Rozdział 4

11 3 0
                                    

Nad ranem Will otworzył sklejone oczy. Przez okno padały mu na twarz ciepłe promienie wschodzącego słońca. Ciągle nie było nigdzie Joego. Pokręcił głową z rezygnacją i poszedł do kuchni zrobić sobie śniadanie. Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Zastanowił się kto to, ale raczej było to wiadome. W jego głowie zaroiło się od mieszanych emocji; złość na Joego, gdzie on tak długo był, ale i wielka ulga. Podszedł szybko do drzwi i je otworzył.

To, co zobaczył, zupełnie go zaskoczyło. A właściwie kogo zobaczył. U progu stał wujek Marcus. Miał uśmiech na twarzy i rozglądał się ciekawie.

-Dzień dobry, młody!- huknął swoim basowymi głębokim głosem- przyjechałem w odwiedzinki.

-E... dzień dobry...-zdziwił się Will-...Nie spodziewałem się pana tak wcześnie.

-Lepiej wcześniej niż wcale- zażartował Marcus.

Bill zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.

-Tak czy inaczej-zaczął wujek- piękną pogodę tu macie...I dom daleko od miasteczka. Mi się podoba. A tak w ogóle, mów mi Marcus. Nie lubię, jak tak poważnie się do mnie mówi.

-Dobrze... Panie...To znaczy Marcus. Proszę się rozgościć. Czuć się jak u siebie. Chyba. Tylko nie wiem, gdzie je ojciec. Nie było go całą noc.

Wujek Marcus na urlopie niezbyt przypominał żołnierza piechoty. Miał na sobie zwykłe jeansy, bluzę z kapturem i uniwersalne buty. Miał brązowe, krótko przystrzyżone włosy (tak jak większość żołnierzy), lekko złamany nos oraz zielone, ciekawskie oczy. Jednak nie wyglądał jak mały, naiwny chłopiec, czy młodzieniec. W ręce trzymał walizkę, a na plecach mały plecak.

- Całą noc?- spytał z niedowierzaniem- pewnie gdzieś sobie poszedł. Tak w ogóle, to gdzie ja będę spał?

- Na rozkładanej kanapie, w salonie. Chyba, że wolisz w piwnicy oczywiście- powiedział Will śmiertelnie poważnie.

Marcus zaśmiał się.

- Chyba jednak wybiorę kanapę. Jak się rozpakuję, opowiem ci coś o sobie.

Will zaprowadził go do salonu, pokazał co i jak, po czym siadł na fotelu, zamyślony.

***

- Coś cię trapi?- zapytał Marcus, kiedy już się uporał z niewielką ilością rzeczy w jego walizce.

-Nie wiem, gdzie, do cholery, jest ojciec.

-Tata? Nie przejmuj się, pewnie niedługo wróci. Może musiał coś załatwić...

-Na pewno o dwudziestej trzydzieści musiał gdzieś pójść nikogo nie zawiadamiając- przerwał mu Will- poza tym nawet nie wziął auta, sprawdzałem.

Żołnierz postanowił zmienić drażliwy temat.

-A tak w ogóle, to gdzie twoja mama?




Dziki LasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz