1
W końcu dotarł pod bramę Bractwa. Wykrzyczał do kamery, że wiezie ranną Callie. Ktokolwiek go wysłuchał, uwierzył, bo przepuścił Winchestera na dziedziniec.
Dean wyskoczył z auta i dopadł tylnych drzwi. Wyjął Callie i czym prędzej ruszył do wejścia budynku.
– Ała...
– Shhh, spokojnie.
Nim dotarł do wejścia, drzwi otworzył Fritz.
– Macie tu lekarza, nie? – Dean wpadł do środka. – Musicie mieć, no cholera, nie stój, tylko go wołaj!
Przejmował się bardziej niż chciał. Matko, gdyby ją zabił w celi... Albo w ciemnej uliczce... Miałby mniej problemów. Dużo mniej.
– Na co czekasz!
– Mamy lekarza, ale przybędzie dopiero wieczorem. – Fritz podreptał obok Deana ku schodom. – Proszę za mną.
Dean w ślepo poszedł za majordomem do pokoju Callie.
– Jeśli pan sobie życzy, mogę postarać się uśmierzyć jej ból domowymi sposobami.
– Cokolwiek! – Ułożył Callie na łóżku.
Kriomantka stęknęła i skuliła się w kłębek.
– Ja tu umrę...
– Nie umrzesz – zaprzeczył prędko.
Fritz zniknął; zapewne powędrował po jakieś maści czy syropki.
– Callie, weź się w garść!
– Nie krzycz na mnie!
– Będę!
– Co tu się dzieje? – Do pokoju zajrzał Vhredny, ten z kozią bródką. – Słychać was aż na... – Dojrzał Callie. – Co jej się stało? – Gniewnie zmarszczył brwi.
Dean cofnął się, byle dalej od łóżka.
– To nie moja wina. To Reduktorzy.
Oczy wampira pojaśniały.
– Przeniesiesz ją na dół do gabinetu. Fritz cię zaprowadzi – powiedział i zniknął.
– Jaki Fritz?!
Majordom pojawił się, jednak bez maści i syropków.
– Proszę spełnić prośbę sir Vrhedny'ego.
– Zanieś mnie tam... – mruknęła Callie. – Bez dyskusji. – Zacisnęła powieki oraz zęby.
Dean zrobił oburzoną minę, ale podniósł Callie. Kiedy ją niósł korytarzem, kilka dziewczęcych włosów wpadło mu do ust. Gdyby nie okoliczności, z chęcią by splunął.
Fritz zaprowadził łowcę do gabinetu lekarskiego nieopodal wejścia do sali gimnastycznej. Dean już stracił orientację w terenie. Sam by nie wrócił na dziedziniec...
– No przecież nie ma lekarza.
– Sir Vhredny się nią zajmie. Ma doświadczenie.
– To nie mogłeś tak od razu!
– Zamknij się... – jęknęła Callie.
– Nie pomyślałem, sir.
– Kurwa!
– Ała! – zawyła, gdy ścisnął mocniej.
W gabinecie cuchnęło środkiem dezynfekującym. Biel ścian i poblask metalowych sprzętów oślepiał. Dean, mrużąc oczy, położył Callie na kozetce. Dziewczę wypuściło z siebie resztki powietrza i powoli wciągnęło odór medykamentów. Zaledwie chwilę później w pomieszczeniu pojawił się Vhredny w lekarskim kitlu, z maseczką na twarzy.
CZYTASZ
Supernatural - Fantasmagoria
FanfictionRok dwutysięczny. Bracia Sam i Dean Winchester po zakończeniu łowów w Idaho przyjeżdżają do Caldwell w stanie Nowy Jork, by zająć się kolejną sprawą. Jednak wystarczy, by znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w niewłaściwym czasie i już mają zap...