziemię uciekającą spod końskich kopyt. Pędziliśmy w stronę wejścia do lasu. Nikt nie miał szansy nas dogonić. Nagle za naszymi plecami usłyszałam strzał. Najwyraźniej ktoś wpadł na genialny pomysł próby zareagowania na naszą ucieczkę. Mystro skręcił ostro, a ja jakimś cudem utrzymałam równowagę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Walczyłam o zachowanie przytomności. Usłyszałam jeszcze jeden strzał ale oba konie zdążyły już wbiec do lasu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Łowczyni Dziesiąty ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz