12

2.8K 187 39
                                    

★N★

- Nathan mogę gdzieś wyjść? - jęknął cicho chłopak, posyłając mi kolejne zmęczone spojrzenie.

Sam zostawiła nas samych po szybkim śniadaniu, mówiąc coś o zakupach z Rose. W ten sposób skończyłem siedząc w salonie ze znudzonym chłopakiem, który bez celu kręcił się w moim pobliżu. Kiedy zaczął narzekać na brak zajęcia zaproponowałem mu, obejrzenie filmu, jednak żaden z wymienionych przeze mnie tytułów mu nie odpowiadał, dlatego w końcu włączyłem mu Przyjaciół. Przez pierwsze dwadzieścia minut narzekał, że oglądał ich już dwa razy, po czym wymamrotał coś po francusku ostatecznie skupiając się na serialu.

- Przykro mi młody, ale dzisiaj raczej zostajesz w domu - odparłem, na chwilę przenosząc spojrzenie na chłopaka, którego głowa aktualnie zwisała z krawędzi sofy. - Musimy jakoś udobruchać Arona wiec bądź grzeczny.

- Jasne, a mogę iść chociaż do swojego pokoju? - westchnął z cierpiętniczą miną. 

- Oczywiście, jednak zanim wstaniesz to musisz wiedzieć, że we wszystkich oknach są czujniki, więc będę wiedział kiedy przypadkiem otworzysz swoje - uświadomiłem go w odpowiedzi otrzymując kolejne westchnięcie.

Uśmiechnąłem się lekko, wracając do dokumentów, którymi od rana się zajmowałem. Uregulowałem kilka zaległych rachunków, napisałem maila w imieniu Arona do dyrektora szkoły, do której miał iść Matthew z prośbą o jak najszybszą odpowiedź, sprawdziłem też dwa pliki przesłane przez ojca Sam wprowadzając tam niezbędne poprawki.

Z zadowoleniem zamknąłem urządzenie, kiedy po dwukrotnym sprawdzeniu wszystkiego byłem pewien, że skończyłem pracę na dzisiaj. Przeciągnąłem się leniwie, po czym odblokowałem telefon, na którym jakiś czas temu pojawiło się powiadomienie o wiadomości od Arona.

Od Aron:
Nath zanierz miie stąd
Sam mnee zaije
Ale to wszysko ptzez Ethama i Ruahaa
Wiecje że nje przuszel bym tu sam!!

- Młody to chyba jednak twój szczęśliwy dzień - oznajmiłem, w odpowiedzi otrzymując zdziwione spojrzenie chłopaka. - Muszę jechać po Arona, a nie zostawię cię samego. Ale potraktuj to jako wycieczkę, huh?

- Chyba jeszcze nie stęsknił się za tobą biorąc pod uwagę to co zrobił zanim wyszedł - stwierdziłem z rozbawionym uśmieszkiem, klepiąc się przy tym po policzku.

- Nie śmiej się tak Matty bo i tak wyglądam lepiej od ciebie - odparłem, mrugając przy tym do niego, na co chłopak kolejny raz odparł coś po francusku.

W jakieś pół godziny udało nam się dojechać pod kasyno prowadzone przez przyjaciół Aleca, które nawiasem mówiąc było zdecydowanie jednym z moich ulubionych miejsc w okolicy.

Kilka lat temu, jeszcze jako chłopak Aleca, pomagałem im ogarnąć wnętrze budynku, który na początku nie był w najlepszym stanie. Większość znajomych Ethana i Rusha była sceptycznie nastawiona na prowadzenie przez nich jakiejkolwiek działalności. Uważali, że dwóch mężczyzn z kolekcją ususzonych kaktusów nie było gotowych na zaczęcie własnego biznesu. Jako jedna z niewielu osób uważałem, że mieli całkiem spore szanse na sukces. W końcu nie byli całkowicie nieodpowiedzialni, czego żywym przykładem była Roksie. Dlatego też od samego początku aktywnie uczestniczyłem we wszystkim, począwszy od załatwiania niezbędnych pozwoleń po układanie serwetek na stolikach w przeddzień otwarcia.

Kiedy teraz patrzyłem na imponujący budynek przede mną śmiało mogłem stwierdzić, że było warto.

- Idziesz ze mną czy wolisz poczekać w samochodzie? - zapytałem chłopaka, który wydawał się trochę zaskoczony widokiem kasyna.

Broken boyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz