Brałam prysznic, gdy mój telefon zaczął raz za razem dzwonić bez chwili wytchnienia. Bałam się, że coś się stało, więc szybko owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam do sypialni. Usiadłam na łóżku, a ze stolika zgarnęłam telefon, ale widząc na wyświetlaczu Twoje imię, już wiedziałam, że nie odbiorę. Odłożyłam komórkę i wróciłam do łazienki.
Długo stałam pod strumieniem ciepłej wody, chcąc zagłuszyć melodię wydobywającą się z urządzenia i wymazać z pamięci fakt, że próbowałeś się ze mną skontaktować. Zapewne przypomniałeś sobie o moim istnieniu ze względu na list, który miał przekazać Ci Lucas, gdy ja będę już oddalona o ponad tysiąc kilometrów.
Miałam wiele pytań, które nawiedzały mnie całymi dniami i przelałam je na papier, gdy pisałam list. Jednak nie liczyłam na żadne odpowiedzi z Twojej strony. Nawet ich nie chciałam i dlatego nie podałam adresu zwrotnego, ale Ty postanowiłeś po raz kolejny pojawić się w moim życiu. Mogłam jedynie zablokować Twój numer, żeby wszystkie połączenia były przekierowywane na pocztę głosową.
Chciałam wiedzieć, dlaczego złożyłeś mi te wszystkie obietnice, które już nigdy miały się nie spełnić. Czy nie lepiej było milczeć, zamiast obiecywać coś, czego nie można było dotrzymać? Tak trudno było wyobrazić sobie, że każda z tych obietnic z czasem stanie się pociskiem prowadzącym do mojej zguby?
Chciałam wiedzieć, czy już w dniu, w którym mnie poznałeś, miałeś świadomość, jak to wszystko się potoczy. Czy już wtedy planowałeś, że połączy nas coś więcej niż tylko przyjaźń? Chciałam też dowiedzieć się, czy gdy przekroczyliśmy granicę przyjaźni, wiedziałeś, kiedy i jak to wszystko zakończysz?
Chciałam, byś powiedział mi, dlaczego próbowałeś zrobić ze mnie idiotkę, wierzącą we wszystko, co jej powiesz. Co chciałeś tym osiągnąć? Podbudować swoją pewność siebie albo swoje ego? Jeśli tak to są łatwiejsze sposoby niż zrobienie tego kosztem drugiej osoby, która zrobiłaby dla Ciebie wszystko.
Pragnęłam, byś powiedział mi, dlaczego nie byłeś tym, kim przysięgałeś, że będziesz. Miałeś być przy mnie do końca moich dni, a byłeś tylko 104. Obiecywałeś, że będziesz mnie kochać, póki nie braknie Ci tchu, a nie opuszcza się, kogoś, kogo się kocha, więc nie powinieneś już żyć. Przysięgałeś, że będziemy mieć gromadkę dzieci, a mam tylko nic niewarte wspomnienia.
Czy tak powinieneś mnie potraktować, skoro oddałam Ci całą siebie? Oddałam Ci wszystko, co mogłam, swoją krew, swój pot, swoje serce i swoje łzy, a Ty zostawiłeś mnie na pożarcie ludziom, którzy nie są Tobą. Oswoiłeś mnie, a potem wyrzuciłeś jak zepsuty przedmiot. Przypomniałeś sobie o moim istnieniu, gdy dostałeś mój list.
Teraz było już za późno na wyjaśnienia. Na kolejne puste słowa, nic niewarte przeprosiny czy tłumaczenia, które i tak nic nie zmienią. Miałam w końcu zacząć od początku bez Ciebie, bez nieprzespanych nocy i bez łez. Dlatego nawet nie chciałam odsłuchać choćby jednej wiadomość, która była na mojej poczcie głosowej.
Zrozumiałam, że wolę żyć nie wiedząc, dlaczego zrobiłeś to wszystko. Nie chciałabym usłyszeć, że byłam nic nieznaczącym epizodem w Twoim życiu z Twych ust. Wolałam już pamiętać te puste obietnice niż prawdę, która rozbiłaby mnie do końca.
CZYTASZ
Cologne [Sergio Ramos [1]]
FanfictionWszystko przypomina mi o Tobie. Cały Madryt jest przesiąknięty Twoją osobą i nie wiem czy kiedykolwiek uwolnię się spod zaklęcia, które na mnie rzuciłeś tamtego dnia w Valdebebas. Być może do końca mych dni będę cierpieć w samotności rozpamiętując...