Szóstka

28 3 6
                                    


1

W końcu dotarł pod bramę Bractwa. Wykrzyczał do kamery, że wiezie ranną Callie. Ktokolwiek go wysłuchał, uwierzył, bo przepuścił Winchestera na dziedziniec.

Dean wyskoczył z auta i dopadł tylnych drzwi. Wyjął Callie i czym prędzej ruszył do wejścia budynku.

– Ała...

– Shhh, spokojnie.

Nim dotarł do wejścia, drzwi otworzył Fritz.

– Macie tu lekarza, nie? – Dean wpadł do środka. – Musicie mieć, no cholera, nie stój, tylko go wołaj!

Przejmował się bardziej niż chciał. Matko, gdyby ją zabił w celi... Albo w ciemnej uliczce... Miałby mniej problemów. Dużo mniej.

– Na co czekasz!

– Mamy lekarza, ale przybędzie dopiero wieczorem. – Fritz podreptał obok Deana ku schodom. – Proszę za mną.

Dean w ślepo poszedł za majordomem do pokoju Callie.

– Jeśli pan sobie życzy, mogę postarać się uśmierzyć jej ból domowymi sposobami.

– Cokolwiek! – Ułożył Callie na łóżku.

Kriomantka stęknęła i skuliła się w kłębek.

– Ja tu umrę...

– Nie umrzesz – zaprzeczył prędko.

Fritz zniknął; zapewne powędrował po jakieś maści czy syropki.

– Callie, weź się w garść!

– Nie krzycz na mnie!

– Będę!

– Co tu się dzieje? – Do pokoju zajrzał Vhredny, ten z kozią bródką. – Słychać was aż na... – Dojrzał Callie. – Co jej się stało? – Gniewnie zmarszczył brwi.

Dean cofnął się, byle dalej od łóżka.

– To nie moja wina. To Reduktorzy.

Oczy wampira pojaśniały.

– Przeniesiesz ją na dół do gabinetu. Fritz cię zaprowadzi – powiedział i zniknął.

– Jaki Fritz?!

Majordom pojawił się, jednak bez maści i syropków.

– Proszę spełnić prośbę sir Vrhedny'ego.

– Zanieś mnie tam... – mruknęła Callie. – Bez dyskusji. – Zacisnęła powieki oraz zęby.

Dean zrobił oburzoną minę, ale podniósł Callie. Kiedy ją niósł korytarzem, kilka dziewczęcych włosów wpadło mu do ust. Gdyby nie okoliczności, z chęcią by splunął.

Fritz zaprowadził łowcę do gabinetu lekarskiego nieopodal wejścia do sali gimnastycznej. Dean już stracił orientację w terenie. Sam by nie wrócił na dziedziniec...

– No przecież nie ma lekarza.

– Sir Vhredny się nią zajmie. Ma doświadczenie.

– To nie mogłeś tak od razu!

– Zamknij się... – jęknęła Callie.

– Nie pomyślałem, sir.

– Kurwa!

– Ała! – zawyła, gdy ścisnął mocniej.

W gabinecie cuchnęło środkiem dezynfekującym. Biel ścian i poblask metalowych sprzętów oślepiał. Dean, mrużąc oczy, położył Callie na kozetce. Dziewczę wypuściło z siebie resztki powietrza i powoli wciągnęło odór medykamentów. Zaledwie chwilę później w pomieszczeniu pojawił się Vhredny w lekarskim kitlu, z maseczką na twarzy.

Supernatural - FantasmagoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz