3. Czyli przepis na popularność

650 97 103
                                    

Otabek

Bardzo bym chciał powiedzieć, że udało mi się dostać do biura JJ'a unikając wszelkich problemów (czyt. Plisetsky'ego), jednak niestety nie mogę. I to już nawet nie chodzi o to, co się stało poza nim, tylko w 
ś r o d k u.

Chociaż w sumie poza nim też jakaś masakra była.

No, ale cofnijmy się o te parę minut, kiedy jeszcze przepychałem się z tym
narwańcem, próbując jakoś dostać się do gabinetu szefa.






- Wyjmij swoje łapska z moich gaci! -  Ten głos zdecydowanie należał do Plisetsky'ego, a potwierdziła to jedynie jego dłoń, która po chwili wylądowała na mojej twarzy, prawie urywając mi kark.

- Wydaje ci się. - chyba nadepnąłem mu na stopę i jakimś cudem przesunąłem się o kolejne kilka milimetrów w kierunku biura naszego szefa - Kto by chciał macać twój tyłek?

Odpowiedziało mi ciche warknięcie i ból w okolicy żeber.

Ogólnie, to od dłuższego czasu byliśmy jakąś bezkształtną masą splątanych rąk i nóg. Ja - próbujący dostać się do biura oraz Plisetsky - chcący mi przeszkodzić, no bo on przecież nie ma nic lepszego do roboty w życiu.

- Dlaczego mi się wydaje, że oni ze sobą flirtują? - Usłyszałem gdzieś w oddali głos Viktora, a gdy dotarł do mnie sens jego słów, myślałem, że zaraz rzucę to wszystko i go zamorduję, jednak zrozumiałem, że wtedy bym musiał wyjechać gdzieś do Afryki, zmienić nazwisko i zostać hodowcą kokosów, żeby policja mnie nie znalazła, więc z bólem serca zrezygnowałem z tego pomysłu.

- NIE FLIRTUJEMY - odkrzyknąłem mu, następnie gryząc dłoń tego pojeba, która chyba próbowała mnie udusić.  

A wiecie, co było najdziwniejsze? Plisetsky krzyknął do niego dokładnie to samo, wtedy, co ja. Nas obu to trochę wytrąciło z równowagi (przecież my nigdy nie jesteśmy zgodni... ), jednak ja na szczęście ogarnąłem się szybciej i zdołałem odepchnąć go od siebie, tym samym mając szansę na dostanie się do celu.

Wystarczyły mi tylko trzy sekundy, aby złapać za klamkę i z triumfalnym okrzykiem wparować do małego pomieszczenia. Moim oczom ukazał się Jean, siedzący skupiony za swoim biurkiem i zezujący na słomkę do picia, którą trzymał między zębami.

Oczywiście już po chwili poczułem, że jakiś mały gówniak zaczyna się przepychać drzwiami, w których dalej stałem, dlatego przycisnałem go barkiem do framugi, żeby przynajmniej nie wlazł do środka. Plisetsky najpierw jęknął, a potem coś wymamrotał i zaczął się szarpać, próbując uwolnić z pułapki, którą mu zgotowałem, a że jestem mściwą osobą, to postanowiłem, że przytrzymam go tak jeszcze trochę.

JJ wreszcie oderwał swój wzrok od słomki i spojrzał na nas oraz oczywiście momentalnie zareagował na to niekontrolowanym śmiechem.

- W-wyglądacie jak po jakimś dzikim stosunku - wydukał, trzęsąc się i spróbował wyciągnąć słomkę spomiędzy swoich zębów.

Nie mam pojęcia czemu go wszystko tak śmieszy.

A szczególnie rzeczy takie jak ta teraz.

Gdyby nie był moim szefem, to pewnie spytał bym się go jaki chce kolor trumny na swój jutrzejszy pogrzeb, ale że nim jest, to siedziałem cicho, czego jednak nie można było powiedzieć o dalej uwięzionym pomiędzy mną a framugą Plisetskym.

News on Fire!! | otayuri  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz