Rozdział 5

8 2 0
                                    

-Wyjechała na jakąś konferencję wczoraj rano. Wróci za dwa dni.

-A...- zamyślił się Marcus- dobra młody, opowiem ci coś o sobie. No więc- zaczął Marcus- jestem zwykłym żołnierzem piechoty od dziewięciu lat. Mam stopień starszy kapral. Byłem już na trzech trzymiesięcznych zmianach. Dwie pierwsze zmiany miałem w tym samym kraju, a trzecia zmiana, którą skończyłem pół roku temu, była w innym kraju, w ramach misji pokojowej. Współpracowaliśmy z żołnierzami ONZ "Błękitne Hełmy". Tak w ogóle, to wiesz co to są zmiany? To taki okres czasu, kiedy wysyłają nas do jakiegoś kraju na misję. Po pewnym czasie wracamy do domu. Jednak kiedy nasz kraj nie prowadzi nigdzie żadnych działań wojennych, to ćwiczymy i trenujemy w koszarach. Bo sam wiesz, że żołnierze nie walczą cały czas. Nasz trening polega na tym, że co dwa dni maszerujemy po pięćdziesiąt kilometrów dziennie, a co dwa pozostałe dni robimy treningi innego typu, na przykład strzelamy do celu, czołgamy się pod drutem kolczastym i tego typu sprawy. Ogólnie rzecz biorąc, przebywam w koszarach cztery dni w tygodniu i robię właśnie te treningi, a w piąty dzień jadę do rodziny. Bo przez te cztery dni śpię i mieszkam w koszarach. W szósty dzień muszę się tylko stawić na dwugodzinną zbiórkę, gdzie zazwyczaj nie ćwiczymy, tylko mamy jakieś zebranie organizacyjne, formalności, omawiamy różne sprawy lub też siedzimy w szkole wojskowej, gdzie uczymy się teorii o sztuce walki i tych sprawach. Po tych dwóch godzinach, które są często przedłużane, jedziemy z powrotem do domu. Niektórzy starsi stopniami, zostają tam jeszcze na papierkową robotę. Siódmy dzień tygodnia mamy zupełnie wolny, podobnie jak piąty. I to jest nasz rytuał, dopóki nie przyjdzie jakaś zmiana. Aha i jeszcze mamy do wykorzystania trzy tygodnie urlopu, ale na raz możemy wziąć tylko jeden tydzień, żebyśmy za bardzo się nie rozleniwili. To jest w sumie dobry system- wujek przerwał na chwilę- rozumiesz już? Trochę się rozgadałem.

Tak- powiedział Will, kiwając wolny głową- No nieźle. A dużo zarabiasz?

Żołnierz ciężko westchnął.

- O jesteś...O czym ta dzisiejsza młodzież myśli? Posłuchaj synu- zaczął Marcus- zostałem żołnierzem, żeby bronić słabszych i mojej ojczyzny. I żeby wprowadzać pokój. Tak postępuje prawdziwy żołnierz. A i w wojsku poznaje się prawdziwych przyjaciół. Towarzyszy broni, z którymi związujesz się na całe życie. A w sumie na zarobki nie narzekam. To się nazywa żołd, czyli pieniądze, które dostaję. Dobrze płacą, szczególnie kiedy jestem na zmianie. Wtedy jest podwyżka. Im wyższy stopień, tym płacą więcej. Ale wadą wysokiego stopnia jest, że jest o wiele więcej papierkowej roboty, a ja tego nienawidzę.

- Aha- powiedział Bill- A wracając do tych kolegów i tej przyjaźni, to czy zginął kiedyś jakiś twój kolega?- Chwilę potem Will pożałował tego pytania, widząc jak żołnierz spuszcza głowę i milczy. Na szczęście w końcu Marcus tę niezręczną ciszę przerwał.

Tak... na drugiej zmianie. Dwóch gości. Jeden to był zwykły kolega. Równy gość. Zginął jako pierwszy. Strasznie to przeżywałem, ale po paru dniach jakoś się pozbierałem. Ale kilka dni tygodni później, tuż przed końcem naszej zmiany, zginął mój najlepszy kolega. Mało; przyjaciel. Jeszcze przed bitwą normalnie ze sobą rozmawialiśmy, a potem wróg zaatakował naszą bazę z zaskoczenia. No i ten gość, który nazywał się Anthony, zabił kilku tamtych, a potem sam dostał w głowę. Po za tym wszyscy byśmy zginęli, gdyby w ostatniej chwili nie nadleciały dwa helikoptery, które zdziesiątkowały wrogą piechotę. My w tym czasie mogliśmy się wycofać. Potem skończyła się zmiana, ponieważ mieliśmy zadawane ogromne straty. Jednak po paru tygodniach po stracie Anthonego, ból w moim sercu ciągle nie ustawał. Zastanawiałem się, czemu to akurat mnie nie trafiła kula. Jednak nauczyłem się z tą stratą żyć... Nie da się pozbyć smutku. Tych wspomnień nigdy się nie wymaże. Ciągle trochę po nim ubolewam, ale myślę sobie, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, na drugim, lepszym świecie...- przerwał na chwilę- dlatego nasz kraj wprowadza taki system, że co chwilę każdy z nas zmienia pluton, żebyśmy się nie zdążyli z nikim serio zaprzyjaźnić... To dobry pomysł.

Bill pokiwał głową ze zrozumieniem. Mniej więcej wiedział już, jak wygląda wojna.

Dziki LasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz