Rozdział 8

4 0 0
                                    

Obudziłam się rano. Ona nadal leżała obok mnie. Nadal była rozmazana, obśliniona i rozczochrana, ale nadal urocza. Przejechałam ręką po jej białych włosach. Nadal były miękkie i delikatne. Założyłam je jej za ucho i tak patrzyłam chwilę, aż w końcu pomyślałam, co ją robię. Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek. 9:46. Jestem śpioch i leń, więc nie dziwiłam się, że wstałam tak późno i to jeszcze w niedzielę, a Teresie to już w ogóle nie dziwiłam się, że jeszcze śpi. Wręcz dziwiłam się, że jeszcze żyje po wczorajszej akcji. Poszłam do kuchni. Chciałam napić się soku, ale go nie było. Zauważyłam, że nie mam w lodówce prawie nic oprócz cytryny, trzech parówek, kostki białego sera i masła, ketchupu i do połowy zjedzonego jogurtu. Poszłam do łazienki i umyłam zęby, twarz, uczesałam się i odrobinę pomalowałam. Następnie ubrałam się, wzięłam portfel i wyszłam do sklepu zakluczając Terenie w domu. Sklep był po drugiej stronie ulicy, więc nie brałam samochodu. Pierwsze co wyłożyłam do koszyka to bochenek chleba i cztery bułki. Następnie dwie pomarańcze i paczkę truskawek, sałatę, żółty ser, szynkę, mleko, dwa jogurty naturalne, płatki śniadaniowe, sok pomarańczowy, wodę, papier toaletowy, pastę do zębów, sok pomidorowy, kefir, chipsy i coś na obiad, czyli woreczek ziemniaków i rybne filety. Stojąc przy kasie, dołożyłam jeszcze dwa batoniki i aspirynę. Zakupy były ciężkie, ale dałam radę. Weszłam na swoje piętro, a potem do mieszkania. Teresa siedziała przy stole w kuchni z głową zwieszoną do dołu. Gdy weszłam, od razu się podniosła. Twarz miała już czystą, a włos uczesane. Podeszłam bliżej z siatami.
- Cześć.- Powiedziałam, zdejmując kurtkę i wieszając na oparciu krzesła.
- Hej.- Odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- Mam coś dla ciebie.- Powiedziałam, schylając się do siatek. Po kolei wyciągnęłam na stolik kefir, sok pomidorowy, aspirynę, wodę, sok i jogurt.
Gdy podniosłam się, zauważyłam, że się uśmiecha.
- Ale ty mnie dobrze znasz.- Powiedziała znów ochrypniętym głosem.
- Zrobię ci herbaty z cytryną.- Podeszłam do czajnika i napełniłam go wodą.
- Nie trzeba.- Powiedziała, kaszląc.
- Tak to jest, jak się boso wraca.- Droczyłam się z nią.
- Boso?- Zdziwiła się, a po chwili zrobiła wielkie oczy.- O nie! Zostały u Pawła!- Chwyciłam się za głowę.
- Luzik. Kiedyś się znajdą.- Wyciągnęłam szklankę, nalałam do niej wody i wrzuciłam jedną tabletkę, przysuwając do niej. Wyciągnęłam też dwie miseczki, nałożyłam do nich jogurt, płatki śniadanie i kilka truskawek. Zalałam nam gorące napoje i usiadłam do stołu.
- Narozrabiałam?- Zapytała Teresa, biorąc łyżkę do ręki.
- Nie. Szybko chciałaś wracać do domu.- Zamyśliła się na chwilę, a potem pokiwała głową na tak.
- Przepraszam za jakikolwiek kłopot.- Powiedziała po chwili milczenia.
- Nie masz za co.-
- Oddam ci pieniądze za paliwo i za buty jak się nie znajdą.- Westchnęła głośno.
- Teresa!- Krzyknęłam, uderzając w stół rękoma. Ona nie rozumiała tego, że zrobiłabym dla niej wszystko i mimo wszystko, a zabranie ją stamtąd, bo ktoś ją skrzywdził, było moim obowiązkiem. Jestem przecież jej przyjaciółką.
- Proszę, cicho. Nie krzycz. Głowa mi pęka.- Chwyciła się za głowę.- Paweł mówił ci coś, jak przyszłaś?- Zapytała, gdy zaczęła znowu jeść. Szybko przyszło mi na myśl, co mi powiedziałam.
- Nie.- Powiedziałam szybko.-Tylko że chcesz wracać do domu.- Stwierdziłam, że gdyby Teresa chciała powiedzieć mi, że jest lesbijką, powiedziałaby już dawno. Nie chciałam by czuła się źle, niezręcznie czy jakoś inaczej w złym tego słowa znaczeniu przez to, że ją zdemaskowałam. Może potrzebuje czasu? Ja jej go dam i będę cierpliwa. To i tak nie zmieni naszych relacji.
- Na imprezę przyszła Weronika.- Zaczęła.- Paweł zaprosił Bartka, ale bez Weroniki, bo wiedział, że ona jest przypałowa. Mimo tego on to zrobił. Siedziałam z innymi znajomymi, gadaliśmy i ona przyszła, zaczęła wcinać się w rozmowę. Jedna z moich znajomych poprosiła ją, by nie przerywała jej w środku zdania, a ta zaczęła wszystkich dookoła obrażać. Zrobiła taki publiczny roust. Wykrzyczała kilka moich sekretów, z których zwierzałam się kiedyś Bartkowi. Przyjaźnimy się od gimnazjum. Nie sądziłam, że on powie wszystko tej ździrze, a zrobił to.- Słuchałam jej bardzo uważnie i rozumiałam jej ból. Przyjaciel zdradził jej sekrety, o których nawet nie chciała powiedzieć mi. Rozumiem to, pewnie jakieś mogły dotyczyć mnie. Poza tym przyjaźnili się bardzo długo, a on ją zawiódł, zdradził. To było straszne.- W sumie teraz nie mam nic do stracenia. W poniedziałek każdy będzie gadał o tym.- Westchnęła. Nie wiedziałam, o co może chodzić, a widać było, że nie wyrywała się do opowiadania, o tym tak też nie pytałam. Nie chciałam być nachalna.
- Rozmawiałaś o tym z Bartkiem? Dlaczego jej powiedział?- Upiłam łyk soku.
- Nie. Nie chce z nim rozmawiać, gadać i patrzeć na ten jego...- Zacisnęła zęby.- Krzywy ryj.- Gwałtownie rzuciła łyżeczką o porcelanową miseczkę.
- Ale nie musisz mścić się na mojej miseczce.- Zaśmiałam się, by choć trochę ją rozweselić. Odwróciła się w moją stronę i delikatnie unosząc kąciki ust. Przysunęła się do niej z krzesłem i wyciągnęłam ręce.
- Chodź do mnie.- Powiedziałam, a ona od razu wpadła mi w ramiona. Ucałowałam ją w czubek głowy, a ona odwróciła głowę i ucałowała mnie w brodę. Zaśmiałam się. - Mam tylko ciebie, wiesz?- Powiedziałam jej prosto w oczy, a ona delikatnie się zarumieniła. Odkleiłyśmy się od siebie. Wyciągnęłam z paczki jednego papierosa i poczęstowałam Teresę. Ona zapaliła jako pierwsza, a potem odpaliła mi.
- Od teraz jestem twoją dziwką lub murzynem.- Powiedziała, śmiejąc się, ja też zaśmiałam się, ale nie koniecznie wiedziałam, o co chodzi.
- Co to znaczy?-
- Tak się mówi. Jak ktoś komuś odpala papierosa, to jest jego murzynem lub dziwką.- Tłumaczyła.- Jak wolisz?- Śmiejąc się piła herbatę.
- Do murzyna ci daleko.- Zaśmiałam się.
- A więc?- Wstała z krzesła.- Zrobić ci striptiz?- Usiadła mi na kolanach.
- Sama sobie wczoraj zrobiłam striptiz, jak cię przebierałam.-Uszczypnęłam ją w tyłek, a ta odskoczyła, śmiejąc się strasznie głośno.
- Tak w ogóle to co to jest na ścianie?- Zapytała pokazując palcem w stronę mojego dzieła.
-Arcydzieło. Nie widzisz?- Zaśmiałam się, obracając to w żart, tak by nie pytała więcej, a potraktowała to jako zwykły przypływ weny malarskiej.
-Niech Ci będzie. Dusza artysty się odzywa?- Zaśmiała się, idąc w stronę łazienki.
Poszła wziąć prysznic. Tymczasem ja leżałam na tapczanie w salonie pod kocem i oglądałam telewizje.
- Mogę pożyczyć sobie coś do ubrania?- Usłyszałam jej głos, gdy wychodziła z łazienki.
- Tak.- Odkrzyknęłam i chwyciłam telefon. Mama odpisała dopiero teraz.
12:07 MAMA
„Postaram się <3. Bądź na Skype dziś o 19:00 twojego czasu".
Odłożyłam telefon na stół i nagle poczułam straszny ciężar na sobie.
-Teresa! Dusisz.- Krzyknęłam, a ona ze śmiechem zeszła ze mnie i położyła się obok pod kocem.- Gdzie pchasz tę dupę?- Uderzyłam ją w ramię.
- Jesteś taka ciepła.- Przytuliła się do mnie, a moje ciało przeszły dreszcze.
- A ty masz mokre włosy.- Odepchnęłam ją ze śmiechem.
- Masz fajny szampon tak przy okazji.- Powąchała swoje włosy.
- Wiem, bo mój.- Pokazałam jej język ona tylko uśmiechnęła się. - Zostaniesz na obiedzie?- Zapytałam po chwili.
- Chyba nie. Muszę wrócić do domu i pobyć trochę z siostrą. Obiecałam jej, że pomogę jej zaprojektować pokój malucha.- Wydęła do przodu dolną wargę.
- Okey. Wiesz już jaka płeć?-
- Dzisiaj się dowiem.- Westchnęła.
- Jak się czujesz?- Przejechałam jej dłonią po głowie.
- Jest dobrze. Trochę jestem zmęczona, ale da się wytrzymać.- Chwilę patrzyła na mnie w ciszy.- Dziękuję Ci.- Objęła mnie rękami wokół szyi. Byłam tym zaskoczona, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Patrzyłam w jej błękitne oczy i wiedziałam, że chyba setny raz je podziwiam. Przejechała po mojej twarzy ręką, zakładając kosmyk moich czarnych włosów za ucho. Miała takie delikatne dłonie. Bardzo miękkie i gładkie. Nagle usłyszałam dźwięk jej telefonu. Wystraszyłam się i wyrwało nas to z zamyślenia. Teresa wstała i odebrała telefon.
- Tak? Za niedługo. Wiem, pamiętam. Kto? Co chciał? Mhmm ok. Pogadamy w domu. Będę za niedługo. Pa.- Rozłączyła się. - To moja siostra. Muszę wracać do domu.- Wstała z kanapy i zaczęła pakować swoje rzeczy do torebki.
- W pokoju masz sukienkę. Zapakowałam ją.- Powiedziałam, a ona poszła po nią.
- Zadzwonię do Pawła czy nie widział twoich butów.- Powiedziała, gdy zniknęła mi z oczu.
- Upiorę twoje ubrania i ci je przyniosę do szkoły.- Wyszła z pokoju na korytarz i podeszła do wieszaka, gdzie wisiał jej brązowy płaszcz. Wstałam i podeszłam bliżej, bo na pewno chciałaby się pożegnać. Podniosła rękę, by zdjąć płaszcz. Chwilę tak stała z ręką w górze, aż w końcu zdjęła go i założyła. Odwróciła się w moją stronę. Była jakaś dziwna. Nagle jej twarz zmieniła wyraz. Wyglądała na smutną, choć nie do końca to było to. Podeszła do mnie.
- Pamiętasz, jak mówiła ci przy śniadaniu, że nie mam nic do stracenia?- Zapytała zmartwiona. Denerwowała się czymś. Niemal nie dygotała.
- Tak, o co chodzi?- Zapytałam, martwiąc się, że może mieć jakiś problem.

Ten Sam Smak Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz