- Matthew mam nadzieję, że masz coś na swoje usprawiedliwienie - mruknął Nathan, kiedy odjeżdżaliśmy z podjazdu Stylesów.
Po tym jak pojawił się w salonie z dosyć niezadowoloną miną, Anne zabrała go do kuchni, gdzie spędzili prawie godzinę rozmawiając przy kawie. Kiedy wrócili do nas wydawał się być w znacznie lepszym humorze, jednak zmieniło się to niemal od razu, gdy wyszliśmy z domu.
- Byliście zajęci, Aron pewnie jeszcze śpi, a Harry zaproponował żebym pojechał z nim. Daj spokój - odparłem, wzruszając ramionami.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć albo chociaż odebrać ten pieprzony telefon? - zapytał, posyłając mi krótkie spojrzenie.
W odpowiedzi prychnąłem cicho. Nie byłem małym dzieckiem, żebym musiał prosić kogoś o pozwolenie. Poza tym jakoś nie byłem przekonany, żeby Nathan zgodził się żebym pojechał ze Stylesem.
- Matty gramy w jednej drużynie, ale jeśli nie będziesz współpracować to nie będzie już tak fajnie - powiedział ze zrezygnowaniem.
- Nathan zostawmy to - poprosiłem.
Mężczyzna prychnął, prawdopodobnie próbując naśladować moje wcześniejsze zachowanie. Przez dalszy ciąg jazdy nie odzywał się, ze skupieniem wpatrując w drogę. Po drodze do domu zatrzymaliśmy się przy kobiecie sprzedającej kwiaty, od której Nath kupił trzy róże.
- Trzymaj młody - mruknął, podając mi je ostrożnie.
Posłałem mu zdziwione spojrzenie, jednak postanowiłem nie pytać do czego były mu potrzebne.
- Daję ci ostatnią szansę Matty - powiedział, kiedy zatrzymaliśmy się przed domem mojego brata. - Zaufanie działa w dwie strony. Chciałbym żebyś poczuł się tu jak w domu i wiedział, że ze wszystkim możesz do mnie przyjść, ale nic na siłę.
Nie brzmiał jakby był zły, bardziej trochę zawiedziony. Uśmiechnął się do mnie krzywo, odbierając wcześniej zakupione róże, po czym wysiadł z samochodu. Westchnąłem cicho, szybko udając się za nim.
Kiedy weszliśmy do domu, Nathan niemal od razu skierował się w stronę salonu, skąd dochodził cichy szmer telewizora. Po krótkim zastanowieniu ruszyłem za nim, starając się nie wpaść na nic w ciemnym korytarzu. Przystanąłem niepewnie obok Nathana, który postanowił na mnie poczekać. Przebiegłem spojrzeniem po pomieszczeniu, zauważając brak Arona. Na dużej sofie siedział tylko Alec i Sam, którzy cicho dyskutowali o oglądanym filmie, a dzieciaki razem z Puszkiem leżały na dywanie.
- Patrz i ucz się - szepnął, szturchając mnie przy tym lekko. - Jestem i znalazłem naszą zgubę - oznajmił, postanawiając w końcu ujawnić naszą obecność.
- I masz nadzieję, że róże w czymś ci pomogą? - zapytała Sam, patrząc na niego krytycznie.
- Nie próbuje cię przekupić - prychnął, kładąc dłoń na sercu w urażonym geście. - To drobny prezent, bez większej okazji.
Kobieta przyjęła jeden z kwiatów z pobłażliwym uśmiechem, wyraźnie nieprzekonana jego bezinteresownością. Nathan jednak udawał, że tego nie zauważa, podając następną różę Amber, która rzuciła mu się na szyję, mówiąc coś o najlepszym wujku.
- A ten jest dla ciebie kochanie - mruknął, siadając obok Aleca.
- Nathan jesteś taki beznadziejny - westchnął mężczyzna z rozbawionym uśmiechem, po czym cmoknął go w policzek i wtulił się w niego, ponownie skupiając na filmie.
- Matthew pokażesz mi w końcu swoje tatuaże? - zapytała cicho Amber, patrząc na mnie z nadzieją.
- Jasne - odparłem nie mogąc powstrzymać uśmiechu, na widok jej podekscytowania.
CZYTASZ
Broken boy
Teen FictionKiedy w historii Sam i Arona nagle pojawia się Matt... ~~~~~~~~~~~~~ 2 część "Opiekuna"