Rozdział 14

80 5 3
                                    

-Izzy, mamy go-powiedział zdyszany Max przez telefon.

-Wyślij nam adres, a za chwilę będziemy-poprosiła ciemnowłosa.

Młodszy brat rozłączył się, a następnie Isabelle zobaczyła obiecaną wiadomość. Rudowłosa również zerknęła przez jej ramię i szybko wymyśliła wyjście z sytuacji, kiedy Max był oddalony o kilkanaście przecznic.

-Metro-postanowiła.

Przed oczami Clary pojawiły się obrazy, kiedy korzystali z niego codziennie. Był to zdecydowanie ich ulubiony i najszybszy środek transportu, więc po kilkunastu minutach były na miejscu. Wreszcie zauważyły blondyna, ale najbardziej rzucającym się w oczy elementem była jego rozległa rana na kolanie, z której nadal sączył się czerwony płyn. Vicky próbowała jakoś zapobiec dalszej utracie krwi, natomiast Max wzywał większą ilość Łowców.

-Drugi aniołek, uroczo-prychnął Sebastian na powitanie.

-Nie masz prawa się do mnie odzywać-mówiła Clary załamującym się głosem, a Izzy położyła rękę na jej ramieniu zdając sobie sprawę z tego, jak trudna jest dla niej ta sytuacja.

-Morgernstern, zostaw uwagi dla Clave-prychnęła ciemnowłosa.

Doskonale wiedziała, że kiedy w Sebastianie budziła się demoniczna natura, należało uważać, a przede wszystkim nie pozwalać mu stanąć na głowie.

Przyjaźniła się z nim w nastoletnich latach, ale ich kontakt zerwał się przy którejś z pierwszych podróży zawodowych. Zdążyła więc poznać zranioną, tajemniczą i czasem nieprzewidywalną naturę. Był tylko człowiekiem i miał pełne prawo do zmiany swojego życia. Jednym razem w to wierzyła, ale następnym razem nie miała ochoty o tym słyszeć. Łączyła ich burzliwa relacja. Isabelle nawet przez jakiś czas coś czuła do tamtego chłopaka, ale nigdy nie próbowali być razem. Doskonale wiedziała, że był uosobieniem demona, więc nie miała zamiaru się angażować, bo nie skończyłoby się to dobrze.

***

-Wiesz, martwię się o nią-zwierzył się Santiago.

Magnus nie mógł znieść myśli, że marnuje czas, który mógłby spędzić w towarzystwie przyjaciela, więc najzwyczajniej w świecie ściągnął wampira do Nowego Jorku.

-Isabelle? Ta kobieta potrafi zabić dziesięć demonów bez pomocy swoich braci-zaśmiał się czarownik próbując uspokoić przyjaciela.

-To przecież demon w ludzkim ciele szkolony przez największego szaleńca i geniusza zbrodni ostatnich trzystu lat-prychnął nadal spanikowany Raphael.

-Radzili sobie z jego ojcem-Magnus nadal próbował go uspokoić.

***

Nastał wieczór, czyli pora, kiedy wreszcie mogli wrócić do Instytutu. Niestety Isabelle zdążyła dowiedzieć się o tym, co zrobił jej starszy brat. Nie przyjęła tego oczywiście pozytywnie sprawiając Alecowi jeszcze większe wyrzuty sumienia.

Blondyn tymczasem leżał nieprzytomny, a wokół niego znajdował się tłum cichych braci oraz ukochana żona, która wcześniej opuściła miejsce, gdzie schwytano Sebastiana. Sama nie miała ochoty oglądać tego kłamliwego człowieka ani minuty dłużej, niż musiała.


Isabelle widząc Raphaela w drzwiach instytutu od razu się rozpromieniła i podbiegła, a następnie zarzuciła ramiona na jego szyję. Magnus stojący obok pary uśmiechnął się delikatnie do Aleca i czekał, aż chłopak również się tam pojawi.

-Co z Jace'em?-Izzy oparła głowę na ramieniu wampira, przez co mogła spojrzeć w oczy Magnusowi.

-Cisi bracia próbują coś zrobić-wyjaśnił.

-Chcecie się z nim zobaczyć?-spytał Raphael tuląc ciemnowłosą Isabelle.

-Oczywiście. Jest taka możliwość?-spytał Lightwood.

-Spytam brata Jeremiasza-odpowiedział krwiopijca, a następnie puścił dziewczynę i udał się na górę.

Pozostała trójka zajęła się rozmową o Jasie. Każdy martwił się, że nie da rady i jednak umrze, ponieważ zdawali sobie doskonale sprawę o tym prawdopodobieństwie. Powinni nie przejmować się aż tak, ale była to osoba, z którą każdy z nich był przywiązany.

W końcu to był Jace. Ten sam zraniony w głębi serca chłopczyk, który od razu zdobył sympatię rodzeństwa Lightwood. To był ten sam wrażliwy wojownik, który pokonywał problemy obracając je w sarkazm.  Żył własnym życiem. Otwarcie krytykował to, co mu się nie podoba.

Po kilkunastu minutach Isabelle znajdowała się obok przybranego brata i trzymała go za dłoń. Alec i Magnus zakończyli już swoją wizytę, a Clary zagoniła do spania. Sama natomiast siedziała i przyglądała się twarzy blondyna, która nie wskazywała żadnych emocji. Niespodziewanie poczuła dotyk czyiś dłoni na swoich ramionach.

-Isabelle, chodź już-powiedział spokojnie Raphael wlepiając wzrok w odległy punkt przed sobą.

-Nie, powinnam z nim być-westchnęła.

-Powinnaś iść się porządnie wyspać po męczącym dniu-powiedział masując jej ramiona.

-Nie, muszę wspierać Jace'a, a w razie najgorszego powinnam powiedzieć mu ave atque vale. On na to zasłużył-powiedziała ze smutkiem.

-Dziewczyno, on nie umiera!-powiedział Raphael patrząc na unoszącą się klatkę piersiową blondyna.

-Ale chcę tu być-odrzekła z uporem.

-W takim razie zostanę z tobą-zaoferował siadając na krześle, a następnie złapał ją za rękę. Chciał ją wspierać.

Siedzieli oparci o siebie, a żadne z nich nie chciało odejść, ale było to wiadome. Isabelle obserwowała unoszącą się równomiernie klatkę piersiową blondyna, a Raphael zanurzył się w myślach. Nie chciał, żeby stan Jace'a się pogorszył, ponieważ martwił się o to, jak zareagowałaby jego siostra.

Nawet nie zauważyli, kiedy usnęli. Cisza oraz ciemne pomieszczenie sprawiało, że stawali się senni, ale nie zamierzali tej nocy wracać do swoich łóżek. Dla Izzy liczył się Jace, a dla Raphaela śliczna brunetka o ciemnych oczach. Wiedzieli, że nie było z nim wcale najlepiej. Dziewczyna zaczynała szykować się na najgorsze. Była przewrażliwiona. Dawniej Nocni Łowcy umierali na polu walki i stanowiło to pospolite zjawisko, ale teraz czasy się zmieniły. Nawet stara technika wyrabiania broni ze Stali Anielskiej została trochę ulepszona, przez co technika łapania demonów zdecydowanie poprawiła się.

Zmrużyła kilkukrotnie oczy, gdy światło zaczęło wdzierać się do pomieszczenia. Czuła, że boli ją kark, a gdy tylko postanowiła podnieść się z krzesła, na którym siedziała, zauważyła, że Santiago był z nią przez cały ten czas. Czuła, że powinna jakoś wyrazić w tamtej chwili swoją wdzięczność, lecz wiedziała, że nie ma na to czasu i powinna pomóc reszcie. Tak więc w ciszy wymknęła się z pomieszczenia. Walka się nie skończyła, a Jonathan wciąż przebywał na wolności. Ich zadaniem było go zatrzymać, bo kto mógł tego dokonać jak nie czwórka najlepszych łowców swojego pokolenia i wielki, znany czarownik, przed którego nazwiskiem drżały już tysiące?




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I don't wanna live forever-Rizzy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz