Rozdział 6: Porwanie

59 6 0
                                    

Ja postanowiłam ich zignorować. W oddali zobaczyłam Lirę, Blue i Lucy. Postanowiłam do nich podejść i porozmawiać.

-Cześć dziewczyny!

-Cześć Aurora!-odpowiedziały chórem.

-Wy też bierzecie udział w turnieju?-zapytałam się.

-Tak...tylko szkoda, że nie możne mieć czteroosobowej drużyny.-odpowiedziała Lucy.

-A to niby dlaczego szkoda?

-Nie przeszkadza Ci to, że masz tych debilów.-powiedziała Lira. Jak na zawołanie chłopcy wtrącili się do rozmowy.

-Po pierwsze ja nie jestem debilem!-powiedział Felix.

-No właśnie ja też!-powiedział Adrien

-Ty właśnie jesteś debilem!

-No chyba ty płomyczku!

-Ty kostko!

-Przestańcie ludzie się na was patrzą!-powiedziałam już zirytowana.

-Ale..

-Cisza!-Felix i Adrien powiedzieli ciche przepraszam.

Później już żaden z nich się nie odezwał. Byliśmy właśnie o potwierdzenie zawodników, że wszyscy są.

-Felix?

-Tak?

-Co to jest za turniej, tak dokładniej, o co w nim chodzi?-spytałam.

-To jest turniej żywiołów. Walczymy tu miedzy sobą oraz między innymi wróżkami z sąsiednich miast. Używać można tylko mocy lub swojej broni. W twoim przypadku możesz używać jednego żywiołu. Proszę- Felix dał mi kartkę z różnymi wzorami.

Powiedział mi, które co oznaczają było ich sporo, ale zapamiętałam te najważniejsze. Coraz bardziej się cieszyłam tym turniejem, że nie mogę się doczekać, kiedy się zacznie.

Razem z Felixem i Adrienem poszliśmy na arenę. Pierwszy pojedynek miał być między moją grupą (grupa nazywa się świetliste skrzydła ~ dop.aut) a grupą cienia. Kula przy sędziach wybrała jakiegoś chłopaka w masce. Po chwili kula miała kogoś z naszej grupy wylosować. No, ale los chciał inaczej i wypadło na mnie jako pierwsza będę walczyła. Wyszłam na arenę.
Po chwili usłyszałam wybuch. Dym rozprzestrzenił się po całej arenie. Słyszałam wołanie Felixa już chciałam odkrzyknąć, lecz poczułam ogromny ból w tył głowy.

~Felix~

Zauważyłem jak, ktoś porywa Aurorę. Chciałem szybko go dognić, lecz ktoś mnie zatrzymał.

-Puszczaj!

-Odbijemy ją wasza wysokość- poznałem ten głos. Odwróciłem się i zobaczyłem tego samego chłopaka, który rozmawiał ostatnio z moją mamą.

Ja na jego słowa skinąłem głową i po chwili tego chłopaka już nie było. Oby Auroli nic nie było.

~Aurora~

Poczułam coś twardego i zimnego. Otworzyłam powoli oczy i delikatnie usiadłam. Rozejrzałam się dookoła. Korytarz i wiele drzwi. Wstałam i podeszłam do jednych z nich, gdy je dotknęłam one zniknęły oprócz jednych. Zaniepokojona podeszłam i je odtworzyłam było wyjście. Wyszłam o rozejrzałam się po gęstym dużym lesie.

-Aurora!-usłyszałam męski głos, którego nie znałam.

-Kim jesteś i skąd znasz moje imię?-zapytałam się lekko odsuwając od niego.

-Nie bój się. Przyleciałem za nimi by, ciebie uwolnić.-ja tylko kiwnęłam głową, że rozumiem, ale chyba zrobiłam duży błąd. Moja głowa zaczęła mnie mocno boleć.

-Wszystko w porządku Auroro?

-Tak trochę mnie głowa zabolała.-skłamałam tak naprawdę mocno mnie bolała- W ogóle skąd znasz moje imię?

-Jej wysokość Blask mi kazała cię pilnować, a i jeszcze to.

Chłopak podszedł do mnie i założył mi naszyjnik na szyje. Ej ej ej...PRZECIEŻ TO TEN SAM KRYSZTAŁ, KTÓRY ZNALAZŁAM?! Ale...z moim rozmyśleń wyrwało mnie pociągnięcie do góry. Razem z chłopakiem uciekliśmy z tego dziwnego miejsca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Myślę, że się spodoba :3

Dawno nie pisałam (i bardzo przepraszam) no ale w końcu napisała. :D

Miłego weekendu życzę :)




Życie wróżkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz