Całe moje mieszkanie jest przesiąknięte Twoją osobą, chociaż tak dawno Cię tu nie było. Minęło już pół roku od naszego ostatniego spotkania. Wtedy postanowiłeś zakończyć wszystko raz na zawsze. Złożyłeś obietnice bez pokrycia, a ja byłam naiwna, wierząc w nie. Nawet na moment nie zatrzymałeś się, gdy zalewając się łzami, błagałam Cię, byś został.
Po raz kolejny wracałeś do Pilar i dzieci, ale tym razem miałeś już nigdy nie wrócić do mnie. Miałam już na zawsze żyć wspomnieniami związanym z Tobą. Każdy centymetr mieszkania miał przypominać mi o tym, co było między nami. Było to idealne słowo, bo zakończyłeś wszystko Sergio. Zakończyłeś wszystko w tamten słoneczny dzień.
Jadam przy stole, przy którym kiedyś siadaliśmy wspólnie by zjeść posiłki. Razem je przyrządzaliśmy w akompaniamencie śmiechu. Uwielbiałam nasze małe przepychanki przy blacie, gdy kroiliśmy warzywa. Wtedy kładłeś dłonie na moich biodrach i odwracałeś mnie przodem do siebie. Uśmiechałeś się w ten rozbrajający sposób i całowałeś tak, że zapierało mi dech w piersiach.
Siedzę na kanapie, na której kiedyś siadaliśmy wspólnie. Obejmowałeś mnie ramieniem oraz całowałeś w skroń, gdy oglądaliśmy wieczorami filmy, zanim mówiłeś, że musisz już wracać do niej i dzieci. Godziłam się z tym, bo wiedziałam, że zawsze wrócisz. To siedząc na tej kanapie, składałeś mi jedne z najpiękniejszych obietnic bez pokrycia.
Wychodząc na balkon, przypominają mi się momenty, gdy stałeś obok i wspólnie patrzyliśmy w gwiazdy. Składałeś czułe pocałunki na mojej dłoni, a następnie splatałeś ją ze swoją. Kiedy ja zatracałam się za bardzo w podziwianiu gwieździstego nieba, całowałeś mój policzek, bym skupiła swą uwagę ku Twojej osobie. Zakładałeś niesforne kosmyki moich włosów i mówiłeś, jak pięknie wyglądam w świetle księżyca.
Stojąc przed lustrem w łazience, łapię się na tym, że czekam, aż staniesz w drzwiach, by powiedzieć, że nie widzisz sensu, bym się malowała, bo pokochałeś mnie bez makijażu i według Ciebie to tylko strata czasu, który mogłabym spędzić z Tobą. Jednak nie stajesz w drzwiach już od dłuższego czasu, a ja i tak liczę, że to zrobisz. Liczę na cud, który się nie wydarzy.
Leżąc na łóżku, walczę z łzami, przypominając sobie, że kiedyś ta druga połowa nie była tak lodowata, jak teraz. Mogłam kłaść głowę na Twojej klatce piersiowej i czuć jak bije Twoje serce. Mogłam kreślić wzory znane tylko mi, gdy w leniwe poranki byłeś przy mnie. W takich chwilach byłeś tylko mój i to mi wystarczało. Wtedy nie było Pilar i Twoich dzieci. Byliśmy tylko my dwoje. Cały świat nie istniał.
Do tej pory poduszka po Twojej stronie pachnie Twoją wodą kolońską. Dokładnie tą samą, którą podarowałam Ci na urodziny i tak ją pokochałeś. Nie wiem, czy jeszcze ją używasz, ale mam nadzieję, że jeśli tak jest, to przypomina Ci o mnie. O mnie i tym, co było między nami.
CZYTASZ
Cologne [Sergio Ramos [1]]
FanfictionWszystko przypomina mi o Tobie. Cały Madryt jest przesiąknięty Twoją osobą i nie wiem czy kiedykolwiek uwolnię się spod zaklęcia, które na mnie rzuciłeś tamtego dnia w Valdebebas. Być może do końca mych dni będę cierpieć w samotności rozpamiętując...