Rozdział 9

99 11 1
                                    

Podczas kilku godzin swojej samotności zdążył sobie wszystko poukładać i zaplanować. Praktycznie całe swoje dotychczasowe życie poświęcił działalności w klanie Camile.

Owszem, były wzloty i upadki, jak w każdej pracy, znajomości i życiu. Odchodził, sprawdzał, co innego może zaoferować życie, ale kiedy się nie udawało zawsze wracał. Przez to wszystko wampirzyca cały czas mogła tylko tracić jego zaufanie, aż w końcu znienawidziła go. Przez te wszystkie stulecia stawali się innymi ludźmi. Jednym razem mieli romans, innym chcieli wepchnąć się nawzajem na światło słoneczne, a czasem szukali siebie nawzajem dwadzieścia lat.

Takie dziwne relacje łączyły Raphaela ze zdzirowatą wampirzycą, która kilkanaście lat temu, kiedy się poznali, była kompletnie inna. Urocza, charyzmatyczna, tajemnicza... Teraz jest po prostu wredna i nieprzewidywalna. Psychopatka w czystej postaci.

Isabelle była za to inna od samego początku. W jej uśmiechu widział szczerość, prawdziwy błysk w oku. Każdego dnia rozmawiali na inny temat. Ta dziewczyna umiała go zaskoczyć.

Gdyby nie ona nie dokonałby niektórych wyborów. W tym tego najważniejszego. Był sam, ale jego umysł nie pozwalał mu przestać żałować. Z jednej strony cieszył się, ale z drugiej został całkiem sam. Ponadto sam o tym zdecydował. Wiedział, że to, co zrobił kilka minut temu nie będzie miało dobrych konsekwencji.

Po długim pocałunku oderwali się od siebie. Wraz z dopływem powietrza wrócił do niego zdrowy rozsądek. Dziewczyna wszystko tylko utrudniała. Mieli zobaczyć się ostatni raz właśnie jutro. Związek na odległość, a co się z tym wiąże, utrzymywanie kontaktu, co nie było dla nich.

-Isabelle, proszę cię, nie utrudniaj tego.

W sumie był sam sobie winny, ale usprawiedliwiał się tym, że myślał przyszłościowo. Za kilka miesięcy wszystko wróci do normy. Odnajdzie Camile i będzie sługusem. Z czasem dochodził do wniosku, że to mu najlepiej wychodziło. Po prostu uważał się za pierdołę, która nie byłaby w stanie zająć się kobietą. To był kolejny powód dla którego postanowił zakończyć znajomość z Ligtwood.

Słysząc słowa wampira dziewczyna poczuła jak w jej serce wbija się milion malutkich szpileczek, które były gorsze niż nóż, który mógłby je przeszyć. Popatrzyła na chłopaka obojętnym wzrokiem, ale nie mogła długo ukrywać swoich uczuć. Rozpłakała się, ale nie chciała, aby Raphael zobaczył jej ból. Szybko wybiegła dążąc do swojego pokoju z cichą nadzieją, że nie zobaczy nikogo z rodziny.

Siedziała sama. Nie miała ochoty nikogo widzieć. Pogrążona w myślach zdała sobie sprawę, że nie jest już nikomu potrzebna. Clary co prawda dzwoniła czasem, ale nie wydawało jej się, że nie mogła bez niej żyć.  Jace i Alec też sobie radzili. Widywała ich tylko w święta bądź podczas jakiś ważniejszych misji. Rodzice zabici przez demona. Jedyny przyjaciel, którego zdobyła właśnie z niej zrezygnował. Życie nie było już dla niej opłacalne, ale z drugiej strony nie myślała nawet o samobójstwie. Łowcy uważali, że samobójcy to tchórze. W mieście kości często dopisywano osiągnięcia na nagrobkach. Uważała, że śmiesznie by brzmiało samobójczyni, która pomogła w schwytaniu największego złoczyńcy świata cieni, Valentine'a Morgernsterna.

Pogrążona w myślach Isabelle Lightwood miała tej nocy problemy z zasypianiem. Nie pomagały nawet runy wywołujące zmęczenie. Ni z tego, ni z owego wybuchła płaczem przypominając sobie dzisiejszy pocałunek. Po jakimś czasie zmęczył ją tak, że bez problemu zasnęła.

Nowy dzień. Nowe nadzieje. Nowe problemy. Nowi wrogowie. Z takimi właśnie myślami obudziła się Isabelle. Życie w świecie cieni było nieskończoną walką, choć tak na prawdę żaden z  jej uczestników nie potrafił wyjaśnić jej sensu. Zabijanie demonów było czymś niezbędnym, ale przy tym pojedynku schodziło na drugi plan. Może nie we wszystkich przypadkach, ale Izzy nie zabiła żadnego demona od dwóch miesięcy. Skoro chciała zwariować przez kilka tygodni, jak musieli wytrzymywać łowcy na emeryturze? Nigdy się nad nią specjalnie nie zastanawiała. Po prostu wolała myśleć, że zginie kiedyś na polu walki.

I don't wanna live forever-Rizzy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz