Rozdział 4

146 12 1
                                    

Usiedli przy barze. Cała trójka była czymś podirytowana. Izzy bała się, aby Alec nie powiedział czegoś impulsywnie. Alexander wyraźnie znudzony chciał wrócić do domu. Nie lubił mieszać się w pracę siostry, ale wiedział, że tym razem to konieczne. W końcu namówił Clave, aby pozwolili mu jechać, więc musiał coś robić.

-Raph, to Alec. Alec, poznaj Raphaela-rzuciła szybko ciemnowłosa.

Chłopaki podali sobie rękę z lekkim, wymuszonym uśmiechem. Izzy zauważyła, że raczej nie polubili się od pierwszego wejrzenia. Ze strony brata było to wręcz oczywiste. Nigdy nie przepadał za poznawaniem nowych ludzi i utrzymywał z nimi oziębłe lub obojętne stosunki. Zastanawiała się więc, czym jest spowodowana chłodna postawa Raphaela.  Miała nadzieję, że kierował się po prostu tym samym, co Łowca.

Przez całe spotkanie trzymała kciuki, żeby się polubili. Niestety skończyło się tylko na nadziei. Rozmowa toczyła się tylko między Isabelle i wampirem, podczas gdy Alec bawił się telefonem i czasem tylko mruczał ciche "mhm" albo "taaa", na co dziewczyna nie zwracała uwagi. Często też słyszeli sarkastyczne uwagi, ale przyzwyczaiła się do niego. W końcu wytrzymywała też z Jacem, a ten był tysiąckrotnie gorszy.

-Twoje zachowanie to według ciebie definicja bycia miłym?-syknęła, kiedy byli już prawie w Instytucie.

-Nie mówiłaś, czy mam być szczery czy miły. Wolałem to pierwsze-uśmiechnął się.

-A ja wolę, kiedy używasz mózgu-powiedziała wywracając oczami.

-Nie widzisz, że ten typ jest podejrzany? Isabelle, wiesz, że cenię twoją robotę i umiejętności, ale to się po prostu czuje. On coś kręci-wyjaśnił Alexander.

-Alec, wiem co robię-powiedziała spokojnie.

-Jest jakiś sztywny i nienaturalny. Nawet nie reagował na muzykę w tym barze-uzasadniał.

-Człowieku, nie każdy Podziemny jest jak twój narzeczony-wywróciła oczami.

-Tak, bo Magnus jest godny zaufania, a Raphael nie. On coś knuje z tą wredną wampirzycą-przypuszczał dalej.

-Proszę cię, skończ-powiedziała zrezygnowana.

-Czemu go tak bronisz?-Alexander uniósł brwi.

-Po prostu zbyt pochopnie go oceniasz.

-A co mam myśleć o sztywniaku, z którym gadasz o latach dwudziestych i Szekspirze?

-Bez Bane'a jesteś bardziej irytujący-zażartowała, ale brat tylko wzruszył ramionami i odszedł.

-Typowy Alec-rzuciła pod nosem kierując się w stronę swojego pokoju.

Następnego dnia ciemnowłosa została obudzona przez dzwonek swojego telefonu. Ucieszyła się widząc numer blondyna na wyświetlaczu i szybko odebrała. Jace od razu się przywitał, więc zrobiła to samo.

-O co chodzi?-spytała Izzy z wielkim uśmiechem, którego nie mógł niestety zobaczyć- znowu wszcząłeś z kimś bujkę? Po twojej potyczce z posągiem nic mnie nie zdziwi. Może pokonałeś lęk przed kaczkami? 

-Iz, chodzi o Maxa. Wiesz kogo mi dziś przedstawił?-Jace mówił z taką tajemniczością, że inna osoba mogłaby go słuchać całe życie.

-Papieża Franciszka? Donalda Trumpa? A może Czerwonego Kapturka?-drażniła się dziewczyna.

-Bardzo śmieszne, Isabelle. Twój poziom sarkazmu spada z dnia na dzień-stwierdził szarmancko.

-Eh, gadaj-westchnęła.

I don't wanna live forever-Rizzy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz