Rozdział 1

1K 40 9
                                    

*****Wyprowadzka*****

-Jasper naprawdę musisz brać te rupiecie? Nikt dzisiaj nie interesuje się bronią z czasów wojny secesyjnej- odparłam, bo odkąd zaczęliśmy się przeprowadzać pierwsze miejsce w jego rzeczach miały te stare, zardzewiałe graty.
Jasper westchnął i spojrzał na mnie z tym swoim wzrokiem kociaka- Wiesz jak kocham te broń, mam z nią tyle niezapomnianych wspomnień- powiedział, a ja machnęłam ręką- Niech ci będzie, ale coś chcę w zamian w ramach rekompensaty za znoszenie tego badziewia - powiedziałam, a on z prędkością światła znalazł się przy mnie i leciutko pocałował w usta- Teraz dobrze? - zapytał, a ja przekrzywiłam głowę rozczarowana- Tylko tyle? No nie wiem, nie wiem- odparłam, a on zaczął całować mnie mocniej, namiętniej.
Wylądowałam z nim na dopiero co wniesionym łóżku. Widziałam w jego oczach zachwyt, kiedy zdejmowałam z niego zakurzoną od broni koszulę. Pchnęłam go mocniej na poduszkę, aż na jego ramionach pojawiły się pęknięcia jak na marmurowej posadzce. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować. Nagle usłyszałam czyjś krzyk na parterze- Alice złaź z niego- to był nie kto inny jak Edward.
Szybko się ubraliśmy i zeszliśmy na dół.- Dokończymy to później- szepnął mi do ucha Jasper, a ja uśmiechnęłam się promiennie patrząc mu głęboko w złote oczy- Cześć braciszku- odparłam i uśmiechnęłam się widząc kto jeszcze wchodzi do środka- Bella- rzuciłam się jej na szyję- Pomyślałam, że może potrzebujecie pomocy przy przeprowadzce- odparła, a ja spojrzałam przelotnie na Jazza i tylko się uśmiechnęłam- Pewnie, dwie pary rąk więcej zawsze się przyda- odparłam- Cztery- usłyszałam słodki głosik- Reneesme? Jackob, a co wy tu robicie? - zapytałam zaskoczona- Miałam pozwolić, by moja ulubiona ciocia sama męczyła się tachaniem tych mebli i sprzętów? - zapytała, a ja podeszłam do niej i cmoknęłam w policzek- Ale to wy będziecie się teraz męczyć, ja nawet nie odczuję odrobiny zmęczenia- odparłam, a gdy spojrzałam na Jackoba on tylko się do mnie uśmiechnął- Znasz ją Alice, czysta mamusia, uparta jak diabli- powiedział, a Nessi podeszła do niego i uśmiechnęła - Zgadza się, a mimo to mnie kochasz- odparła, a Jack spojrzał na nią i odwzajemnił uśmiech- Kochanie kocham cię zwłaszcza za to- odparł i patrząc na nią jak w obrazek aż sama zapragnęłam przytulić się do swojego narzeczonego.
Jasper jakby czytając w moich myślach stanął przy mnie i obejmując w pasie odparł do wszystkich- To bierzmy się do roboty- Jak to w naszej rodzinie wszystko lepiej szło w dużym gronie. Nie wiedziałam czemu, ale strasznie się cieszyłam, że oni przyszli nam z pomocą.

Wieczna miłość nie trwa wiecznieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz