2

11.4K 1K 209
                                    

Położyłam się na łóżku w wynajmowanym przez nas apartamencie głośno wypuszczając powietrze spomiędzy ust. To zdecydowanie był najgorszy lot w całym moim życiu.

Zaczęło się od tego, że mieliśmy dwu godzinne opóźnienie, z powodu jakiegoś błędu w systemie, a skończyło się na tym, że Aron złamał nos przypadkowemu pracownikowi francuskiego lotniska, który tylko chciał podać mu paszport. Wszyscy byliśmy zmęczeni, a niewyspany i zestresowany Aron zdecydowanie nie był najlepszy w kontaktach z nieznajomymi.

- Kochanie muszę już iść - mruknął Aron siadając obok mnie, i posyłając mi zbolałe spojrzenie.

- Chcesz żebyśmy poszły z tobą? - zaproponowałam podnosząc się powoli.

- Nie, sam to załatwię - odparł, przytulając się do mnie. - Nie martw się, nic mi nie będzie - szepnął, delikatnie całując mnie przy tym w czoło.

- Wiem - zaśmiałam się cicho, po czym patrzyłam jak wychodzi zabierając po drodze kurtkę.

- Wrócę za kilka godzin - oznajmił, nerwowym gestem poprawiając włosy.

- Godzin? - zdziwiłam się z lekkim rozczarowaniem. - Dopiero przyjechaliśmy.

- Wiem, to wszystko przez ten samolot, a poza tym... i tak już jestem spóźniony - wyjaśnił, posyłając mi przepraszający uśmiech. - Uważajcie na siebie - poprosił.

- Nie martw się, poradzimy sobie - zapewniłam go.

Nie wyglądał jednak jakby wierzył w moje słowa. Posłał mi ostatnie zmartwione spojrzenie, po czym wyszedł. Przez chwilę wpatrywałam się w zamknięte drzwi, a kolejne pytanie przewijały się przez moją głowę. Sapnęłam cicho, postanawiając znaleźć sobie lepsze zajęcie od zagłębiania się w nieprzyjemnych myślach.

Skierowałam się do pokoju, w którym Amber zaszyła się niemal od razu, kiedy weszliśmy do apartamentu.

- Radzisz sobie? - zapytałam zatrzymując się w progu.

- Oczywiście - odparła z niewinnym uśmieszkiem, wpychając pod poduszkę coś co wyglądało jak nielegalne opakowanie żelków, które najprawdopodobniej dostała od Arona.

- Może pójdziemy coś zjeść albo obejrzymy miasto - zaproponowałam.

- A tata pójdzie z nami? - zapytała z nadzieją.

- Niestety musiał wyjść i nie wróci za szybko - westchnęłam, podchodząc do niej i siadając obok. - Będę musiała ci wystarczyć.

- A kupisz mi ślimaki? - zapytała kolejny raz się do mnie szczerząc.

- Ślimaki? - powtórzyłam, nie do końca wierząc, że dobrze się zrozumiałyśmy.

- Tak, wujek Nath mówił, że można je tu dostać prawie wszędzie - potwierdziła z zadowoleniem.

Wzruszyłam ramionami kiwając twierdząco głową. Nie zamierzałam odmawiać jej skosztowania tego nietypowego przysmaku, jednak zdecydowanie nie zamierzałam towarzyszyć jej w jedzeniu.

W ten oto sposób kilka minut później siedziałyśmy przy niewielkim stoliku przed jedną z pobliskich restauracji. Ja powoli jadłam jakieś przypadkowe danie, które okazało się całkiem dobre, a Amber niepewnie dźgała widelcem jednego ze swoich ślimaków. Mimo wcześniejszego zapału nie wydawała się zachwycona zawartością swojego talerza.

- Może wolałabyś lody - zaproponowałam, widząc jej minę.

- Dobrze, ja się tego pozbędę, a ty możesz przynieś mi lody - zgodziła się natychmiast, po czym wstała zabierając swój talerz.

Broken boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz